Rozdział 28

375 56 5
                                    

Chloe

Nareszcie przychodzi dzień sesji dla Ashlery. Przez ostatnie dwa miesiące razem z Jasmine i jej zespołem ciężko pracowaliśmy nad tym, aby wszystko było perfekcyjne.

Po wspaniałym koncercie staram się wyrzucić z myśli to co zdarzyło się w drodze na arenę, oczywiście nie wyznanie miłości, i skupić się na pracy. Cały czas jednak nie daje mi spokoju Vincent. Jego opanowanie, skupienie i niesamowity refleks w tamtym momencie nas uratowały. Gdybym jechała z kimkolwiek inny, jestem pewna, że nie uniknęlibyśmy zderzenia. Zastanawiam się, czy aby na pewno Vincent opowiedział mi całą historię swojego życia, ale jeśli nie, to czy mogę być na niego zła, skoro sama zatajam przed nim, bardzo ważną informację dotyczącą nas oboje?

Odkąd oficjalnie staliśmy się parą, czuję się jakbym latała w chmurach. Niby minęły dopiero dwa dni, ale mam wrażenie, że wyznanie miłości zbliżyło nas do siebie jeszcze bardziej i pierwszy raz w życiu czuję, że znalazłam swój prawdziwy dom.

- Pobudka!

Uchylam zaspane oczy na dźwięk głosu Vincenta. Dostrzegam go uśmiechniętego z tacą pełną jedzenia w rękach.

- Czy ty...? - unoszę się i opieram o zagłówek.

- Śniadanie do łóżka - oznajmia i kładzie przede mną podstawkę.

- Siadaj - wskazuję miejsce obok siebie - Zjemy razem.

- Z przyjemnością - zajmuje miejsce obok mnie i przyciąga do siebie - Zdenerwowana?

- Trochę tak. W końcu nie codziennie robi się zdjęcia dla naprawdę szanowanej marki i to tak popularnej jak Ashlery.

- Dasz sobie radę. Jesteś wspaniała i już pękam z dumy.

- Dziękuję. Nawet nie wiesz jakie ważne, jest dla mnie twoje wsparcie.

- To ja dziękuję, że dajesz mi możliwość bycia blisko ciebie i dzielenia z tobą życia, a teraz... - łapie za widelec, nabiera na niego jajecznicę i kieruje w moją stronę - Otwórz buzię - posłusznie wykonuję jego polecenie.

Po skończonym śniadaniu i chwili odstresowujących pocałunków biorę prysznic oraz dokładnie nawilżam całe ciało. Ubieram się w swoje ukochane czarne spodnie, biały golf i czarne botki i zarzucam płaszcz. Włosy spinam klamrą, bo i tak za chwilę zajmie się nimi fryzjer. Po odbyciu mowy motywacyjnej przed lustrem jestem gotowa do drogi.

Vincent osobiście zawozi mnie do hotelu, w którym ma odbyć się sesja. Za nimi tradycyjnie jadą Phil i Max oraz jeszcze dwóje innych jego pracowników. Niestety mój narzeczony nie może mi towarzyszyć w trakcie zdjęć, bo ma ważne spotkanie z jednym z jego stałych klientów, ale obiecał, że postara się dziś wrócić wcześniej do domu.

- Powodzenia - całuje mnie na pożegnanie - Jestem pewien, że zdjęcia wyjdą cudownie.

- Kocham cię.

- Ja ciebie też kocham - ponownie łączę nasze usta w pocałunku. Nie mogę się nacieszyć tym mężczyzną - Leć, bo inaczej za chwilę oboje się spóźnimy, a to byłoby bardzo nieprofesjonalne.

Chichocząc wychodzę z samochodu i w towarzystwie ochroniarzy kieruję się do recepcji.

- Pani King? - pyta uśmiechnięta blondynka.

- Tak.

- Pani Aston prosiła aby przekazać pani, że czekają w sali głównej.

- Dobrze, dziękuję.

Kieruję się w stronę jednej z sal hotelowych, w których organizowane są przyjęcia, a która dzisiaj służy nam za studio fotograficzne. Wchodzę do środka zaraz za Philem, który na polecenia Vincenta ma sprawdzać pomieszczenia zanim do nich wejdę. W środku dostrzegam Jas w bardzo eleganckim szarym garniturowym komplecie, która omawia coś z Paulem naszym fotografem.

Relacja z wyboru  | Dary losu #3 | W TRAKCIEWhere stories live. Discover now