Rozdział 2

15 13 0
                                    

Izan odzyskuje przytomność, gdy zostaje przykryty kołdrą we własnym pokoju. Jego najmłodsza siostra – Belinda – nieruchomieje, gdy widzi jak ten otwiera oczy i powoli, leniwie rozgląda po pomieszczeniu.

Młodzieniec nie pyta nawet co się stało, ponieważ od razu przypomina sobie o ataku enmascarados i zaciska dłoń w pięść. Gdyby... Gdyby tylko był silniejszy... Mógłby uratować tamtych ludzi. Ale niestety zemdlał już po pierwszym celnym trafieniu. Gwardziści zabrali go więc do domu, sami nie przejęci losem załogi samolotu.

Izan wstaje z łóżka, prawie w ogóle nie zauważając siostry, która chciała o niego zadbać i nawet opatrzyła te kilka niegłębokich ran. On teraz ma zbyt duże wyrzuty sumienia. To byli jego ludzie. Jego drodzy poddani...

– Iz? – duka niepewnie Belinda, a ten mętnym spojrzeniem wpatruje się w nią. – Jak się czujesz?

Źle. Widać to od razu, ale jednak ta drobna kobieta o szarych oczach, chciałaby wiedzieć co dokładnie sprawia w nim ten stan. Nie wie w końcu, że chodzi o załogę dalekodystansowca.

Jednak Izan, jakby twierdząc że poradzi sobie z tym sam, tylko wzrusza ramionami. Musi jak najszybciej porozmawiać z ojcem. Jedynie on jest w stanie udzielić mu rad, które znów uczynią go względnie silnym.

Nakłada więc koszulę na zabandażowane ciało i wychodzi czym prędzej z pokoju, nie zamieniając z Belindą już ani jednego słowa. Przemierza korytarz pełen barokowego przepychu, złota, czerwieni i rzeźb. Izan nawet nie wie gdzie znajdzie swojego rodzica, ale czym prędzej, gnany przeczuciami, chodzi od jednych drzwi do drugich, nawet nie zadając sobie trudu, aby zapytać straż czy też służbę o to gdzie znajduje się jego ojciec. Czy może ktoś go widział.

I tak też wreszcie dociera pod sypialniane drzwi swoich rodziców. Puka, a kiedy cichy kobiecy głos odpowiada:

– Proszę poczekać – Izan ma już odejść z pustymi rękami, jakby słowa te wystarczyły mu za potwierdzenie, że ojca tu nie ma.

Jednak, gdy książę znajduje się prawie przy balustradzie schodów, męski głos odzywa się za jego plecami:

– Izan? Już się obudziłeś?

To jego ojciec. Chłopak odwraca się więc zadowolony, że wreszcie go odnalazł, ale wszelka radość znika mu z twarzy, gdy tylko zauważa mężczyznę pośpiesznie zapinającego guziki tuniki, a przy tym ledwie zauważalnie, dyszącego.

Fakt, że młodzieniec przerwał rodzicowi jego przyjemne popołudnie, tylko po to, by wspomnieć o ataku enmascarados, którzy swoją drogą wydają się już mało istotni...

Izan zagryza wargę, ledwie nie zwracając się znów w stronę poręczy i nie uciekając po schodach na górę. Jednak wie, że takie zachowanie tym bardziej nie sprawi, że jego ojciec z przyjemnością zamknie na nowo drzwi sypialni. Poza tym ile on ma lat, by się tak zachowywać? Dlatego też postanawia wziąć głęboki wdech i spojrzeć ojcu w oczy, pochodząc do niego na słabych nogach.

Król Mateo zauważa jego chód i zagryza wargę.

– Jak się czujesz?

Izan wzrusza ramionami.

– Bywało lepiej.

I wtedy zapada między nimi niezręczna cisza. Obaj wpatrują się w siebie, czując wewnętrznie niezrozumiały wstyd bądź strach.

Wreszcie to król odzywa się, skupiając już na myśleniu o problemie przed sobą, zamiast o tej która czeka za złotymi drzwiami jego komnaty:

– Jak poszło na spotkaniu z królem Portugalii?

ElecciónWhere stories live. Discover now