ROZDZIAŁ 16

88 19 308
                                    

ROZDZIAŁ 16

249 dni

– Więc kto to był? – spytałam, rozglądając się wokół. Panika powoli wkradała się do mojego ciała, podsyłając niepokojące myśli. – Zniknął mi z oczu.

– Może sąsiad?

– Najbliższy dom jest kilka kilometrów stąd.

– Jesteś pewna, że to nie jest jakiś głupi żart twoich znajomych?

– Nie, oni wszyscy są w środku – jęknęłam. – Przed chwilą sprawdziłam.

– Zamknij wszystkie okna i drzwi w domu i siedź tam. – W słuchawce coś trzasnęło. – Nie rozłączaj się. – W głosie mężczyzny słychać było niepokój i inne emocje, których nie potrafiłam rozpoznać. Byłam zbyt pijana, albo rozemocjonowana żeby je wyłapać.

Chodziłam po tarasie, rozglądając się na wszystkie strony. Postać stojąca na skraju lasu przerażała mnie, ale jeszcze gorsze było jej zniknięcie. To oznaczało, że ten ktoś mógł być wszędzie – nawet tuż za mną. Nie mogłam powstrzymać drżenia. Co chwilę oglądałam się za siebie.

– Dzieciaku, słyszysz co mówię? – Z telefonu dobiegł poważny ton głosu, sprowadzający mnie na ziemię.

– Tak, tak, już idę.

Z urządzeniem przyciśniętym do ucha weszłam do środka. Drżącą ręką przekręciłam zamek w drzwiach. Nikt z imprezowiczów nie zwrócił na mnie uwagi, więc dyskretnie upewniłam się, że wszystkie okna na parterze były zamknięte. Na razie nie chciałam wzbudzać paniki, bez sprawdzenia, czy mężczyzna na zewnątrz rzeczywiście stwarzał zagrożenie. Nadal miałam nadzieję, że to tylko głupi żart.

Na koniec przeszłam do tylnych drzwi, znajdujących się za kuchnią.

Chwyciłam za klamkę i pchnęłam, napotykając opór. Gdy zabierałam rękę z zimnej stali coś zapukało w okno znajdujące się z lewej strony drzwi. Podskoczyłam na ten dźwięk, a telefon wypadł mi z rąk.

– Halo? Jesteś tam? – pytał Aaron.

– Jestem – odpowiedziałam półszeptem, schylając się po urządzenie, ale mój głos zniknął na tle dźwięków imprezy. – Jestem – powtórzyłam głośniej, przykładając telefon do ucha.

– Co się stało?

– Telefon wypadł mi z ręki.

– Poza tym wszystko okej?

– Tak.

Wyprostowałam się, stając oko w oko z zakapturzoną postacią.

Zamarłam, a moją skórę pokryła gęsia skórka. Oddychałam głęboko, choć każdy wdech sprawiał ból. Chciałam wycofać się, zrobić krok w tył, ale ciało zupełnie nie słuchało poleceń, jakby skamieniało. Wystarczył jeden ruch, żebym rozsypała się w drobny mak.

Postać stojąca po drugiej stronie okna była ukryta w mroku, więc nie widziałam jej twarzy. Na tle polany skąpanej w blasku księżyca odznaczał się jedynie obrys czarnej bluzy. Mimo to wiedziałam, że wpatrywał się prosto we mnie.

Rozchyliłam usta, a wtedy nieznajomy uniósł leniwie dłoń ubraną w czarną, skórzaną rękawiczkę i przyłożył wskazujący palec w miejsce, w którym powinny znajdować się wargi.

Zamykałam i otwierałam usta, a podbródek drżał ze strachu. Postać pokiwała głową na boki, po czym zniknęła za ścianą.

Zrobiłam krok w tył, a potem kolejny, aż w końcu szybkim krokiem weszłam do salonu. Dopiero wtedy przypomniałam sobie o telefonie ściskanym w spoconej dłoni. Spojrzałam na wyświetlacz, który okazał się być czarny. Bateria padła.

Pomóż mi odejśćWhere stories live. Discover now