Rozdział 8

20 5 0
                                    

Zdarzyło jej się kilka razy zaśmiać podczas rozmowy z Guriasem. Być może dlatego, że stres towarzyszący jej pierwszego dnia minął. Zresztą dowiedziała się, że poza treningami będą uczyli się różnych sposobów na zabijanie, czy manipulowanie. Również w czwartki po południu odbywają się zajęcia, mające na celu uodpornić ich na ból. Czym akurat się nie przyjmowała. Z oczywistych względów. W porównaniu do chłopaka, który nie ukrywał, że za tymi nie przepadał.

– Co zamierzasz teraz zrobić? W końcu do kolacji trochę czasu.

Elegia wzruszyła ramionami. Pogoda była ładna, ale mogło to się zmienić w każdej chwili. Wolała jednak zmoknąć niż wrócić na przydzielone jej piętro. Nawet jeśli według reguł Chilles nie mogły jej zaatakować, wolała ich dzisiaj już więcej nie spotkać.

– Chciałam pozwiedzać.

– W takim razie z chęcią ci potowarzyszę.

Do pewnego stopnia nie była z tego zadowolona. Chciała pobyć sama ze swoimi myślami. Zresztą z tyłu głowy miała, dręczącą pokusę, żeby zadzwonić do siostry. Nawet jeśli ta wiedziała, że gdyby coś jej się stało, dowiedziałaby się o tym. W końcu ojciec na pewno nie omieszkałby pokazać, jak bardzo go rozczarowała.

– Doceniam to, ale potrzebuje chwili samotności.

Gurias nie chciał tego. Obawiał się, że jedyna osoba, która nie traktowała go jak osobę trędowatą, odwróci się od niego.

– Będę w takim razie szedł obok ciebie w ciszy.

Dziewczyna przystała na jego propozycję. Ten za to zaczął myśleć o tym, jak do tego doszło. Oczywiście świadomie porzucił rolę narzuconą mu przez ojca. Zdolności odziedziczył po Celticu, był z nich ogromne dumny. Jednak dzień, w którym zabrał go do pracy, był naprawdę rozczarowujący. Zwłaszcza po poznaniu Atlasa. Ten nie skupił się na walce. Wręcz przeciwnie ważniejsze było to, jak wygląda na live. Nawet jeśli nie każdy taki był, to moment, w którym wielki budynek zasypał złoczyńcę, a ci przyjęli to z obojętnością, a nawet zadowoleniem zostanie z nim na zawsze. Zwłaszcza że chłopak mógł być trochę starszy od niego. Na ich nieszczęście był to syn Kleta. Czyli brata samego Styra. Ten im tego nie zapomniał.

– O czym tak myślisz?

Głos towarzyski sprawił, że wrócił do rzeczywistości. W jej bursztynowych oczach dostrzegł zaciekawienie. Dlatego po części chciał się z nią tym podzielić. Mimo wszystko wolał, już pierwszego dnia jej całkowicie nie ufać.

– Myślałem, że mieliśmy nie rozmawiać.

– Nie. Zmieniłam zdanie, gdy zobaczyłam, jak bardzo się zamyśliłeś. Już trzy osoby cię opluły, a przynajmniej próbowały. Jednej się udało.

Spojrzała na ramię i faktycznie. Natychmiast wytarł to obrzydlistwo.

– Zastanawiałem się nad konsekwencjami decyzji.

– Żałujesz odwrócenia się od ojca?

Uśmiechnął się pod nosem. Oczywiście, że z łatwością się domyśliła. Zresztą często dziecko dostaje moc podobno do tej rodzica lub rodziców. On zaś otrzymał identyczny dar. Co było rzadkością. Zazwyczaj się od siebie różniły.

– Nie. Mam nadzieję, że nie będę. A ty?

Elegia przymrużyła oczy. Spojrzała w bok, prosto na drzewo, pod którym dwójka osób, zapomniała, że są w miejscu publicznym.

– Nie mam takiego komfortu. W porównaniu do ciebie robię to, co każę mi ojciec.

– Dlaczego?

Na to nie miała zamiaru odpowiadać. Im dłużej nikt nie wiedział, kim był, tym lepiej dla niej. Wystarczyło, że była dla innych kpiną. Chociażby dla starej baby stróżującej w akademiku.

VILLAINS (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz