Rozdział 37

128 11 4
                                    

W samolocie nie mogłem spać. Myślałem o moim bracie. O tym, że odbije go najszybciej jak będzie to możliwe. Cały czas patrzę się w telefon na jego lokalizację. To wywołuje u mnie spokój. Co kilka minut sprawdzam gdzie się w tej chwili znajduję, aż do momentu, kiedy straciłem zasięg. Odpowiedź jest tylko jedna, rozjebali nadajnik. Od razu z nerwów zaciskam mocniej swoją szczękę. Skoro dyrektorek powiedział, że byłem u Domenico mogli się domyśleć, że coś mogłem im podłożyć aby wiedzieć gdzie będą. Jednak mimo tego wszystkiego jestem i tak spokojny o to, bo znajdę go szybciej niż każdy się spodziewa. Informacje o tym gdzie się znajduje Domenico wyciągnę od samego diabła. Bo to on jest zamieszany w to wszystko. Jestem tego pewny i już niedługo mój brat będzie z powrotem w domu.

Po wylądowaniu spojrzałem na zegarek dochodziła godzina 21.30. Od razu pojechałem do domu ojca. To z nim najpierw muszę się rozmówić. Drzwi od domu były otwarte czyli spodziewał się mnie tutaj? Z resztą czy to ważne? Wszedłem do domu, chciałem od razu iść do gabinetu ale zobaczyłem go w salonie.

- Wiedziałem, że od razu tutaj przyjdziesz. - Powiedział zadowolony z siebie.

- Doigrałeś się! Tym razem kurwa się doigrałeś. Gdzie on jest?

Byłem wściekły tym wszystkim. Nie dość, że robi jakieś lewe interesy, to jeszcze raczył odważyć się ukryć Domenico. Skąd on w ogóle wiedział o nim? Nie podaruję mu teraz tego. Rada o wszystkim się dowie, a on sam straci wszystko na co przez wiele lat pracował.

- Ale kto? - Cieszy się jak pajac. Doskonale wie, o kogo mi chodzi ale nie byłby przecież sobą jakby nie wkurwiał mnie bardziej.

- Nie pierdol mi tu! Wiem, że wiesz, że Domenico żyje!

- A o tym mówisz. - Uśmiechnął się tym swoim szyderczym uśmiechem, a mnie zbiera na coraz to większe wymioty. - No, a wiesz jakie moje było zaskoczenie kiedy Alexander zadzwonił do mnie z informacją, że widzi już umarłych? Jak się okazało to taki całkiem żywy jak na martwego był twój brat. Nie rozumiem tylko dlaczego powiedziałeś mi, że nie żyje? Po jaką cholerę był ten cały pogrzeb?

- Bo tak chciałem. Jak Alexander go namierzył?

- A widzisz tu to był czysty przypadek. Szukał pewnej osoby, chciał dowiedzieć się o jej stanie zdrowia i tak przypadkiem natknął się na Domenico. Znał bardzo dobrze dyrektora kliniki i przeniósł Domenico do swojej zaufanej, aby był bezpieczny i z dala od ciebie.

- A teraz gdzie go przenosicie?

- Widzisz gdybyśmy chcieli abyś to wiedział, Alexander nie wyjebałby twojego nadajnika. Swoją drogą sprytnie im uciekłeś. Muszę przyznać, że jestem pełen podziwu dla twojego sprytu.

Mam to w dupie. Zniszczę go i nie będę patrzył się na żadne konsekwencje. Skoro zajmuje się potajemnie tym czym się zajmuje, to ja mu pokrzyżuje plany.

- Gwarantuję ci, że rada się o tym dowie. Myślisz, że pozwolą Ci w dalszym ciągu to kontynuować? Czy ty zdajesz sobie sprawę jakim gównem się zajmujesz? Rada od razu wypierdoli ciebie, a ja będę się cieszył z twojej porażki.

- Przekonajmy się o tym!

Ojciec jest coś za bardzo pewny siebie. Coś nie wygląda jakby się tym przejmował. Skoro jest taki pewny swojego losu to musiał coś wymyśleć. Nie śmiałby się teraz tak głupio gdyby nie był tego pewny. Tylko co on takiego wymyślił?

- Po co to wszystko było?

Nie rozumiem tylko jednej rzeczy. Dlaczego chciał abym się o tym wszystkim dowiedział? Dlaczego tak usilnie na tym mu zależało? Przecież teraz man go w garści.

Rossi family secrets (vol.3 Davide) (+18) ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now