Nasz mały psychopata

57 9 11
                                    

Barty spał sobie spokojnie w swoim łóżku w swoim pokoju. Albo raczej nie spał, a jedynie czuwał aż jego budzik zadzwonił punktualnie o szóstej trzydzieści i go "obudzi". Barty myślał, że w jego już prawie  siedemnastoletnim życiu, nic go nie zaskoczy. No właśnie, za niedługo ma w końcu urodziny.

Barty nie rozumie jaki sens ma obchodzenia urodzin. W końcu kiedyś i tak każdy umrze, a o zmarłych się z czasem zapomina, nawet jeśli się tego nie chce.

Chłopak spokojnie sobie leżał w swoim ciepłym, wygodnym i miękkim łóżku, pozwalając sobie przy tym na odrobinę lenistwa. Bo w końcu i tak nie śpi. Mógłby wcześniej wstać i przed śniadaniem powtórzyć sobie jeszcze materiał na nowy rok szkolny. Mógłby, ale tego nie zrobi bo według jego planu ma być w łóżku od dziesiątej wieczorem do szóstej trzydzieści rano. A Barty Junior wie, że jeśli chce się osiągnąć sukces to trzeba trzymać się ściśle określonego planu. Tak powtarza jego ojciec i tak powtarza również i on sam.

W końcu nastolatek doczekał się dźwięku swojego budzika i bez żadnego problemu dźwignął się na nogi. Udał się do łazienki, która sąsiadowała z jego komnatą, by tam ubrać na siebie już białą koszulę, czarne spodnie, czarne eleganckie buty, wsunąć pasek do spodni oraz zawiązać krawat w barwach jego domu. Ułożył też starannie swoje słomiane włosy i tak ubrany zszedł na dół, gdzie Mróżka zrobiła mu już śniadanie.

-Dzień dobry matko- przywitał się ze swoją rodzicielką całując ją w policzek, a następnie usiadł przy stole i zaczął pałaszować śniadanie dla niego przygotowane. -Ojciec jeszcze nie wstał?- zdziwił się chłopak.

-Nawet się jeszcze nie położył. Nie wrócił na noc do domu. Ta praca go pożera- oznajmiła z żalem kobieta. -Nie wiem czy sama nie będę musiała odwieźć cię na dworzec.

-Jeśli będziesz czuć się na siłach.  Idę do siebie. Niech Mrużka mi powie jeśli ojciec by wrócił.

Barty udał się z powrotem po schodach do siebie, gdzie zamknął drzwi na klucz by mieć święty spokój i zaczął po raz kolejny powtarzać materiał z transmutacji, którego i tak będzie się dopiero uczyć w tym roku. Młody czarodziej opanował go już jednak dawno temu, ale wiedział, że systematyczna nauka jest ważna, więc uparcie powtarzał.

Tak też zleciały mu kolejne trzy godziny, a gdy sprawdził godzinę, zegarek wskazywał kwadrans po dziesiątej. Czas się zbierać na peron.

Wtem usłyszał odgłos, który wydają skrzaty domowe podczas deportacji, a gdy spojrzała w kierunku, z którego dobiegł dźwięk, ujrzał Mrużkę.

-Paniczu Barty, pański ojciec panicza oczekuje. Niech panicz się pośpieszy- poprosiła skrzatka i zanim chłopak zdarzył cokolwiek odpowiedzieć zniknęła.

Barty więc szybko zebrał książki do torby i razem z kufrem zszedł na dół gdzie czekał już na niego jego ojciec.

-Dzień dobry ojcze...- przywitał się Barty Junior, ale Barty Senior mu przerwał.

-Spóźniłeś się. Nie ma czasu. Idziemy- i wyszedł nie czekając na syna.

-Do zobaczenia matko- pożegnał się szybko ze swoją rodzicielką Barty, a następnie wybiegł za ojcem, który ze zniecierpliwieniem czekał na syna by móc się z nim przeteleportować na dworzec.

Mężczyzna nie spojrzał nawet na syna, a jedynie wystawił prawą rękę by syn miał się czego chwycić. Nastolatek również nie kwapił się do rozmowy z ojcem i bez słowa chwycił wystawioną rękę swojego ojca, a mężczyzna bez słowa przeteleportował ich obu na peron 9¾.

Pociąg już stał i czekał aż wszyscy uczniowie się do niego załadują. Na samym peronie nie było jednak jeszcze tłoczno bo do odjazdu zostało jeszcze pół godziny. Ci starsi uczniowie przyszli jednak wcześniej wiedząc, że trzeba zająć sobie wcześniej przedział, jeśli chce mieć się ten lepszy i nie dosiadać się do innych. Barty zaczął wypatrywać swoich znajomych, ale niestety jak na złość nie mógł żadnego z nich znaleźć.

Paper rose |Rosekiller|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz