Rozdział 9

228 10 0
                                    

Pov Larissa

- Witaj, siostro - jego głos wżarł mi się głęboko w umysł. To musiał być żart.

- Siostro? - odezwała się dziewczyna obok niego - O co tu chodzi?

Daniello spojrzał na mnie z uniesioną brwią.

- Kto to jest? - spytał patrząc na Vittora.

- To mój brat - szepnęłam tak cicho, że nie wiem czy mnie usłyszał. Z każdą chwilą upewniłam się, że to nie jest żart.

Nie mówiłam Daniello o mojej przeszłości, nie widziałam w tym sensu. Tym bardziej, że Vittor był jedną z tych osób, które chciałam zapomnieć. Patrzenie na niego bolało inaczej.

- Moja siostra to pieprzony Jezus Chrystus. Zmartwychwstała z grobu - każde jego słowo zbliżało mnie do granicy płaczu.

Jakie były na to szanse?

Teraz pluję sobie w brodę, że nie pytałam o nic związanego ze ślubem.

- Dawno się nie widzieliśmy. Chyba ostatnio na pogrzebie - parsknął, a ja stałam jak wmurowana - A no tak, trumna była zamknięta. Elena mi nie uwierzy jak się dowie. Jej ukochana siostrzyczka jednak żyje i ma się wspaniale - teraz to już poczułam wymioty w gardle.

- Jaki pogrzeb, o co tutaj chodzi? - szatynka obok chłopaka zwróciła na siebie jego uwagę. Złapał jej dłoń i rzekł:

- Moja siostrzyczka upozorowała własną śmierć - czułam pętlę na szyi. To się nie działo naprawdę.

Daniello odnalazł mój wzrok.

- Larisso, o czym on mówi ? - głos matki szatyna dochodził do mnie jakby przez szkło.

Po prostu stałam i patrzyłam na brata. Nie umiałam się odezwać, choć musiałam w końcu coś powiedzieć.

To nie mogło się gorzej potoczyć.

- Może mam się jeszcze spodziewać, że mój szwagier żyje? - patrzył na mnie z nienawiścią - A nie. Może jeszcze się okaże, że zleciłaś jego zabójstwo by wieść szczęśliwe życie z nim? - prychnął patrząc na Daniello.

Nie powiedział tego. Nie powiedział tego. Nie powiedział tego.

Musiałam stąd wyjść. Wyrwałam się z ramion Daniello i wybiegłam z domu. Nie miałam pojęcia gdzie jestem po prostu wyszłam przed budynek i poczułam łzy w oczach. To jest jakiś naprawdę nieśmieszny żart.

Zanim zrobiłam następny krok poczułam dłoń na ramieniu. Szatyn obrócił mnie w swoją stronę i uniósł mój podbródek bym na niego spojrzała, gdy chciałam odwrócić wzrok.

- Lars, spokojnie - nie umiałam się uspokoić. Nie teraz - Nic się nie stało...

- Nic się nie stało? Za kogo ma mnie teraz twoja matka? Kim się stałam w oczach twojej rodziny? Przywykłam do tego, że Vittor był chujowym bratem, ale te słowa zabolały inaczej.

- Naprawdę obchodzi cię co myśli moja matka? - w jego oczach dostrzegłam błysk - Ja mam w dupie co o tobie myślą. Nie jesteś już tamtym człowiekiem. Nie zrobiłaś tego o co coś oskarża Vittor. Ważne, że my to wiemy - bez słowa go przytuliłam. Musiałam się wypłakać - Teraz ogarnę jakiś hotel, potem się zobaczy - wyjął telefon.

Czemu on był taki idealny?

- Co ze ślubem? Tam będzie moja rodzina, ja nie mogę... Kurwa... Vittor już pewne i tak wszystko im powie. To koniec...

- Nie pójdziemy - odparł - Pogadam z nim. Załatwię to.

- Nie odbieraj sobie tego dnia. Ty idź.

I Never Stop Dreaming About UsWhere stories live. Discover now