Natalie
– A więc to dzisiaj... – wymamrotałam sama do siebie, krytycznie przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze.
Na mojej twarzy próżno było szukać szczęścia. Gdybym miała to jakoś określić,
w tym momencie nazwałabym siebie kupką nieszczęścia.W dniu własnego ślubu panna młoda powinna być rozpromieniona, prawda? Próbowałam unieść kąciki ust, ale wyszedł mi kiepski grymas, więc natychmiast zaprzestałam wszelkich prób.
Westchnęłam, po czym zacisnęłam wargi w wąską kreskę. Spojrzałam na zegarek na ścianie w mojej sypialni. Do ceremonii zostało kilka godzin, a ja modliłam się o to, by czas stanął w miejscu. Musiałam się pozbierać i na powrót odnaleźć w sobie siłę, która pomoże mi przez to wszystko przejść.
Dzisiaj miałam odegrać najważniejszą rolę w moim życiu. Druhny, które przyjechały
z samego rana, nie zdołały niczego zauważyć. Vanessy – mojej przyjaciółki – nie liczyłam.Zaśmiałam się w myślach.
Odwróciłam wzrok od lustra, bo nie mogłam dłużej patrzeć na swoje odbicie.
Podeszłam do szklanych drzwi, prowadzących na niewielki balkon. Otworzyłam je i przekroczyłam próg, chwytając dłońmi żelazną poręcz. Spojrzałam na niebo – nie było
na nim ani jednej chmurki zwiastującej deszcz czy burzę.Chociaż pogoda mi się udała.
Powinnam przygotowywać się do ślubu, panikować, dlaczego nadal nie ma fryzjerki i wizażystki. Poganiać druhny, żeby pomogły mi z suknią. Tymczasem stałam
i podziwiałam widoki.– Weź się w garść, do jasnej cholery! – warknęłam, rozzłoszczona własnym zachowaniem.
Przecież doskonale wiedziałam, że nie mam innego wyjścia.
– Natalie? – usłyszałam.
Zastygłam – nie spodziewałam się nikogo. Tymczasem on tu był. Powoli się odwróciłam. Tym razem nawet nie próbowałam przywołać sztucznego uśmiechu na twarz. Udawanie zbyt wiele mnie kosztowało.
– Zgubiłeś się? – Nie musiałam wplatać ironii w swoje słowa, ona sama tam wskoczyła.
– Jak zwykle urocza. – Wkroczył do sypialni, nie czekając na zaproszenie. Nie żebym zamierzała go zaprosić. Najchętniej wywaliłabym tego człowieka na zbity pysk. – Jeszcze się nie ubierasz? Zegar tyka. – Postukał palcem w szkiełko na zegarku na swojej lewej ręce.
Odruchowo rozejrzałam się za czymś ciężkim, czego mogłabym użyć do unieszkodliwienia padalca.
– Przyszedłeś pilnować mi czasu? – Zamknęłam drzwi na balkon i wróciłam do sypialni.
– Dla przyszłego męża też będziesz taka miła? – zadrwił, a we mnie zagotowała się krew. Naprawdę miałam ochotę go uderzyć. W dodatku ta ochota narastała z sekundy na sekundę.
– Dla niego naprawdę będę miła – rzekłam opanowanym głosem. Gdyby tylko wiedział, jak niewiele wspólnego miało to z prawdą. – Zwłaszcza w noc poślubną – dodałam i zauważyłam, że kąciki warg mojego gościa opadły. – Sprowadza cię coś konkretnego czy przyszedłeś pomóc mi w założeniu sukni?
Moje słowa wręcz ociekały sarkazmem. W jego obecności ciężko mi było go nie używać. Tacy właśnie byliśmy.
– Założyć? – Głęboki śmiech zadźwięczał mi w uszach. Mimowolnie zadrżałam
i z trudem powstrzymałam chęć objęcia się rękami. Nie mogłam pozwolić, żeby zauważył tę naturalną reakcję mojego ciała. – Zdecydowanie wolę cię rozbierać, Nat...– Potrafisz mówić tylko o jednym. Przyszedłeś w konkretnym celu? Jak widzisz, nie mam za wiele czasu, dzisiaj wychodzę za mąż. – Ręką zatoczyłam koło, pokazując mu suknię ślubną, która czekała na swoją chwilę.
– Ucieknij ze mną.
– Słucham? – Oj, teraz to się na bank przesłyszałam. Spojrzałam prosto w zielone oczy, w których próżno było dostrzec kpinę. Tak jakby nagle opadła kurtyna. Nie mogłam mu ulec.
– Ucieknij ze mną – powtórzył głośniej.
Ręce włożył w kieszenie spodni. Jego poza miała świadczyć o tym, że czuł się swobodnie. Jednak znałam go na tyle długo, aby się zorientować, że jest zestresowany.
– Chyba potrzebujesz dużej dawki świeżego powietrza. Idź na spacer. – Machnęłam ręką, próbując odgonić go jak natrętną muchę. Nie ruszył się na krok, wciąż taksując mnie wzrokiem.
– Myślisz, że żartuję, prawda? – prychnął podchodząc nagle. – Wiesz doskonale, jakie uczucia we mnie wywołujesz. Dręczyłaś mnie, prześladowałaś. Nienawidziłem cię za to i chciałem położyć dłonie na twojej szyi, i zaciskać je, aż przestaniesz oddychać...
– Odejdź – szepnęłam, ale zdawał się w ogóle nie reagować na moje słowa.
– Nie kochasz go! – warczał. Jego nozdrza falowały, jeszcze nigdy nie widziałam go tak poruszonego.
– Nic nie wiesz na temat moich uczuć – skłamałam. Prawda była taka, że rozumiał mnie jak nikt inny. Niestety musiałam dalej w to brnąć. – Wielokrotnie dawałam ci szansę, jednak ty mnie nie chciałeś – przypomniałam. – Zmarnowałeś tyle szans! A teraz masz czelność przyjść i prosić, żebym z tobą uciekła? Na kilka godzin przed moim ślubem wyskakujesz
z takim wyznaniem? Nigdy nie dorośniesz – dodałam już ciszej, na koniec.– Wiesz dobrze, że nie grzeszyłem mądrością – syknął.
Jego oczy błyszczały. Chciał powiedzieć coś więcej, lecz niespodziewanie zamilkł.
– Wybacz, ale nie padnę przed twoim majestatem – przemówiłam nad wyraz spokojnym tonem głosu. – Jak zwykle jesteś dobrym mówcą bez publiczności. Teraz wynoś się stąd, bo zaczynasz mnie drażnić, a naprawdę mi się spieszy.
Kłamstwa, kłamstwa, kłamstwa.
– Szkoda – wymruczał po chwili. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu uśmiechnął się szeroko. – Masz rację, czas na mnie. Nie powinienem dopuścić do tego, żeby panna młoda spóźniła się na własny ślub.
Kiedy na koniec puścił mi oczko, omal nie zawyłam z wściekłości. Dobrze go znałam i wiedziałam, że takie coś w ogóle do niego nie pasowało. Zerknął na mnie ostatni raz i podszedł do drzwi. Te zamknęły się za nim, a ja opadłam na łóżko.
CZYTASZ
Zła strona nieba
RomanceNatalie Marshall, masażystka w prywatnym salonie, wiedzie spokojne życie. To optymistka, która w ludziach stara się dostrzegać dobro. Wyjątkiem jest Jack Foster, dziennikarz pracujący w telewizji śniadaniowej. Niefortunny start ich znajomości jest p...