vent

12 4 6
                                    

Długo już tu nic nie opublikowałam, nawet nie zdałam sobie sprawy. Niedługo wstawię wiersze. Mam je gdzieś spisane, muszę tylko przenieść na wattpada.

Vent zawiera dość obrzydliwe opisy. Bulimia jest obrzydliwa, a nawet nie jestem pewna, czy ją mam.

Wpis dotyczy głównie wczorajszego dnia, ale potrzebuję wprowadzenia. Przez ostatnie kilka tygodni nie wymuszałam wymiotów. Przed tym okresem robiłam to dość często jak na mnie. Przestałam, raczej ze względu na brak okazji niż na ogarnianie ed, choć brałam pod uwagę również stan moich zębów. Czułam przez większość czasu na nich osad, bolały i zżółkły. Nic fajnego. Od dawna nie rzygałam w domu, bo zazwyczaj nie jestem tu sama. Częściej moje przeczyszczanie polega na ćwiczeniach lub tabletkach przeczyszczających. Nie ufam sobie na tyle, by rzygać i jednocześnie spuszczać wodę, by to zagłuszyć, nie wierzę, by to wystarczyło do zniwelowanie dźwięków krztuszenie się. Większość więc wymuszeń działa się w szkole, gdzie zazwyczaj nie mam takich napadów jak w domu. Siłą rzeczy nie robię tego, jeśli mam pusty żołądek. Wczoraj moi rodzice, siostra, wujek, ciocia raz kuzyn mieliśmy grilla, u nas na podwórku. Kiełbasa, chleb, sałatka, wszystko git i nagle się zorientowałam, że mam możliwość przeczyszczenia. Nawet dość luksusowego, bo łazienkę mam większą, niż kabina w szkole. Cały czas się bałam, że ktoś wejdzie do domu, ale zaczęłam. Okropnie szło, bo między jedzeniem nie piłam. Wyleciało trochę sałaty oraz krew. I to jest niepokojące. Kurczę, ledwo zaczęłam, a tu krew? Olewam to i znów wymuszam. Więcej krwi, jedzenie praktycznie nie wychodzi. Równocześnie serce zaczyna boleć. Nawala tętno, to wiadomo, ale przedtem nigdy nie czułam takiego bólu. Nie był jakiś mocny, że nie do wytrzymania, ale sam fakt mnie zaniepokoił. Wstaję, czując serce jakoś za mocno, patrzę w lustro - znów luksus, w szkole ogarniam się przed komórką - ale moje odbicie też jest masakryczne. Wyglądam, jakbym przepłakała ostatnią godzinę. Zazwyczaj aż tak nie puchnę, nie robię się aż tak czerwona. Pękła mi żyłka w prawym oku, ale to akurat nic strasznego, bywa. Szybko ogarniam wygląd. Wychodzę, piję jeszcze w kuchni szklankę wody i to też boli. Samo gardło nawala od wciskania tam paznokci, znam to, bo zazwyczaj rzygam przez ręce (btw; jak już to robicie, to serio lepiej rękoma niż czymkolwiek innym, uwierzcie na słowo, że inne rzeczy niszczą gardło bardziej, no i istnieje prawdopodobieństwo zakrztuszenia się nie tylko wymiocinami, ale także tą rzeczą), lecz wczoraj czułam, jak ta chłodna woda przepływa przez cały przełyk, który szczypał. Obrzydliwe. Czułam niemoc w całym ciele, nawalało mi serce i przez sekundę mogłabym przysiąc, że przełyk mi zaraz pęknie. Dużo osób nie zdaje sobie z tego sprawy, ale pęknięcie przełyku podczas rzygania jest dość częste, w dodatku zwykle śmiertelne. Rzadsze jest pęknięcie żołądka, z kolei jeszcze bardziej wiąże się ze śmiercią. Po prostu myślałam, że zejdę, stojąc w kuchni. Pierwszy raz chyba tak do mnie dotarło, że to, co robię, może mnie w każdej chwili zabić. Symptomy przeszły jakiś czas później, więc się uspokoiłam. Zeszłam na dół. A tam mama i ciocia prześcigają się w znajomości kaloryczności o kiełbasach. Jakim cudem się tam nie rozpłakałam to już sama nie wiem. Moja mama jest najlepszą kobietą, jaką znam, jednak boję się przebywać z nią na jakichkolwiek uroczystościach, bo temat zdrowego jedzenia zawsze wypływa. Moja własna matka jest moim największym triggerem. Często mam wrażenie, że nie weźmie mojego ed na poważnie, dopóki nie schudnę. Nie mam siły ani ochoty jej tłumaczyć, że ed ≠ chudość. Płakałam, bo powiedziała, że nie mam jeść już czekolady. Miałam ochotę jej wtedy wykrzyczeć w twarz coś w rodzaju "przecież i tak ją zjem podczas innego napadu, czemu nie widzisz ile jem, czy uważasz że przy tym ile jem jest możliwe zachowanie stabilnej wagi a nie tycie" itp.. Wracając do sytuacji z wczoraj, po pewnym czasie poszłam znów do domu, by wziąć tabletkę na przeczyszczenie. Teraz jest po drugiej w nocy, a ja męczę się z bólem brzucha. Nie żyję z samą bulimią jakoś mega długo, pewnie z trzy lata. Jeszcze mniej czasu się przeczyszczam. Nie robię tego codziennie. Widziałam o wiele gorsze opisy życia bulimików na twitterze, obrzydliwe opisy. A jednak wczoraj byłam przekonana, że umieram przez bulimię. I nadal nie jestem pewna, czy zasługuję na określenia tego zanurzenia bulimią. Określone jako "klasyczne" zachowania według osób chorych to m.in. obsranie spodni (nie doświadczyłam i mam nadzieję, że nigdy nie doświadczę), ale naprawdę wiele osób je swoje własne wymiociny i w tym momencie jestem w stanie to zrozumieć. Jadłam rzeczy, które nie są przeznaczone do jedzenia, więc czemu nie coś, co ze mnie wyszło? Ten głód jest okropny. Nie umiem przestać jeść. Wstydzę się tego, ale nadal nie potrafię zastopować. Płakanie bo się zjadło za dużo + wyrzuty sumienia jest jednocześnie rykiem, bo zjadło się za mało + głód, którego nie da się zaspokoić. A triggery są wszędzie. Po pierwsze, moje ciało. Po drugie, jestem kpopiarą i zauważam, jak bardzo dowalają mnie zdjęcia części idolek. A malespo już totalnie uderzają mocniej. Moim zespołem #1 są bts, a #2 skz, więc największe triggery. Po ostatnich zdjęciach Jeongina prawie się zryczałam. Kocham ich, ale ich komentarze są przerażające.

Anyway, śpijcie dobrze. Ja też juz się kładę. Potrzebowałam to z siebie wyrzucić i najlepiej zapomnieć, więc byłabym wprost wdzięczna za olanie tego rozdziału. Dobranoc!

odwagiWhere stories live. Discover now