Anthea
Drzwi głośno trzaskają, gdy wpadam do domu, a policzki niemiłosiernie mnie pieką. Nie mam pojęcia, przez co jest to spowodowane i mogę się jedynie domyślać. To bardzo niekomfortowa sytuacja, która przytłacza mnie od samego początku. Doskonale wiem, że nie powinnam nawiązywać kontaktu z chłopakiem takim, jak Alessandro.
Trampki zostawiam w korytarzu i żwawym krokiem kieruję się w stronę swojego pokoju. Muszę pomyśleć o tym, co robię i jak, powinnam postąpić następnym razem.
Gdy tylko wbiegam na schody, to słyszę za sobą głos, który jak zawsze jest ciepły i serdeczny.
- Nie przywitasz się ze mną?
Biorę głębszy oddech i odwracam się na pięcie, żeby już po kilku sekundach dostrzec mamę, która siedzi na kanapie i maluję coś na płótnie. Byłam prawię w stu procentach pewna, że mama będzie jeszcze poza domem w swojej pracowni. Najwidoczniej musiałam się pomylić i kobieta wróciła szybciej do domu.
Posyłam jej lekki uśmiech i siadam na miejscu obok niej.
- Cześć. - mruczę i całuję ją w policzek. - Przepraszam, że nie zrobiłam tego wcześniej, ale musiałam cię nie zauważyć.
Mama cicho parska, a ja przyglądam się jej pracy. Na białym płótnie, jest nie kto inny jak cała nasza rodzina. Willow Scoot co jakiś czas malowała ten obraz ponownie, żeby ukazać wszystkie zmiany, które w nas zaszły. Najwidoczniej teraz, znów dostrzegła jakąś zmianę.
Lubiłam spędzać czas z swoją mamą, bo uważałam to za bezcenne. Wspólnie spędzony czas z rodzicami, był dla mnie jedną z lepszych aktywności. Ceniłam sobie te nasze wspólne momenty.
Nigdy nie potrafiłam jednak zapomnieć przykrych docinek, które rzucały do mnie dzieciaki w czasie przedszkola i szkoły podstawowej. Już jako dziecko, padłam ofiarą "niewinnych" żartów, które zazwyczaj dotyczyły moich rodziców i braci. Dzieci często wypominały mi fakt, że "mój tatuś jest już stary" - były to zwykłe słowa, choć krzywdziły one podwójnie, bo jako pięciolatka potrafiłam w nie uwierzyć.
- Dzwonił do mnie dziadek, żeby się zapytać czy wpadniemy wieczorem na kolację. - odezwała się po chwili blondynka, a ja mimowolnie uśmiechnęłam się na samą wzmiankę o starszym mężczyźnie.
- Będziemy jechać?
Mama zacisnęła usta w wąską linię.
- Raczej nie. - odpowiedziała markotnie, a pędzel zamoczyła w niebieskiej farbie. - Tata ma dużo pracy, a nie chcę jechać po ciemku sama.
- Jasne.
Mama spojrzała nagle na mnie podejrzliwie, na co zmarszczyłam brwi i przegryzłam wnętrze policzka. Boże, a co jeśli ona wie?
- Wszystko w porządku, skarbie?
- Tak, dlaczego pytasz? - odpowiedziałam bardzo szybko, a blondynka uniosła brew.
- Po prostu odkąd przyszłaś, jesteś taka...zakręcona.
Przełknęłam ciężko ślinę i z bólem serca musiałam przyznać, że byłam fatalna w kłamaniu.
- Nie, wszystko w porządku. - przekonywałam i starałam się usiąść w jak najbardziej "luzackiej" pozie. - Mam jednak pytanie.
- Nie krępuj się.
- Co ci się spodobało w tacie? - wypaliłam, a mama spojrzała na mnie zaskoczona. - W sensie...co takiego miał, że na niego spojrzałaś, choć był...dużo starszy.
Kobieta poprawiła swoją pozycję, a pędzel odłożyła na specjalną tackę. Niemal od razu mogłam zauważyć, jak rumieniec pokrył jej twarz i dekolt. Wyglądała na zmieszaną i niepewną.
CZYTASZ
Mia Cara, Anthea
Teen Fiction16 - letnia Anthea Scoot od zawsze była otoczona miłością, przez rodziców i starszych braci, którzy stanowili też jej ochronę. Utalentowana i zaradna, chwalona przez każdą napotkaną osobę. Oczko w głowie rodziców. Tylko ten jeden raz uległa pokusie...