28. Seryjni mordercy mogą mieć swoich uczniów.

162 6 0
                                    

Nicholas

Byłem wnerwiony. Na Elliota. Na Nicole. Na wszystko. A dlaczego? Bo byli nienormalni, nie zgłaszając cholernej napaści.

Jakie było moje zdziwienie, gdy wróciłem do domu od Jasmine i zastałem załamanego brata, siedzącego nad kubkiem kawy, który tłumaczył Deanowi, dlaczego Nicole wróciła cała zapłakana. Po usłyszeniu rewelacji  miałem ochotę pobiec do pokoju siostry i wytarmosić ją z łóżka prosto na komisariat. A nawet zawieźć ją tam wraz z łóżkiem.

Jednak uniemożliwił mi to Elliot, tarasując mi drogę na schody. Kazał mi się uspokoić i wyjaśnił, że sam ją na to namawiał i nie ma sensu jej teraz męczyć, bo i tak nie zmieni zdania. Awanturowałem się i dopiero po pół godzinnej kłótni ze starszym bratem na temat, co jest lepsze dla naszej siostry, zrozumiałem, że to bez sensu. Przecież policja nic by i tak nie zrobiła.

Ale ja tak.

Rankiem byłem jako pierwszy w kuchni. Co samego mnie zdziwiło, bo zazwyczaj to Elliot wstałam jako pierwszy, robiąc nam śniadanie. Postanowiłem, że jeśli już nie spałem tym razem, to ja zrobię jedzenie. Stwierdziłem, że Nicole nie będzie miała za dobrego humoru, co wiązało się z tym, że nie będzie miała apetytu. A anemia magicznie nie zniknie, prawda?

Zrobiłem więc specjalnie dla niej koktajl ze szpinaku z jabłkiem i bananem oraz usmażyłem jajecznicę. Miałem nadzieję, że namówię ją chociaż na napój. Czytałem, że szpinak ma dużo żelaza, więc byłbym dozgonnie wdzięczny, gdyby go wypiła.

— Nick? — Zaspany głos brata dotarł do moich uszu. Uniosłem głowę nad kubkiem, widząc jego poranną brzydotę. —  Przepraszam, zaspałem.

— Zauważyłem — burknąłem, krzywiąc się, kiedy ziewnął. — Weź zamknij gębę, bo połkniesz muchę.

Zaśmiał się, odchylając głowę w tył.

Co było w tym takiego śmiesznego?

— Nicholasie, muszę cię w czymś uświadomić — zaczął, siadając naprzeciw mnie. — Jest zima i nie ma much.

Wywróciłem oczami.

Na zimowanie, muchy dojrzałe wybierają suche nie ogrzane miejsca w stajniach, oborach, w pomieszczeniach mieszkalnych i tam zapadają w długotrwały sen. W ciepłych pomieszczeniach zachowują pełną ruchliwość, jak również zdolność składania jaj, więc ostatecznie mogłaby być w domu. Prawda?

Wcale tego potem nie sprawdzałem. Wcale, a wcale.

No cóż… Nieważne.

Elliot sączył swój kofeinowy napój, a ja w tym czasie próbowałem go wypytać, kto zaatakował naszą siostrę. Całe szczęście nic nie podejrzewał, więc przepięknie mi wszystko wyśpiewał. Facet nazywał się Wyatt Farley i gościu wylądował w szpitalu przez jednego z Warrenów.

Chyba zacząłem ich lubić. Ale nie za bardzo. Nie przesadzajmy, okej?

Nie wiedziałem jednak, w którym szpitalu. Ale za to znałem miejsce napaści, więc sądząc, iż miał miazgę zamiast twarzy, to zapewne zawieźli go na najbliższy SOR, który był trzy kilometry od tamtej restauracji.

Naszą rozmowę przerwał Dean z Nicole, którzy weszli do pomieszczenia. Natychmiast wstałem na równe nogi, gromiąc moją bliźniaczkę morderczym wzrokiem.

— Czy ktoś wyżarł ci mózg, czy jak? — zapytałem z drwiną. Stanęła, jak wryta, a niewzruszony moim wybuchem Dean usiadł koło Elliota, biorąc do ręki bułkę. — Nie odpowiadaj. — Machnąłem ręką, gdy się do niej zbliżyłem.

— Nicholas… — odezwał się ostrzegawczo najstarszy brat.

Stanąłem kilka centymetrów od niej, po czym zapukałem do jej mózgownicy palcem, na co strzepnęła moją dłoń.

Krew DiabłaWhere stories live. Discover now