6. Pełnia //Remus//

143 11 19
                                    

Siedziałem na łóżku, powtarzając na transmutację i powoli pisząc esej z eliksirów. Szczerze? Nie chciało mi się tego robić. Esej miał być na co najmniej trzy rolki pergaminu, a jego temat to Jakie antidota są najlepsze?  Jakby pisanie wypracowania, miało jeszcze jakikolwiek sens...praktyka przynosiła więcej efektów. 

W klasie najlepsza była Lily. Umiała zrobić wszystko perfekcyjnie, zgodnie z instrukcją, a nawet potrafiła wykombinować całkowicie oryginalny sposób na daną czynność, dzięki swojej wiedzy. Siedziała jeszcze parę lat temu ze Snapem na eliksirach, ale od dwóch lat unika go jak ognia. Nienawidziłem go, nie za to, że żyje, czy po prostu uprzykrza życie nam (chociaż to też było szczególnie denerwujące), ale bardziej za to, jak nazwał Lily. Szlama. Nie zasłużyła na to, zwłaszcza dlatego że zawsze próbowała go wybielić. Była dla niego dobra. Dodawała słońca, do jego mrocznego życia, a potem tak paskudnie ją potraktował. 

Zanim się zorientowałem napisałem już totalne bzdury na pergaminie. Zamiast na temat, napisałem moje myśli, które były chaotyczne. Zmiąłem kartkę i cisnąłem ją w kąt pokoju. Byłem zły i nie wiem dlaczego. Pełnia miała wypadać...Nie wiedziałem. Jak mogłem o tym zapomnieć?!  Podszedłem do szafki, która stała koło mojego łóżka i wyciągnąłem z niej nieduży kalendarz. Był cały w naklejkach od dziewczyn i w brokacie do powiek Syriusza. Pomimo tej całej "oprawy" nadal był czytelny. 

Spojrzałem na niego, gorączkowo szukając, który mamy dzień. Piątek. 21 września 1978 roku. Przeklęta pełnia. Odłożyłem do szuflady zmorę mojej świadomości i usiadłem z powrotem na łóżku. Miałem już napisaną jedną rolkę pergaminu, druga, którą zacząłem leżała na podłodze, książki nadal leżały na pościeli wraz z Prorokiem Codziennym. 

To co rano przeczytałem zszokowało mnie i zaniepokoiło do szpiku kości. Kolejne zaginięcia były normą, ale przeczytanie o rozszerzaniu wpływów Tego Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać wśród uczniów Hogwartu, było niespodziewane. Niby skąd..? Jak..? Rodzice by na to pozwolili? A może przyłączyli się do niego tylko pełnoletni uczniowie? Nie wiedziałem i nie wiem, czy chciałem wiedzieć. 

Było to okropne. Większość uważa to za zwykłe plotki. Nawet sam minister uspokaja społeczność czarodziejów i twierdzi, że to są zwykłe farmazony, bełkot szaleńców. Pomyślałem, że to i tak będzie ważna informacja. Bo przecież, to nie jes- nie dokończyłem gonitwy swoich myśli, kiedy przez drzwi do dormitorium wpadł James, cały w skowronkach z wypiekami na twarzy i rozanielonym wzrokiem. 

- Remus, ja się chyba zakochałem - wyznał rozmarzonym głosem. Opadł teatralnie na moje łóżko, przygniatając sobą książki. 

- A cóż to za szczęśliwa dziewczyna zasłużyła na twoją uwagę? - zapytałem śmiejąc się. Ten na to wywrócił oczami, po czym odpowiedział tajemniczym głosem: 

- Dowiesz się w swoim czasie - uśmiechnął się. - Właśnie, skoro o miłości mowa, gdzie Syriusz? 

- Pewnie siedzi na pogadance u McGonagall, przecież transmutował szklankę " w bardzo nieprzyzwoity przedmiot do zaspokajania swoich własnych potrzeb hormonalnych" jak to powiedziała Minnie

- Ale ten wibrator byłby przydatny... - powiedział z nutą wstydu w głosie. Tak. Taki temat był dosyć wstydliwy, po akcji zeszłorocznej, gdzie...no...zobaczyliśmy coś czego na pewno nie chcieliśmy widzieć. - Idziemy na kolację? - zmienił szybko temat. 

- Możemy, Syriusz pewnie za niedługo do nas przyjdzie - zgodziłem się. Wygoniłem Jamesa z mojego łóżka, poskładałem książki i odłożyłem je na miejsce. Przywołałem różdżką kulkę pergaminu, która leżała gdzieś w odległym kącie, obok szafy i położyłem ją na moim wypracowaniu. 

Last year//JEGULUS//Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang