ROZDZIAŁ 18 WIOLA

244 6 0
                                    



Wychodząc z odmętów snu i błogiego rozanielenia słyszałam jak by walenie do drzwi . Popatrzyłam na zegarek i była pierwsza popołudniu . O co chodzi ? Kto tak nie miłosiernie napierdala w nasze drzwi .

Wyswobodziłam się z objęć Colina i poczłapałam zaspana by otworzyć ktokolwiek to był . Gdy otwierałam nagle ktoś brutalnie popchnął drzwi z drugiej strony i wtargnął jak huragan do naszego domu . Po chwili zaskoczenia zdałam sobie sprawę że tym brutalem jest nie kto inny jak siostra Colina . Mila .

Mila . Czy coś się stało ? - można było tak wnioskować gdyż była cała rozemocjonowana i czerwona na twarzy .

No stało się . Przyszłam szybko po ciebie bo rodzimy Wi . Ubieraj się .

Heeee.... - nim dotarło co ona do mnie mówi , mój komentarz nie bardzo świadczył o mojej inteligencji .

Zrywaj się Izka rodzi . Seba zemdlał , Adin go ogarnia . Ale ona potrzebuje nas .

Mila siostrzyczko co to za raban ? Colin dziecko Podziemia się rodzi , nasze pierwsze. A wy co ? Śpicie sobie . Jest pierwsza popołudniu na boga . Chłopaki cię potrzebują , nie wiedzą co robić . Seba pomdlał jak baba a reszta panikuje . Zrób coś .

Rozumiem . Daj nam chwilę już idziemy . A ty usiądź . Bo z tych emocji sama zaraz zemdlejesz.

Z kim teraz jest Iza skoro jej olbrzyma powaliło .

No jak to z kim . Z twoją mamą . Ona jedyna zachowuje zimną krew kiedy trzeba . No i jak by nie było wydała na świat więcej dzieci niż ktokolwiek z nas więc jest tu ekspertem .

Też prawda . Dobra idę się ubrać pięć minut i jesteśmy gotowi – dobrze sapnęła niecierpliwie.

Dojechaliśmy na porodówkę godzinę później . Mama była z Izą w środku ponieważ Iza sobie tego zażyczyła . Inaczej podobno wrzeszczała że nie urodzi bez mojej mamy przy boku . I to było dobre uczucie wiedzieć że moja rodzicielka była matką nie tylko dla mnie i rodzeństwa ale również dla każdego z nich .

Seba siedział blady z wielkim siniakiem na czole musiał nieźle gwizdnąć w coś mdlejąc i wyłamywał sobie palce . Byliśmy tam wszyscy rodzina tym byliśmy . Garstka osób nie jednej krwi ale jednak rodzina z wyboru . Na dobre i złe w zdrowiu i chorobie wszyscy razem .

Chłopaki nabijali się cały czas z Sebka że pizduś z niego . Ale byli równie dumni jak on . Bogdan dumnie kroczył nie mogąc się doczekać finału porodu . Taszcząc w ręku największego miśka jakiego widziałam . Był wielkości dziesięciolatka . Mila z podekscytowania cały czas coś szczebiotała Adinowi do ucha to siadając to wstając a on się tylko uśmiechał na nią patrząc . Wojtas noworodkowi zaznaczam bobasowi przyniósł pudełko resoraków ze swego dzieciństwa . Było to urocze a zarazem głupie . Już zaplanował oczywiście przyszłość naszego brzdąca . Wiadomo będzie mistrzem wyścigów .

Colin niby zachowywał zimna krew ale pozory mylą . Chodził w tę i z powrotem poklepując chłopaków po plecach , spoglądając co chwila na zegarek . Ja czułam spokój , nawet sama byłam tym zdziwiona . Wiedziałam że gdy moja mama opiekuję się Izą wszystko będzie w porządku . Nawet Cień z nami był . Co prawda rozwalony na krześle niczym władca udawał że ma wszystko gdzieś . Ale widziałam że jest tak samo przejęty jak my wszyscy .

Podziemie #2Where stories live. Discover now