Severus Snape był w najgorszym nastroju, jaki tylko można mieć, kiedy wybiera się na przyjęcie. Po pierwsze: wcale nie miał ochoty na nie iść; po drugie: środowy poranek spędził w gabinecie Dumbledore'a, otrzymując reprymendę za to, że Czarny Pan zaprosił na wydarzenie Victorię, jako jedyną z nowych i niedoświadczonych śmierciożerców, a Snape nie wiedział, z jakiego powodu to uczynił. Dumbledore był naprawdę zły i sfrustrowany, Snape – wcale nie mniej. Victoria wciąż była dla nich tajemnicą, której nie dało się rozwikłać żadnymi bezpiecznymi i prostymi metodami.
Kiedy wyczuł, że ktoś pod zaklęciem kameleona pojawił się blisko, ledwo powstrzymał się od głośnego warknięcia. Ta dziewczyna doprawdy była źródłem jego męki, zwłaszcza że Dumbledore dał mu ostatnią szansę na dowiedzenie się, czy była prawdziwie wierna Voldemortowi, czy nie.
– Jeśli nie dowiesz się do jutra, kim ona tak naprawdę jest, to mnie dobitnie zawiedziesz, Severusie – mówił śmiertelnie poważnym tonem dyrektor.
Snape prawie prychnął, kiedy zmierzali już z Victorią w stronę bramy, obydwoje ukryci pod zaklęciem, a on wspominał rozmowę z Dumbledore'em z poranka. Był wściekły – zarówno na Dumbledore'a, jak i niczego nie świadomą Victorię. Nie mógł wiedzieć, że ona w tym czasie prowadziła podobną batalię w swojej własnej głowie, próbując zrozumieć, czy Snape naprawdę był taki straszny i okrutny, jak zwykła o nim myśleć, czy może wcale nie, a także czy zasłużył na to, by zdemaskowała przed Voldemortem jego związek z Septimą Vector.
Kiedy pojawili się już na brukowanej dróżce wiodącej do Malfoy Manor, w którym miało odbyć się przyjęcie, zdjęli obydwoje zaklęcie kameleona. Snape zobaczył Victorię w zachwycającej czarnej sukni, która podkreślała jej szczupłą figurę. Niebieskie oczy wpatrywały się w niego z namysłem.
– Chcesz o coś zapytać? – zwrócił się do niej przez prawie zaciśnięte zęby; wciąż czuł złość.
Victoria zdała sobie sprawę, że w tych okolicznościach Snape wydawał jej się nieco mniej groźny – może dlatego, że za chwilę miała stanąć przed obliczem Czarnego Pana i jakiegoś przerażającego, podobno, czarnoksiężnika, a Snape nie kojarzył jej się jedynie z czarną magią i okrucieństwem, a także z książkami, eliksirami i esejami. Westchnęła głęboko, próbując skupić się na tym jego obrazie w swojej głowie, w którym odnajdywała chociaż względne poczucie bezpieczeństwa – potrzebowała tego. Nie przyznałaby się, ale czuła strach, mimo że miała wejść za chwilę do budynku, w którym się wychowała. Niestety – to miejsce przestało być dla niej domem, odkąd Czarny Pan ustanowił je swoją główną siedzibą.
– Wrócimy także razem, panie profesorze? Nie jestem jeszcze szczególnie dobra w teleportacji – przyznała, nieco z zawstydzeniem.
– Nie dziwi mnie to. Nie miałaś jeszcze nawet egzaminu, teoretycznie w ogóle nie powinnaś się teleportować.
– Teoretycznie nie powinnam też mieć Mrocznego Znaku na przedramieniu i opuszczać Hogwartu, by wziąć udział w przyjęciu zorganizowanym dla nowego śmierciożercy – odrzekła z ironią, kiedy ruszyli w stronę dworu. – Teoretycznie powinnam teraz siedzieć w dormitorium i uczyć się numerologii.
– Teoretycznie nie powinniśmy iść ramię w ramię na przyjęcie, i to odbywające się poza szkołą.
Victoria nagle zatrzymała się. Snape zrobił parę kroków, po czym obrócił głowę, by sprawdzić, co robiła. Ona stała nieruchomo i patrzyła na niego – znowu. Miał wrażenie, że w ciągu ostatnich dni wiele razy obdarowywała go dziwnymi, długimi, badawczymi spojrzeniami, jakby coś w nim ją zastanawiało. Czyżby miała wobec niego te same wątpliwości, jakie on miał wobec niej? Wierząc w to, przepełniony nadzieją, zatrzymał się również.
CZYTASZ
Czarna Pani | Snape/OC, Voldemort/OC
FanfictionOpowieść o dziewczynie, która rozbudziła uczucia w dwóch najbardziej skamieniałych sercach: Severusa Snape'a oraz samego Czarnego Pana. Którego wybierze i ile zrobi każdy z nich, by mieć ją u swego boku?