Rozdział 28

421 40 4
                                    

- Wszyscy zrozumieli? - zapytałem, rozglądając się po twarzach zebranych. Kiwnęli głowami, a ja westchnąłem, ponownie spoglądając na kartki. Każdy wiedział, że nie ma miejsca na błąd.

Plan napadu był bardziej ryzykowny, niż początkowo zakładałem, ale musiał zadziałać. Byliśmy w pięciu, nie w dziewięciu, jak wcześniej przewidywaliśmy. Czterech miało odciągnąć uwagę policji, a ja - miałem uciekać tyłem na podstawionym motorze, z kasą na plecach.

Moim głównym zadaniem było włamanie się do systemu zabezpieczeń banku, odcięcie alarmów i otwarcie sejfu. Heidi miała mi pomóc w sejfie, a w międzyczasie Silny, Albert i Vasquez mieli pilnować zakładników oraz prowadzić negocjacje. Wszyscy oprócz mnie mieli pokazać się policji, by ich zmylić. Przynajmniej mieliśmy taką nadzieję, że dadzą się łatwo złapać w pułapkę. W teorii plan brzmiał solidnie, jednak zawsze miałem ten cichy głos z tyłu głowy, który mnie ostrzegał.

Dopiero koło dwudziestej drugiej następnego dnia wszystko było gotowe, a my staliśmy pod bankiem. Ciemność nocy otulała miasto, ulice były niemal puste. Bank był zamknięty, co na pierwszy rzut oka wydawało się ułatwieniem. Niestety, nie w tym przypadku. Przez to, musieliśmy jeździć po mieście i szukać przechodniów, którzy byli w takich miejscach, że nikt nie zobaczyć, że zostali porwani.

Wziąłem głęboki oddech i wyciągnąłem telefon, żeby sprawdzić godzinę.

22:13

Miałem w duszy nadzieję, że wyrobimy się w dwie godziny. Spojrzałem na Heidi, która skinęła głową, gotowa do działania. Rzuciłem okiem na resztę ekipy.

- Zaczynamy - powiedziałem cicho.

Wysiedliśmy z samochodu. Albert podszedł do drzwi banku i jednym, sprawnym ruchem rozwalił zamek, ja również sprawnie umieściłem na ścianie zakłócacz sygnału. Było to urządzenie, które blokuje przesyłanie obrazu z kamer oraz ewentualnie uniemożliwia poprawne działanie alarmu. Co prawda odkryliśmy takie rarytasy niedawno i nie mam pojęcia czy działa, jednak zawsze warto spróbować.

Włączyliśmy latarki, rzucając snopy światła na ciemne korytarze. Ruszyłem prosto do piwnicy, gdzie znajdował się sejf. Heidi szła tuż za mną, a Albert i Vasquez zajęli się zakładnikami. Silny już wycofał się, przygotowując samochód z przodu, a także mój motor, ukryty w bocznej alejce za bankiem. Wiedzieliśmy, że każda sekunda się liczy. Policja zareaguje szybko, ale my musieliśmy być szybsi.

Kiedy dotarliśmy do pomieszczenia z sejfem, Heidi stanęła obok mnie, czekając aż zrobię swoją część. Wyciągnąłem narzędzia i szybko podpiąłem się do systemu zabezpieczeń. Wiedziałem, że mamy tylko kilka minut, zanim zabezpieczenia zorientują się, że coś jest nie tak. Elektronika była zaawansowana, ale nie na tyle, żeby mnie powstrzymać. Wprowadziłem kilka komend, a panel powoli zaczął ustępować.

Zamek sejfu powoli się otworzył, a drzwi rozsunęły się z cichym szumem. Heidi natychmiast podeszła do środka i zaczęła pakować grube paczki banknotów do plecaka. Ja, po odłączeniu sprzętu, zrobiłem to samo.

- Jestem w środku. - przekazała Heidi przez radio.

- Świetnie, bo psy właśnie przyjechały - odparł Vasquez. - Na negocjacjach jest twój ulubiony glina.

Serce podskoczyło mi do gardła. Nie odpowiedziałem, wiedząc, że musieliśmy zachować pełne skupienie. Oczywiście, że ten komunikat był do mnie, jednak nawet zakładnicy musieli wierzyć, że nas jest tylko czwórka. Gdyby policja dostała od nich cynka, że ktoś jeszcze jest, prawdopodobnie cały plan poszedłby się jebać. Heidi parsknęła, kontynuując pakowanie kasy. Wiedziałem, że nie podobało jej się to, że odnowiłem kontakt z Grzesiem. Nie mówiła tego wprost, ale czułem jej dezaprobatę.

Mon amour | MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz