Rozdział 5

195 56 5
                                    

Jack

Z dziką, trudną do wytłumaczenia przyjemnością obserwowałem ucieczkę Natalie. Tak, to było prawidłowe określenie. Naprawdę mnie rozbawiła, bo każdy by zauważył, że nie pałała do mnie sympatią. Nie żeby mi to przeszkadzało. Przynajmniej wiedziałem, że podczas masażu nie tylko w moich żyłach płynęła wściekłość. Obszedłem się z nią wtedy jak cham, ale często właśnie taki byłem.

Po zniknięciu Nat spokojnie udałem się do kasy. Zapłaciłem za zakupy i od razu rozerwałem papierek z ulubionego batonika. Chwyciłem go zębami, by z przyjemnością wgryźć się w mleczne nadzienie. Miałem naprawdę dobry humor.

Przypomniałem sobie sam masaż. Natalie Marshall znała się na rzeczy. Wiedziała jak i gdzie nacisnąć, żeby rozluźnić mięśnie. W ostatnich tygodniach sporo pracowałem, więc stres mnie nie opuszczał. Dzięki namowom znajomego pojechałem na zabieg do tego salonu. Mieścił się jedynie kilka ulic od mojego apartamentu.

Niestety przed samym masażem zadzwonił do mnie producent śniadaniówki. Uświadomił mi, że stacja zmieniła godzinę emisji programu. Niby tylko o trzydzieści minut, jednak w tym samym czasie leciało konkurencyjne Good morning with us. Jeśli przez jakiegoś idiotę spadnie oglądalność, to chyba się wścieknę!

W takim stanie dotarłem do salonu. A później wszystko samo się potoczyło. Zrobiłem kiepskie wrażenie na Natalie. Miała niezłą minę, kiedy przyjrzałem się jej zaokrąglonej sylwetce, która wcale mnie nie odepchnęła. Spodobały mi się piersi. Te były słusznych rozmiarów.

O ile z zabiegu wróciłem dobrze rozmasowany, to wcale nie w lepszym nastroju. A dzisiaj znowu się spotkaliśmy i nie mogłem darować sobie chociaż krótkiej pogawędki.

Wreszcie dotarłem na parking i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to dwa samochody, które zderzyły się ze sobą. Podszedłem bliżej. Już w połowie drogi, za kierownicą jednego z nich, dostrzegłem Nat.

Aż mnie wryło. Dziewczyna wbiła się swoją hondą w mercedesa jakiegoś gościa, który stał przy jej drzwiach i wrzeszczał, że jest głupią i ślepą krową, która na dodatek nie potrafi jeździć. Aż uniosłem brwi na te obraźliwe słowa. Sam używałem nie lepszych, ale wznieciły we mnie nieoczekiwany gniew, gdyż zostały skierowane do bezbronnej kobiety. Do Natalie.

– To nie twoja sprawa, Jack – mruknąłem pod nosem, przeżuwając batonika. – Wracaj
do samochodu i odjedź.

Dlaczego więc ruszyłem do przodu, zamiast zapakować zakupy do bagażnika mojego bmw? Im bliżej się znajdowałem, tym większą złość czułem na dupka wydzierającego się na Natalie. Ta nadal siedziała w aucie. Z bliska wyglądała na nieźle oszołomioną. Mój dobry humor prysnął niczym bańka mydlana.

Cholera, Jack! To nie twój problem, jeszcze możesz zawrócić – spróbowałem drugi raz, ale już byłem przy jej samochodzie.

Wrzeszczący mężczyzna zupełnie nie zwrócił na mnie uwagi. Za to ja rzuciłem zakupy
i podszedłem do drzwi od strony kierowcy. Otworzyłem je bez przeszkód, ku własnej uldze, bo myślałem, że zablokowały się podczas zderzenia i dlatego ruda nie wysiadała.

– Nat? – Pochyliłem się nad nią.

– Jack? – Wyglądała na mocno zdezorientowaną.

Od razu zlustrowałem jej twarz i całą sylwetkę w poszukiwaniu widocznych obrażeń, ale na szczęście takich nie znalazłem. Za to koleś za mną się rozkręcał.

– Jak jeździsz, ty głupia krowo? – krzyknął.

Zacisnąłem zęby. Pokłady mojej cierpliwości właśnie się wyczerpały. Odwróciłem się w stronę tego bęcwała.

Zła strona nieba Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz