3

36 0 2
                                    

Edgar

Gdy rano zobaczyłem gmach mojej nowej szkoły, pierwsze o czym pomyślałem to powrót do domu. Z tej właśnie przyczyny, gdy dzwonek zakończył ostatnią dla mojej klasy lekcję uradowany spakowałem się i szybko opuściłem salę. W końcu mogłem wrócić do mieszkania i chwilę pobyć sam, ponieważ przez najbliższe kilka godzin ani Colette ani rodziców miało w nim nie być. Założyłem więc słuchawki i zadowolony udałem się na przystanek. Sprawdziłem planowany czas przyjazdu autobusu. Na tym przystanku miał być za dziesięć minut. Odłożyłem telefon do kieszeni i wsłuchałem się w dźwięki muzyki lecącej na słuchawkach. W końcu bus przyjechał. Nie było w nim żadnych wolnych miejsc siedzących, więc zostałem skazany na dwudziestominutową podróż na stojąco. W pewnym momencie pojazd gwałtownie zahamował, a ja mimowolnie poleciałem do przodu. Oczekiwałem na zderzenie się z ziemią, jednak w porę ktoś mnie złapał i przyciągnął do siebie, aby utrzymać mnie w pionie.

- Nic Ci nie jest? - głos był znajomy, jednak nie umiałem go do nikogo dopasować. Podniosłem głowę i zamarłem. Na świecie jest tyle ludzi, a tym, który mnie uratował musiał być akurat Fang? 

- Tak, dziękuję. - moje policzki zaszły czerwienią, więc schowałem je w szalu owiniętym dookoła mojej szyi. Nie pomagał fakt, że chłopak dalej trzymał dłoń na mojej talii. - Możesz mnie puścić? - szybko oprzytomniał i zabrał rękę.

- Przepraszam. - wymamrotał lekko skołowany. Staliśmy w tej strasznie niezręcznej ciszy, aż w końcu autobus stanął na moim przystanku. Wysiadłem z busa, a tuż po mnie opuścił go Fang.

- Też tu wysiadasz? - zdziwiłem się. Zbieg okoliczności był niesamowity.

- Tak, idę w tamtą stronę. - wskazał na drogę, którą jak na złość ja również musiałem pokonać wracając do domu.

- Ja też. - mój boże. Czy ten dzień mógłby być jeszcze gorszy?

- To super! - o dziwo wydawał się szczerze zadowolony.

- Taa. - brak entuzjazmu w moim głosie nie zrobił na nim żadnego wrażenia. Przez kolejne dziesięć minut ,,rozmawialiśmy", jeśli mogę tak nazwać jego monolog przeplatany moimi krótkimi odpowiedziami. W końcu szczęśliwe dotarliśmy pod mój dom. - Ja idę tutaj. - wskazałem na blok stojący przed nami.

- Ja idę trochę dalej. - oznajmił. - To do jutra! - uśmiechnął się i nagle mnie przytulił. Zaskoczony oddałem przytulasa, a raczej niezręcznie poklepałem Fanga po plecach.

- Do jutra. - odpowiedziałem i czym prędzej wbiegłem na klatkę schodową. To było zdecydowanie za dużo kontaktu fizycznego na dziś.

Fang

Edgar wcale nie był taki zły! Co prawda trzeba było go trochę przycisnąć jeśli chodzi o rozmowę, ale to nic. Zawsze lubiłem poznawać nowych ludzi i miałem nadzieję, że zostaniemy przyjaciółmi. Nagle do mojej głowy wpadł pomysł. Mogłem poprosić go o numer telefonu albo Instagrama! Naszła mnie kolejna myśl - może po prostu znajdę go po imieniu na Facebooku? Od razu postanowiłem to sprawdzić. Długo szukać nie musiałem - pierwszą propozycją był właśnie on. Bez chwili namysłu wysłałem mu zaproszenie do znajomych i rozpocząłem niecierpliwe oczekiwanie. Po kilku minutach dotarłem do domu. Wszedłem do środka nie czekając na żadne ciepłe słowa powitania, ponieważ rodzice jak zawsze byli w pracy w jakiejś delegacji. Nie lubiłem tych dni, w których musiałem zostawać sam, a zdarzały się one nad wyraz często. Zdjąłem buty i rzuciłem się na kanapę, wyciągając telefon z kieszeni. Ze zdziwieniem zauważyłem, że Edgar zdążył już przyjąć mnie do znajomych. Usadowiłem się wygodnie i wszedłem na jego profil, aby trochę poszpiegować. Zdjęcie profilowe przedstawiało jego samego, trzymającego w dłoni odpalonego papierosa, za to na tym w tle widniał kot. Nie był to jednak zwykły futrzak . Zdjęcie przedstawiało kotka brytyjskiego liliowego o pięknych, bursztynowych oczach - dokładnie takiego, jakiego sobie wymarzyłem. Niestety, moi rodzice mimo próśb pozostali nieugięci i nie pozwolili mi na zwierzaka. Cały jego profil był wypełniony właśnie tym kotem, zdjęć własnych lub ze znajomymi Edgar praktycznie nie posiadał. Postanowiłem to zmienić. Coś bardzo ciągnęło mnie do tego chłopaka, a ja szczerze zastanawiałem się, co to właściwie było...




645 słów


In The StarsWhere stories live. Discover now