- Tak, wiem - odparł Gregory, powoli tracąc cierpliwość. Jego ton był opanowany, ale widać było, że każda kolejna minuta rozmowy go wykańcza.
Nadal siedziałem na blacie, leniwie wodząc palcem po jego nagiej piersi, dotykając każdej blizny, która przecinała jego skórę. Gdy moje palce spoczęły na tej jednej, która przecinała jego ramię, dopadły mnie wyrzuty sumienia. Była to blizna przeze mnie. Mimo że minęło już tyle czasu, nadal czułem się winny.
- Tak, mamo, wezmę urlop - powiedział zrezygnowanym tonem, jakby chciał zakończyć tę rozmowę jak najszybciej. Jego głos był już wyraźnie zmęczony, pełen rezygnacji, jakby prowadził tę samą rozmowę setki razy.
Spojrzałem na jego twarz, a moje palce nadal przesuwały się po jego ciele, choć teraz bardziej machinalnie. Wiedziałem, jak bardzo nie cierpiał tych rozmów, szczególnie z matką, która zawsze znalazła coś, co mogłaby skrytykować lub czego mogłaby się domagać. Mimo że Gregory starał się być cierpliwy, jego zmarszczone czoło zdradzało, że było to dla niego coraz trudniejsze.
- Wiem, mamo, naprawdę... - jego głos stawał się coraz bardziej monotonny, aż w końcu rozłączył się, gdy kobieta nadal mówiła. Gregory westchnął ciężko i rzucił telefon na blat obok mnie, po czym zakrył twarz dłonią, jakby próbując zetrzeć z siebie emocje, które nagromadziły się podczas tej rozmowy.
- Możemy kontynuować - powiedział po chwili wzdychając, kładąc dłonie na mojej talii. Próbował się odprężyć, ale wiedziałem, że rozmowa nadal siedziała mu w głowie.
- Przepraszam - wyrwało mi się nagle. Nie planowałem tego powiedzieć, ale słowa same wypłynęły na powierzchnię, jakby dławiły mnie od środka.
Gregory spojrzał na mnie zdezorientowany, jakby nie rozumiał, co mam na myśli. Jego wzrok był uważny, badał każdy szczegół mojej twarzy, starając się znaleźć odpowiedź w moich oczach.
- Za co? - zapytał, jego głos był spokojny, cichy, ale czułem w nim nutę niepewności.
Czułem, że muszę to z siebie wyrzucić, że te słowa długo we mnie tkwiły. Uniosłem palec, wskazując na jego ramię, na bliznę, która teraz wydawała mi się jeszcze bardziej wyrazista, jakby przypominała mi o tym, co zrobiłem, o bólu, który mu zadałem.
- Za to - powiedziałem cicho. - Przepraszam, że strzeliłem...
Gregory przez chwilę patrzył na mnie w milczeniu. Czułem, jak napięcie między nami gęstnieje, jak powietrze staje się cięższe. Wiedziałem, że te słowa były potrzebne, że musiałem przeprosić.
W końcu, bez słowa, schylił się i delikatnie pocałował mnie w usta. Był to lekki, niemal niewinny pocałunek, jakby chciał mnie uspokoić, jakby chciał mi pokazać, że wszystko jest w porządku. Ale mimo to, mój brzuch zacisnął się z emocji, a serce przyspieszyło.
- Należało mi się, Mon Amour - powiedział miękko, odrywając się ode mnie.
- Ale gdybym wtedy... - zacząłem, niepewny, czy mogę to wszystko z siebie wyrzucić.
Gregory jednak nie pozwolił mi skończyć, ponownie mnie całując.
- Erwin, naprawdę - następnie powiedział stanowczo, ale z ciepłem w głosie. - Jeszcze tego samego dnia ci wybaczyłem.
Jego słowa trafiły prosto do mojego serca, a ja poczułem, jak opada ze mnie ciężar, który nosiłem od tak dawna. Uśmiechnąłem się mimowolnie, próbując zapanować nad emocjami, które przeszły przez moje ciało jak fala.
Zanim zdążyłem coś odpowiedzieć, Gregory znów pochylił się, by mnie pocałować. Jego usta były blisko moich, a ja czułem, jak wszystkie inne myśli nagle znikają, zastąpione jedynie tą jedną chwilą. Byłem gotowy, by oddać się temu pocałunkowi, temu ciepłu, które tylko on mógł mi dać.
CZYTASZ
Mon amour | Morwin
FanfictionErwin i Gregory byli kiedyś nierozłączni, łączyła ich prawdziwa miłość, która wydawała się niezniszczalna. Jednak z czasem ich relacja zaczęła się pogarszać, a dystans między nimi rósł z każdym dniem. Choć każdemu wydawało się, że to różnica stylu ż...