Witam, przybyłam, napisałam i wstawiłam. Radujcie się moi mili bo do następnego rozdziału ho,ho daleko.
Felix właśnie robił kimbap. Stał przy wielkiej wyspie kuchennej i zwijał rolki z ryżem i mnóstwem dodatków. Właśnie tej prostej potrawy nauczył parę dni temu Hyunjin. Chociaż na samo wspomnienie tego incydentu robiło mu się gorąco. Oczywiście, że nie skończyli przygotowywać potrawy, a część składników nawet wylądowała na ziemi, ale przecież nikt o tym nie musiał wiedzieć. Dlatego teraz korzystając z chwili samotności Lee zdecydował się na samodzielne zrobienie bardzo wczesnego śniadania. Nie spali od wschodu słońca, bo postanowili zrobić sobie mały seansik jak słońce zaczynało wycieczkę po horyzoncie. Odkryli, że tu na Karaibach to widowisko jest naprawdę przepiękne. A teraz Hyunjin poszedł na plaże z tyłu zatoczki gdzie zawsze co tydzień rano ktoś przywoził zapas wody i jedzenia. Te pół roku spędzone z Hyunjinem było przepięknym okresem w jego życiu. Po dwóch miesiącach podróżowania Hwang pokazał mu tą wyspę, spędzili na niej następny miesiąc po czym wyruszyli znowu na kolejny miesiąc w podróż po Stanach. I znowu tutaj wrócili. To był już drugi miesiąc, który spędzali na ich prywatnej wyspie. Felix odpoczywał i regenerował się. Po tych wszystkich tragicznych przeżyciach przebywanie tylko z Hyunjinem na wyspie było jak zbawienie. Wystarczał mu jego chłopak i piękne krajobrazy. Oczywiście bywały dni, w których się kłócili o byle bzdury. Hyunijn odkąd wróciły mu emocje i jego choroba cofnęła się, stał się bardzo rozchwianą emocjonalnie osobą. Felix oczywiście starał się mieć to cały czas na uwadze, ale czasami po prostu nerwy mu puszczały. Ale mimo wszystko cieszył się. Wolał emocjonalne wybuchy niż zamykanie się w sobie.
Nucił sobie pod nosem zawijając następną rolkę i usłyszał drobny trzask drzwi wejściowych.
- Skarbie!- Felix krzyknął.- Masz może w tych siatach jakiś sezam bo by mi się przydał!- zapytał odwracając się i odkręcając kran. Mył ręce, gdy poczuł dziwny zapach. Świeże oceaniczne powietrze wiało przez otwarte zewsząd okna przywiewając za sobą jakieś dziwny zapach. Mocna woda kolońska wymieszana z potem. Zmarszczył nos. Tak nie pachniał Hyunjin. Jego przytłumione zmysły i brak czujności przyczyniły się do początku tego tragicznego biegu zdarzeń, który właśnie się rozpoczął.
Za późno się odwrócił. Poczuł jak ktoś przyciska mu rękę z jakąś szmatką do twarzy. W sekundzie poczuł ten ostry zapach i w ostatniej chwili wziął głębszy oddech. Rozpoznał ten odór chloroformu. Wiedział, że nie może wziąć oddechu by nie odlecieć. Miał góra trzy minuty zanim skończy mu się tlen w płucach. Zaczął się szarpać, ale trójka rosłych goryli ubranych od stóp do głów w moro i kominiarki była dosyć silna. Jeszcze jakby to był jeden. Felix w duchu jęknął. Co tu się odpierdalało, to po pierwsze, a po drugie... Hyunjin. Zimny pot obleciał go gdy zdał sobie sprawę, że nie wie gdzie jest jego chłopak, a co gorsza czy wszystko z nim w porządku. Trójka facetów zaczęła go wyciągać z domu. Szarpał się i wierzgał ile sił, ale wiedział, że tak zużyje dużo tlenu. Po chwili byli już na plaży. Felix widział jakąś nieznaną motorówkę. Łzy zaczęły lśnić mu w oczach. Co robić, co robić? Tylko to miał w głowie. Drapał, wyrywał się, wykręcał nadgarstki, ale silne łapska trzymały go w żelaznym uścisku, a dłoń z watą przesiąkniętą usypiaczem nie chciała się ruszyć o milimetr.
YOU ARE READING
Już nikt nie zginie {Hyunlix część II}
ActionNo to co, czas na rundę drugą. Wydawać by się mogło, że ta zwariowana, pokręcona do granic możliwości historia z tyloma tajemnicami już się skończyła. Hah, ale kto by się na to nabrał? Sądziłeś, że po tych wydarzeniach Felixa i Hyunjina czeka spokoj...