19

175 29 10
                                    

Zanim zaczniemy, chcę Was uprzedzić. W tym rozdziale pojawi się fragment, który może być niekomfortowy dla niektórych czytelników, zmagającymi się z myślami samobójczymi albo ze stanami lękowymi. Odgrodzę go linią, zaznaczając początek i koniec. Jeśli nie przeczytacie tego fragmentu, to nic się nie stanie. Najważniejszy jest Was komfort.

Z rzeczy przyjemnych, to mam nadzieję, że mi wyszedł rozdział, bo nie ukrywam, stresuję się nim. Jak zawsze dla NieSpermNaMnie :)

Kolejny rozdział pojawi się 11 czerwca

Przez te kilka miesięcy nic się nie zmienił. Nadal był takim samym przystojnym chłopakiem, o zielonych pięknych oczach, pełnych wargach stworzonych do pocałunków i włosów, w które człowiek marzył, aby zanurzyć palce. Wciąż górował nad nim, bo Harry jak na złość nie urósł od wakacji nawet centymetra i wciąż miał ramiona idealne do obejmowania. Szkoda tylko, że to była zwykła atrapa, bo pod tym pięknym opakowaniem, kryło się bagno. Szkoda, że tak późno je dostrzegł.

Słysząc ciszę jak makiem zasiał, która nastała w salonie, przymknął lekko drzwi, aby goście nie mogli ich usłyszeć.

- Co tu robisz?

- Chciałem cię zobaczyć. - odpowiedział z uśmiechem, przechylając głowę, tak jak kiedyś.

- To nie jest dobry pomysł. - powiedział spokojnie Harry, uważnie obserwując twarz Dominica. Jak mógł wcześniej uważać, że ten człowiek jest piękny pod każdym względem?

- Proszę, Harry... porozmawiaj ze mną chwilę.

- Nie mam czasu z tobą rozmawiać, Dominic. Jest Wigilia, a my mamy przyjęcie.

- Wiem. Przychodziłem tutaj od kilku tygodni. Jak nie miesięcy. - skłamał płynnie chłopak, pochylając głowę i przyjmując postawę, która zawsze roztapiała serce Harry'ego. - Chciałem cię spotkać, ale nigdy cię nie było. Kiedy dzisiaj zobaczyłem cię przed domem jak bawisz się z Melonem, prawie umarłem ze szczęścia... Tylko nie miałem wtedy możliwości podejść, ale liczyłem, że spotkam cię wieczorem... I o to jesteś. Porozmawiaj ze mną, proszę.

Zielone oczy Dominica rozbłysły błagalnie, jak zawsze gdy czegoś chciał. Nie tak dawno uważał to za urocze i spełniał każdą jego zachciankę. Teraz było jednak inaczej. Dominic mu dosadnie pokazał, że nie ma w nim ani grama uroku. Jednak, skoro chłopak przychodził tu każdego dnia, to może rzeczywiście ma mu coś ważnego do powiedzenia. Może warto go przez chwilę wysłuchać? Goście poczekają.

Splótł ramiona ze sobą i spokojnym tonem powiedział:

- Masz pięć minut. Chociaż nadal uważam, że nie mamy o czym rozmawiać.

- W takim razie tylko mnie wysłuchaj. - powiedział Dominic, przysuwając się o krok, przez co Harry cofnął się, przytrzymując drzwi. Nie miał zamiaru wpuszczać chłopaka do środka. - Wiem, że to co zrobiłem, było niewybaczalne. Byłem pijany i alkohol to nie jest żadna wymówka, ale byłem pod taką presją, że straciłem kontrolę. Ale naprawdę żałuję, z całego serca cię przepraszam, Harry!

Harry pokręcił głową, wciąż blokując swoim drobnym ciałem przejścia chłopakowi.

- Słyszałem już od ciebie przeprosiny wiele razy. Nie sądzisz, że trochę za późno?

- Wiem, że cię zawiodłem. Zdaję sobie sprawę, jak bardzo cię zraniłem, nie mogę przestać o tym myśleć, ale daj mi proszę jeszcze jedną szansę.

- Szansę?! - zdziwił się Harry. - Dominic, to nie jest takie proste. Zaufanie jest jak lustro, gdy raz je stłuczesz, nie możesz go tak po prostu skleić.

Sentire tuum gustum #drarryWhere stories live. Discover now