23

61 5 6
                                    

Wszyscy bardzo się upiliśmy.

Wszyscy oprócz Pixal i Zane, którzy wysłali nas do pokoi koło drugiej.

Zazwyczaj nie pije, a co lepsze nie powinna... stało się jednak tak, że polewałam sobie równo z Colem. Namówił mnie do picia mówiąc, że przecież jeden raz nie zaszkodzi. Bo tak, miałam wlać w siebie tylko jednego shota. Wyszło ich o wiele więcej. Lloyd już dawno przede mną sobie odpuścił i jedynie z nami rozmawiał trzymają mnie za udo.

W pokoju przebrałam się w piżamę wciąż rozbawiona tym, co się działo. Tym całym alkoholem krążącym w mojej krwi. Sięgnęłam do najwyższej z szuflad w komodzie pod drzwiami i zaczęłam szukać gumki do włosów. Chciałam iść zmyć to, co miałam na twarzy, powoli irytowała mnie szminka, korektor, puder i wszystkie inne kosmetyki, których nazw za nic nie mogłam spamiętać. Czując jednak ciepłą rękę na plecach, widząc kontem oka jak blondyn pochyla się aby zajrzeć w to samo miejsce co ja, serce zaczęło bić mi szybciej.

- Czego szukamy? – zapytał wykonując okrężne ruchy po mojej skórze.

- Czegoś do spięcia włosów – szepnęłam odwracając głowę w jego stronę.

- Zabezpieczasz się jakbyś miała zwracać? – zażartował ze mnie.

- Nigdy nie rzygam po alkoholu – zapewniłam go. – Mam do tego lepszą głowę niż cały klasztor razem wzięty.

- Tak? – zapytał podnosząc do góry kącik ust. Zakotwiczył wzrok na moich wargach, które niedbale przygryzłam. – Nie rób tak.

- Jak? - zapytałam kładąc dłonie na jego klatce piersiowej. Zaczęłam powoli rozpinać guziki jego czarnej koszuli wciąż przygryzając usta.

Byłam na tyle blisko, że dziwne było, iż nasze usta nie stały się znów jednym. Gdybym się teraz wyprostowała, nasze nosy stykałyby się, ale to było naszym najmniejszym z naszych problemów. Kiedy doszłam do ostatniego guzika, pocałowałam go w policzek i odeszłam.

Uśmiechałam się skrycie do siebie czekając na jego ruch. Wiedziałam, jak bardzo go tym wkurwiłam, jak zawiodłam.

- Jesteś nieziemsko wkurwiająca – przyznał łapiąc mnie od tyłu. – Nienawidzę Cię.

Kłamca.

Przyciągnął mnie do siebie. Tym razem był agresywny. Nie czekał aż stanę równo po piruecie. Po prostu złapał mnie w uścisk, z którego w żadnym razie nie mogłam się wydostać. Przyciskał mnie do siebie, aż do momentu, w którym serca zaczęły bić nam w jednakowym rytmie. Szybkim ruchem, o którego zamiarze w ogóle mnie nie poinformował, położył dłonie na moich pośladkach i podniósł do góry usadawiając na komodzie. Owinęłam nogi wokół jego pasa. Napierałam na niego, a on stał bez ruchu. Jakbym nic nie ważyła.

- Kurwa – szepnął w moje usta z irytacją, kiedy nie szło mu rozpinanie guzików mojej piżamy. Uśmiechałam się i głucho śmiałam czując, jak niemrawo mu to idzie.

Kiedy mu się udało zdjąć ją ze mnie (nie mówię, że w tym nie pomogłam) zaczął gładzić mój brzuch i miejsca pod piersiami. Musiałam zaprzeć się na ręce z tyłu aby nie walnąć głową o ścianę.

Byliśmy pijani i szczęśliwi jak małe dzieci. Bawiąc się w „a co gdyby" mogę śmiało stwierdzić – zadając pytanie „a co gdyby tamtej nocy mi się nie oświadczył?" – że nie napiłabym się, nie było teraz tej sceny, nie siedziałabym teraz na komodzie w satynowym staniku.

