Mecz

42 0 0
                                    

- I tym pięknym rzutem mamy kolejne 10 punktów dla Gryffindoru! - Krzyknął komentator meczu, a gwizdy ze strony gryfonów rozchodziły się po całym stadionie.

Aurora wkurzyła się. Slytherin przegrywał. Fakt, gryfoni mieli tylko kilka punktów przewagi, ale to ślizgoni, byli na straconej pozycji. Dziewczyna nie mogła pozwolić, aby Potter wygrał. Może i był dobrym graczem i zapewne lepszym od niej, ale nie mogła się poddawać. Nie, dopóki miała w sobie nadzieję, siłę i motywację. Slytherin musiał wygrać za wszelką cenę.

Dziewczyna szybko podleciała do piłki, która uciekała przed dwoma gryfonami. Po chwili złapała ją i slalomem wyminęła ich. Poleciała prosto do bramki, co jakiś czas wymijając innych graczy. Kiedy znalazła się na odpowiedniej odległości, rzuciła piłką prosto w sam środek obręczy.

- 10 punktów dla Slytherinu! - Dziewczyna po usłyszeniu tych słów, chytrze się uśmiechnęła. Jeszcze kilka takich trafień i Slytherin będzie na wygranej pozycji.

Kilka minut później, szukający zaczęli gonić złotego znicza. Dziewczyna nerwowo oblizała wargi. To nie tak miało być. Szukający Slytherinu był osłabiony po chorobie i to cud, że mógł brać udział w meczu. Jakie miał szanse ze zdrowym, silnym mężczyzną?

Przez jakieś pierwsze 15 minut meczu, nic ciekawego się nie działo. Żaden z szukających nie złapał złotego znicza. Jedynie, ścigający zdążyli wyrównać wynik meczu.

W pewnym momencie, Aurora przejęła piłkę. Nie miała już jej w rękach od dłuższego czasu, więc z radością leciała z nią przez całe boisko. Tym razem trudniej było dziewczynie podawać piłkę innym graczom, ponieważ gonili ją ścigający domu Lwa. W momencie, kiedy rzuciła wycelowaną piłką, jeden z nich przypadkiem strącił ją z miotły. Nie była na to przygotowana. Czuła jak jej ciało bezwładnie dryfowało w powietrzu, a ona nic z tym nie mogła zrobić. Spadała z niewyobrażalną prędkością i była przygotowana na upadek. Zakryła głowę w swoich ramionach. Całe życie przeleciało jej przed oczami. Miała jedynie nadzieję, że przeżyje i nie będzie mocno pokiereszowana.

W pewnym momencie poczuła jak coś, a raczej ktoś złapał ją za tył szaty. Nie widziała twarzy swojego wybawcy, ale była mu dozgonnie wdzięczna.

- Mam cię - powiedział i po chwili pomógł jej wejść na miotłę. Przez wiatr i buzujące w niej emocje nie potrafiła rozpoznać do kogo należał głos. Mimo to, Aurora była wdzięczna chłopakowi. Uratował ją niemal w ostatniej chwili. Wolała nie myśleć co by się stało, gdyby tego nie zrobił.

Aurorze udało jej się jedynie zobaczyć, że uratował ją jakiś gryfon. Słabo cokolwiek widziała, ponieważ cały czas była zszokowana i nic do niej nie dochodziło. W dodatku zaczęły jej się pojawiać mroczki przed oczami, a obraz stał się jakby cały rozmazany. Wszystkie dźwięki słyszała jakby za mgłą. Te wszystkie wiwaty i gwizdy były jakby oddalone. Czuła jedynie jak jej całe ciało się trzęsło z nerwów. Powoli wszystkie siły ją opuszczały. Robiła się coraz słabsza, a gryfon poczuł jak jej uścisk nie był już taki silny jak na początku.

- Wytrzymaj jeszcze trochę - powiedział poważnie i bezpiecznie leciał z nią w stronę punktu medycznego, który znajdował się na drugim końcu boiska. Nie zwracał uwagi na komentatora i te wszystkie dźwięki wydawane przez widownie. Nie liczył się dla niego nawet wynik meczu. W tamtej chwili najważniejszym było dla niego odstawienie blondynki w bezpieczne miejsce.

Dosłownie kilka metrów przed punktem medycznym czuł jak dziewczyna całkowicie go puściła. Chwycił ją w pasie i natychmiastowo zszedł z miotły. Wziął Aurorę na ręce i podbiegł do nauczycieli trzymających nosze. Dziękowali mu za ratunek uczennicy, ale do chłopaka to nie docierało. Był w szoku. Ocalił ją. Ledwo, ale ostatecznie udało mu się to. Kazali mu wrócić do gry, ale chłopak patrzył się nieprzytomną blondynkę. Bał się, że coś poważnego jej się stało, mimo że tylko zemdlała. Dopiero, kiedy nauczycielka od lekcji gry w Quidditcha przywoła jego miotłę, która leżała kilka metrów dalej i podała mu ją, z powrotem brał udział w grze.

Niestety, było już za późno. Dosłownie minutę później ślizgon złapał złotego znicza. Jamesowi było wszystko jedno. Wcale nie przejął się przegraną. Najzwyczajniej ona go nie obchodziła. Chciał się jedynie zobaczyć z Aurorą. Musiał mieć pewność, że nic się poważnego jej nie stało.

Szaleństwo | James PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz