Rozdział 3 "Zaskoczenie"

613 36 10
                                    

Pożegnanie moich braci było trudne, lecz przebiegło szybko i bez większych komplikacji. Wiedziałam, że w końcu musieli wrócić do swoich normalnych żyć, a ja do swojego, w którym nie było nikogo, prócz mnie i mamy, która nadal nie zaprzestała codziennej pracy w urzędzie. Pracowała całe dnie, chcąc sprawić, że dzięki temu poczuję się lepiej, gdy tak naprawdę sama chciała poczuć się lepiej i niezależnej. Nie chciała ciągle prosić ojca o pieniądze, których i tak dostawała marne grosze. Kiedyś powiedziała mi, że dzięki jej pracy już nigdy w życiu nawet nie usłyszę jego głosu. Nie zważała na to, że praktycznie nie słyszałam jej głosu, zwłaszcza w okresie, w którym jej potrzebowałam. W okresie dojrzewania, wahań nastrojów i pierwszych miłości. Właściwie, to nawet wolałabym codziennie spotykać ojca, bo praktycznie w ogóle go nie widziałam i nie słyszałam. Nie kojarzyłam nawet jak wygląda, bo nasze ostatnie spotkanie odbyło się, kiedy miałam dokładnie dziesięć lat. Zrobił najlepszy możliwy prezent urodzinowy, jaki mogłabym sobie wymarzyć. Badania genetyczne i wypisanie z testamentu.

Przyjazd moich braci i wiadomość, że dwójka zostanie jeszcze chwilę po skończeniu wakacji uradowała mnie niemiłosiernie. Nienawidziłam być cały czas sama w domu, zwłaszcza podczas nocnych zmian mamy, których w drugiej pracy miała najwięcej. Nie rozumiałam czemu potrzebowała drugiej pracy. Przecież najstarszy z braci pomagał nam jak tylko mógł to robić. Nie chciałam się z nią kłócić. Nie szukałam drugiego dnia w całym. Po prostu, po wyjeździe Axel'a i Nathaniela zaczęłam żyć jak dawniej. Wracałam do domu po całym dniu w szkole, sprzątałam niezbyt posprzątany po mojej porannej demolce dom i witałam się z mamą, która wracała do domu na kilka godzin, gdzie zwykle szła od razu do sypialni przespać się lub do kuchni coś zjeść oraz znowu pędziła do pracy. Czasami naprawdę wolałabym być biedna, bez dachu nad głową, lecz mieć mamę na cały dzień.

Pod wieczór zwykle chodziłam biegać po okolicy, kierując się oczywiście na pobliską plażę, ponieważ dzień bez usłyszenia szumy fal był dniem straconym. Nie biegałam szybciej, niż chodziłam, ale lubiłam to. Tak również było w tym dniu. Po odrobieniu miliona zadanych do domu zadań z biologii przebrałam się w czarne legginsy i za dużą białą bluzę, następnie ubrałam zwykłe buty do biegania oraz wyszłam z domu, wkładając przy okazji parę bezprzewodowych słuchawek do uszu. Muzyka rozbrzmiała, dostarczając mi dodatkowej energii do działania. Uśmiechnęłam się lekko, spoglądając w dół. Ta sama trasa, ta sama playlista, ten sam strój. Chyba trochę lubiłam monotonność i spokojną rutynę. Ruszyłam przed siebie, oddychając spokojnie. Na samym początku nienawidziłam niepotrzebnie marnować energię, skoro przede mną pozostało jeszcze dziesięć kilometrów w jedną stronę i tylko jedna przerwa.

Nikt nie wymagał ode mnie codziennego biegania, oprócz mnie samej, która pokochała to, ponieważ przypominało mi to o codziennych spacerach z rodziną w komplecie. Gdy Cassian i Neil ścigali się na drodze, rzucając w siebie kamykami, bo nikt nie umiał przyznać się, że jest wolniejszy. Kiedy Axel, Nick i Nate starali mi się udowodnić, że jestem wolniejsza od niemowlaka, a w tym samym czasie dziewczyna - aktualnie żona - Neila z łatwością potrafiła przyspieszyć kroku i wyprzedzić ich, naśmiewając się przy okazji. Z mamą, która jeszcze brała wolne w pracy i nie chodziła do drugiej. Czasami wyobrażałam sobie, że naprawdę kiedyś może tak być, a później wracałam do rzeczywistości, przypominając sobie jak jest naprawdę. Moi bracia dorośli i mieli swoje życia.

Przyspieszyłam, mijając starą budkę z lodami, gdzie niegdyś Liam zabrał mnie na pierwszą w życiu randkę. Było cudownie. Kilka kilometrów dalej czułam się delikatnie zmęczona, lecz nie przestałam, ponieważ widziałam już swój wyjściowy punkt kilkuminutowej przerwy. Biegłam najszybciej jak potrafiłam, dopóki grunt pod moimi nogami nie uległ wyraźnej zmianie, a ja nie zatopiłam się w zimnym piasku, którego słońce nie zdążyło wystarczająco ogrzać. W Portland było naprawdę dużo plaż, które lubiłam, lecz ta znajdowała się najbliżej mojego domu i była według mnie najlepsza. Było na niej kilka skał do odpoczynku, mało osób w tym sezonie oraz o tej porze i przede wszystkim dużo ciszy i spokoju. Wzięłam duży wdech, a później jeszcze większy wydech, by uspokoić ciało.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 30 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Melodia Nocnych Marzeń Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz