✨Rozdział✨18✨

84 16 113
                                    

– Co się stało z twoim wózkiem inwalidzkim? – zapytałem, gdy ramię w ramię szliśmy w znanym tylko Victorowi kierunku. Kilkukrotnie próbowałem odebrać od niego torbę, ale nie pozwolił mi na to.

– Oddałem rodzinie z niepełnosprawnym dzieckiem – odpowiedział. – Zdradzisz, co się stało z fragmentem Kamienia Życzeń i Księgą?

– Tydzień po tym, jak zjawiłem się w Świątyni, spotkałem malutką dziewczynkę. Klęczała przed jednym z posągów i żarliwie błagała, by choroba jej mamy została przeniesiona na nią. Czułem, że Kamień chciał do niej trafić. Oczywiście zaraz Tao zaprosił ją na rozmowę i przekazał fragment, którego strzeże. Jakiś czas później dziewczynka znów zawitała do Świątyni. Towarzyszyła jej zdrowa mama i czwórka rodzeństwa. A gdzie Kamień i Księga są teraz, nie wiem...

– Kamień Życzeń jest niesamowity – szepnął z zachwytem Vic.

– Zgadzam się – przytaknąłem, dyskretnie zerkając na jego zdrowe nogi. Mimo wszystko cieszę się, że moje życzenie zostało spełnione.

– Dan, jakie masz teraz plany? Co zamierzasz zrobić, jak już wróciłeś?

– Cóż... – Posmutniałem. – Nie mam pieniędzy, mieszkania, pracy. Nic. Dzięki dobroci mnichów mogę korzystać z ich abonamentu, bo inaczej nie mógłbym nawet dzwonić z komórki. Spróbuję skontaktować się z Angelą i Ronem, mam nadzieję, że przyjmą mnie jako pomoc na farmę. Chętnie u nich popracuję w zamian za dach nad głową i ciepły posiłek. A jak się trochę ogarnę, to zobaczę co dalej. – Uśmiechnąłem się krzywo, nawet nie zerkając na przyjaciela. Wstyd mi było na myśl, w jakiej obecnie jestem sytuacji. Mam już skończone dwadzieścia pięć lat i nie posiadam absolutnie niczego prócz kilku mocno zużytych ubrań z podręcznego bagażu, który przed dwoma laty zabrałem ze sobą w magiczną podróż...

– Ty i praca na farmie? Jakoś mi to nie leży...

– Zbyt dużego wyboru nie mam – prychnąłem. – Vic, gdzie mnie prowadzisz?

– Do mojego nowego mieszkania.

– Chwalipięta! – zadrwiłem, wywołując u przyjaciela radosny rechot.

Wspólnie weszliśmy do jakieś starej kamienicy i wdrapaliśmy się na drugie piętro.

– Wcale nie mam zamiaru się chwalić...

– Serio? – Uniosłem brwi, jasno dając do zrozumienia, że nie wierzę w jego zapewnienia.

– Oj, może tylko troszeczkę – zażartował, przepuszczając mnie w drzwiach. Od razu opadła mi szczęka.

– Ok, masz się czym chwalić – mruknąłem podziwiając przedpokój, a dokładniej czarne ściany ze złotymi zdobieniami. – Ciekawe, co cię zainspirowało...

– Nie mam bladego pojęcia, o czym mówisz. – Puścił do mnie oczko i wskazał drzwi po lewej.

Spoważniałem i niepewnie spojrzałem na przyjaciela. Vic z tajemniczym uśmiechem gestem głowy zachęcił mnie, bym otworzył drzwi. Przełknąłem nerwowo ślinę i z niemałym lękiem sięgnąłem do klamki. Moim oczom ukazał się niewielki pokoik. Poza standardowym wyposażeniem w łóżko jednoosobowe, szafę na ubrania, komodę, biurko i krzesło, dostrzegłem kilka kartonów i jakieś worki. Od razu domyśliłem się, co w nich jest.

– Ojej... Vic, nie musiałeś... – szepnąłem, zaskoczony zasłaniając sobie usta. Bałem się zrobić choćby krok.

– Musiałem, Dan. – Victor stanął za mną i położył mi ręce na ramionach. Czułem, że ledwo powstrzymuje się, by mnie nie przytulić od tyłu. – Nikt nie miał prawa rozporządzać twoimi rzeczami. Alice chciała to wszystko sprzedać, ale rodzice Christophera w tej kwestii zgodzili się ze mną i pozwolili zabrać wszystko, co nie należało do ich syna. Zapewne domyślasz się, że Alice patrzyła mi na ręce i kontrolowała każdy ruch.

✨Moc Życzeń✨ Boy x BoyWhere stories live. Discover now