Zaczął składać pocałunki na mojej szyi. Za każdym razem, kiedy miał dotknąć mojej skóry, wbijałam w jego kark jedyny zdrowy element mnie – paznokcie. Wiedziałam, że rankiem znów siądę do biurka i zacznę kamuflować grzechy naszej nocy, ale czy to miało wtedy jakąś wartość? Nie.

Każdy mój mięsień był napięty. Nie byłam pewna z czego, tak dokładnie, to wynikało. Sądziłam, że był to jednak alkohol, chociaż istniała realna szansa tego, że spowodowane było to tym, co robiliśmy, gdzie siedziałam, w jakich okolicznościach, z kim.

Poczułam jak mąci dłonią po moim lewym udzie, a w końcu znów podnosi. Przez długi czas kręciliśmy się w kółko po pokoju. Lloyd kierował swoimi stopami na ślepo, a ja przygwożdżona niemal do jego ciała uspokajałam to, co robił w moich ustach językiem, jednocześnie (nie świadomie) zostawiając czerwone pręgi na jego plecach. W tym czasie - bardziej czy mniej z wiedzą – ściskał mój tyłek.

W końcu wylądowaliśmy na łóżku. Położył mnie pod sobą, a ja wcale nie protestowałam. Chociaż to ja byłam na dole, miałam pod sobą jeszcze jego rękę, która mąciła coś przy staniku. W tym czasie dłońmi, wzdłuż jego torsu, kierowałam się w dół.

- To się źle skończy – wychrypiał przerywając pocałunek.

- Nie – odpowiedziałam kręcąc głową. – Pieprzyć to.

Zaśmiałam się cicho. Spojrzałam w oczy blondyna i przymknęłam powieki z miną godną wyzwania.

- Chyba, że się boisz.

- Nigdy w życiu – zaśmiał się. Na znak swoich słów zerwał ze mnie bieliznę i, jak sądziłam, to samo zrobił ze swoją. Nie patrzyłam w dół, bo całkowicie mnie to nie interesowało, ale odnosiłam wrażenie, że usłyszałam szmer lądujących na ziemi bokserek. Po chwili zaczął znów: - Jesteśmy cholernie pijani.

- Przestań kurwa tyle gadać – przerwałam przybliżając jego twarz do swojej na tyle, abym nie musiała podnosić szyi aby złączyć nasze usta.

Bardzo chciałam oddać mu całość roboty, ale w sprawach tak „zawaansowanych" Lloyd był całkowicie niepewny. Potrzebował dłoni, która go nakieruje. Tak więc zrobiłam. Jednym zgrabnym ruchem zbliżyłam jego ciało do swojego, wzięłam jego dłoń, którą chwilę wcześniej spode mnie wyciągnął i położyłam na swojej piersi.

- Jesteś piękną kobietą – szepnął zawieszając wzrok na moim ciele. Mącił dłonią najpierw po moim biuście, później brzuchu. – I przez to oboje skończymy w piekle.

Zaczęłam kreślić okręgi na jego torcie. W przeciwieństwie do mnie, był calutki pospinany. W jego oczach widziałam, że bije się tylko z jedną myślą.

- Jestem pierwsza na liście do piekła – zapewniłam go prostując się, w momencie, w którym złapał mnie pod biodrami.

Złączył nasze usta na krótką chwilę, która przypominała mi jak bardzo pragnę tego mężczyzny. Cholernie go potrzebowałam. Schodził w dół – najpierw szyja, później biust. Jednak, był to tylko zabieg, który miał na celu odciągnięcie mojej uwagi od tego, do czego tak naprawdę zmierzał. Później niż się tego spodziewał zorientowałam się, że moje nogi znajdują się na jego plecach. 


***

To jeszcze raz – jak z tymi dziećmi, Madelyne?

Wybacz mi || LEGO Ninjago Fan fiction | Zakończone ✓Donde viven las historias. Descúbrelo ahora