Rozdział 8

86 5 4
                                    

Czerń otaczała mnie ze wszystkich stron, jakby wciągała w nieskończoność bez dna. Czułam, jak przenikała moją skórę, przeszywała kości i sprawiała, że serce biło szybciej z każdą chwilą. Stałam tam sama, jedyna istota w tej bezkresnej, lodowatej pustce. Mój oddech był głośny, odbijał się echem, które zdawało się nie mieć końca.

Nagle, jakby na wezwanie niewidzialnej siły, z czerni zaczęło wyłaniać się delikatne, białe światło. Najpierw było ledwie dostrzegalne, jakby igrało z moimi zmysłami, ale z każdą sekundą stawało się coraz jaśniejsze i silniejsze. Promienie światła rozchodziły się na wszystkie strony, stopniowo wypełniając przestrzeń wokół mnie. Zimna czerń ustępowała ciepłemu blaskowi, który otulał mnie i rozprzestrzeniał się, aż objął całą nieskończoność, w której się znajdowałam.

Światło przyniosło ze sobą nie tylko ciepło, ale i poczucie spokoju. Czułam, jak strach i niepewność, które wcześniej mnie otaczały, znikają w blasku, który teraz był wszędzie wokół mnie. Stałam tam, otoczona światłem, czując jego moc i bezpieczeństwo, jakby zapewniało mnie, że wszystko będzie dobrze.

Z tego snu wyrwał mnie dźwięk budzika rozchodzący się po całym pokoju. Przez chwilę leżałam bez ruchu, próbując zebrać myśli. W głowie miałam mętlik. Spojrzałam na telefon, była szósta rano. Z wielkim trudem podniosłem się z łóżka i włączyłam natarczywe dzwonienie. Za oknem było jeszcze ciemno, a pierwsze promienie słońca dopiero zaczynały przebijać się przez zasłony. Wstałam z łóżka i ruszyłem do łazienki, próbując otrząsnąć się z resztek snu. Podczas porannej toalety myśli zaczęły krążyć wokół tego co przed chwilą widziałam w śnie, który wydawał się niezwykle realistyczny. W głębi serca czułam, że ten sen miał jakieś znaczenie, ale nie potrafiłam go zrozumieć.

Po szybkim przemyciu twarzy zimną wodą, umyciu zębów i zjedzeniu skromnego śniadania, byłam gotowy do wyjścia. Gdy wyszłam na zewnątrz, chłodne powietrze wdarło się pod kurtkę, przyspieszając moje kroki. Natychmiast założyłam słuchawki puszczając ulubioną playlistę.

Gdy dotarłam do stajni byli tam jedynie Justin i Maja, szybko się z nimi przywitałam i podeszłam do boksu Ash.

一 Cześć kochana. 一 Powiedziałam na co klacz zarżała radośnie. 一 Pojedźmy dziś do Fortu Maria, chciałabym odwrócić myśli od tej dziwnej książki i Sabine...

一 Nie przejmuj się tym, nie sądzę, żeby jakkolwiek udało im się rozszyfrować tę książkę i też jestem pewna, że kiedyś ją odzyskasz.

Uśmiechnęłam się, Ash potrafiła poprawić mój nastrój w mgnieniu oka. Weszłam do jej boksu z zamiarem przytulenia się. Położyłam czoło na jej szyi, czując jej spokojny oddech i miękką sierść pod palcami.

Po chwili ruszyłam, przygotować posiłki dla Ash na dzisiejszy dzień. Gdy już podałam klaczy śniadanie, zabrałam się za moje obowiązki stajenne na dzisiaj. Najpierw pomogłam Justinowi przenieść bale siana na padok, a następnie pozamiatałam podłogę w stajni.

Hej Justin, widziałeś może wszystkie te szczotki i resztę sprzętu do czyszczenia koni stajennych? Miałam to dzisiaj wyczyścić, ale nie mogę tego nigdzie znaleźć. Zapytałam chłopaka przechodzącego obok, początkowo planowałam zapytać o to Maję, ponieważ to ona zazwyczaj się tym zajmuje i również pomaga młodym jeźdźcom uczącym się w stajni Moorland, ale ona gdzieś zniknęła

一 Sprawdź w szafce Maji, ostatnio biega cała w skowronkach i przestała myśleć logicznie...

一 Justin! 一 Krzyknęła Loretta, która nagle weszła do stajni. 一 Mogłabym cię prosić na chwilę, chcę pogadać o czymś ważnym. 一 Powiedziała chwytając chłopaka za kurtkę, chcąc pociągnąć go za sobą. Przy tym rzuciła mi pełne nienawiści spojrzenie.

Mroczna Miłość | Sabine | SSOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz