Rozdział 41

4.6K 175 31
                                    

Na dworze było już ciemno, gdy wychodziłam z niewielkiego supermarketu, ze sporą torbą zakupów w dłoniach. Pomimo wieczoru na zewnątrz panował uporczywy upadł, przez który moje ciało stawało się coraz to bardziej lepkie. 

Ze swobodą przemierzałam drogę do domu, gdy mój telefon niespodziewanie zadzwonił. Przystanęłam na moment, by wyjąć go z kieszeni szortów, po czym spojrzałam na wyświetlacz. Tata - uśmiechnęłam się pod nosem i nacisnęłam na zieloną słuchawkę. 

- Sprawdzasz, czy żyję? - zażartowałam, przykładając urządzenie do ucha.

Rozejrzałam się uważnie dookoła, gdy przechodziłam przez pasy i czekałam, aż usłyszę głos taty. 

- Po twoim tonie, słyszę, że masz się wyjątkowo dobrze - odparł z udawaną ulgą. 

Pokręciłam głowę i przełożyłam zakupy do drugiej ręki.

- Wszystko w porządku? - zapytałam lekko zmartwiona, gdy przez pewien czas nic się nie odzywał.

- Tak - odparł zmęczonym głosem - Jest nawet lepiej, niż przypuszczałem. Gloria pokochała Lindę, ale przez to nie mogę jej odciągnąć od tych sterczących wszędzie kolorowych krzaków - dodał z rozbawieniem.

Zaśmiałam się, przypominając sobie czasy gdy byłam jeszcze dzieckiem. Nasza ciotka nieustannie zaprowadzała mnie do swojego sporego ogrodu i wręczała mi do rąk łopatkę. Dokładnie mnie instruowała na temat tego, jak pielęgnuje się i przesadza kwiaty. Linda zdawała się równie mocno podzielać jej miłość do roślin, więc wcale mnie nie dziwiło, że większość czasu spędzały wśród nich.

- A William? - dopytałam.

- Całe dnie spędza z kuzynostwem - odpowiedział ojciec - Swoją drogą kazali cię pozdrowić i przekazać, że są śmiertelnie obrażeni, że nie przyjechałaś.

Westchnęłam, rozciągając wargi w niewielkim uśmiechu.

- Dbasz o siebie? - zapytał nagle.

Oblizałam usta, ostrożnie poprawiając telefon, który miałam przy uchu. 

- Tak - odparłam szczerze.

- To dobrze - w jego głosie można było dostrzec zauważalną ulgę.

W tle usłyszałam stłumione rozmowy i głos Lindy, który od razu rozpoznałam. Niewielkie szmery przedzierały się przez głośnik, a mój ojciec szeptał coś, co trudno było mi zrozumieć.

- Muszę już kończyć, Jen - powiedział tata - Oszaleję, gdy spróbuję placka z cukinii - teatralnie przedrzeźniał głos mojej ciotki, na co usłyszałam jęk niezadowolenia. 

Zaśmiałam się, po czym pożegnałam się z ojcem i jeszcze raz przystanęłam, by schować telefon z powrotem do kieszeni. Po chwili znów ruszyłam do przodu. Było mi gorąco i duszno, przez co w duchu przeklinałam samą siebie, za ten głupi pomysł, by przejść się do sklepu nieco dalej.

Przechodziłam przez pobliski park, myśląc o rodzinie. Tęskniłam za nimi, ale chwila spokoju i samotności, sprawiała, że łatwiej było mi sobie poukładać myśli. Zamiast skupiać się nad tym, czego oczekiwali ode mnie najbliżsi, zaczęłam zastanawiać się nad tym, czego sama tak naprawdę pragnę. I pomimo, że nie było to łatwe, w końcu przede wszystkim rozumiałam, czego nie chcę. 

Przechodziłam kolejną alejką, otulona cieniem rzucanym przez wysokie drzewa. Od jakiegoś czasu miałam dziwne poczucie niepokoju i wrażenie, jakby ktoś mnie obserwował. Nie chciałam panikować, więc jedynie odwróciłam się delikatnie i rozejrzałam uważnie dookoła. Pomimo swoich nieustannych obaw, park zdawał się być kompletnie pusty.

LOST TOM II (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz