Rozdział 20

401 66 9
                                    

Chloe

- Mój ojciec przez wiele lat stosował wobec mnie przemoc fizyczną i psychiczną...

Po tych słowach wydaję z siebie ciężki do określenia dźwięk. Coś pomiędzy parsknięciem, krzykiem, a piskiem. W pomieszczeniu zapada cisza. Spoglądam na Vincenta, na którego twarzy dostrzegam jak bardzo ciężkie było dla niego to wyznanie i w ogóle jak trudny jest temat jego ojca. Czy się dziwię? Nie. Owszem przez większość życia wychowywałam się bez rodziny, ale przynajmniej miałam wokół siebie panie pracujące w domu dziecka, które martwiły się o nas, pomagały w pracach domowych, przyszły czasem porozmawiać, albo trwały przy nas, kiedy chorowaliśmy. Nie przywiązywaliśmy się z nimi emocjonalnie, ale były tam, kiedy któreś z nas potrzebowało obecności drugiego człowieka. Obawiam się, że to co za chwilę opowie mi Vincent, będzie daleko odbiegało od mojego dzieciństwa i sprawi, że będzie ono wyglądało sielankowo.

- Vincencie... - zaczynam głosem pełnym emocji - Ja...

- Czy pozwolisz mi to z siebie wyrzucić? - pyta, z nadzieją w oczach.

Jeszcze nie widziałam tego mężczyzny tak bezbronnego i otwartego. Jego twarz zawsze zimna i opanowana ukazuje teraz pełną gamę emocji zaczynając od wstydu po wyrzuty sumienia i ból w czystej postaci.

- Tak - kiwam głową - Śmiało. Pozbądź się tego ciężaru.

- To wszystko zaczęło się tak naprawdę w momencie moich narodzin. Jak już wiesz mam brata bliźniaka. Jeremy... Jest ode mnie starszy jakieś dziesięć minut. I to właśnie ten czas zniszczył moje życie - chwytam go za dłoń, aby dać mu znać, że jestem w tym z nim, a on mocno odwzajemnia mój uścisk - Moja mama rodziła nas siłami natury. Przy Jeremym nie było żadnego problemu, ale kiedy nadeszła moja kolej, doszło do jakiś poważnych komplikacji w wyniku, których zmarła.

Zamieram. Do oczu napływają mi łzy. Nagle dociera do mnie, co jest przyczyną tak ogromnej nienawiści mężczyzny do ojca i wzajemnie.

- Czy?...

- Tak - potwierdza spoglądając mi w oczy - Odkąd pamiętam ojciec obwinia mnie o jej śmierć. Uważa, że to moja wina i lepiej by było, gdybym to ja wtedy umarł, a on mógłby kontynuować swoje życie z ukochaną żoną i upragnionym synem. Wielokrotnie to od niego słyszałem. Przez lata byłem dla niego workiem treningowym. Kiedy miał gorszy czas bił mnie prawie do nieprzytomności. Używał do tego bicza lub po prostu pięści, a jeśli coś przeskrobałem zamykał w sypialni na cały dzień. Kilka razy po jego wybuchu był zmuszony zawieść mnie do szpitala, gdzie wciskał wszystkim kit, że wdałem się w bójkę. To były prywatne szpitale, takie gdzie patrzą tylko na wysokość przelewu, który wpływa na ich konto. Nikt nigdy nie zainteresował się chłopakiem, który niby non stop wdaje się w bójki. Oprócz siłą atakował mnie także słownie. Obwiniał o śmierć mamy, wyzywał od głupców, nic nie znaczących śmieci i nierobów. Poniżał przy każdej możliwej okazji. Potrafił nawet grozić, że się mnie wyrzeknie i wyrzuci na ulicę, żebym zamieszkał ze szczurami, bo to one są moją prawdziwą rodziną.

Nie wytrzymuję. Puszczam rękę mężczyzny, na co spogląda przerażony, obchodzę stół i zajmuję miejsce na krześle obok niego. Łapię jego obie dłonie w swoje i kładę sobie na kolanach, aby być bliżej niego. Cała złość i zranienie, które odczuwałam po wczorajszym wieczorze znikają, zastąpione nienawiścią do jego ojca.

- A twój brat? Co on na to? Czy między bliźniakami nie istnieje jakaś specjalna więź?

- Tak. Na początku, kiedy byliśmy mali, ojciec robił mi krzywdę tak, aby Jeremy o tym nie wiedział i nic nie słyszał. Kiedy podrośliśmy, przestał się z tym ukrywać i zaczął mieszać mnie z błotem także w jego obecności. Mój brat na początku stawał w mojej obronie i wielokrotnie pocieszał mnie, kiedy po wybuchu ojca płakałem w poduszkę. Z czasem ojciec przestał się też kryć z tym, że mnie bije. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz uderzył mnie przy nim, Jeremy prawie rzucił się na niego z pięściami. Po tym zamknęli się w gabinecie ojca i nie wychodzili stamtąd przez kilka godzin. Od tamtej rozmowy ojciec już więcej nie uderzył mnie, kiedy w pobliżu był Jeremy, ale nadal pozwalał sobie przy nim na wyzywanie mnie, ale mój brat już na to nie reagował. Jeremy był oczkiem w głowie ojca. Idealnym synem, dziedzicem. Cokolwiek by nie zrobił, czy powiedział było wspaniałe i idealne. Bardzo często byłem do niego porównywany, a jakiekolwiek moje sukcesy, były niczym w porównaniu do osiągnięć Jeremy'ego. To sprawiło, że delikatnie się od siebie odsunęliśmy. W podstawówce poznałem Christiana i Josha, którzy pomimo moich problemów z nawiązywaniem kontaktów i nieufnością, bardzo szybko stali się dla mnie bliżsi niż własna rodzina.

Relacja z wyboru  | Dary losu #3 | W TRAKCIEWhere stories live. Discover now