Ares
Tydzień później:
Z trudem się podniosłem, czując, jak każda część mojego ciała buntuje się przeciwko ruchowi. Plecy pulsowały tępym bólem, a zmęczenie rozlało się po całym ciele, zmuszając mnie do powolnego wstawania. Podparłem się o krawędź kanapy, ziewnąłem i przeciągnąłem się, próbując rozluźnić spięte mięśnie. Spojrzałem na zegar wiszący na ścianie - było późne sobotnie popołudnie. Przespałem niemal cały dzień, od piątkowego wieczoru aż do teraz. To nie był pierwszy raz, więc już nawet mnie to nie zaskakiwało.
– Tak bardzo nie chcę tam iść – wymamrotałem, nie odrywając wzroku od tarczy zegara.
Sobotnie kolacje z rodzicami były dla mnie jak kara, i to gorsza niż zajęcia na uczelni. Tam przynajmniej nikt się mną nie interesował, nikt nie zwracał na mnie uwagi. A moi rodzice? Nie mam pojęcia, co im nagle odbiło. Skąd ten przypływ troski? Nagle zapragnęli widywać mnie co tydzień, „żeby sprawdzić, jak się trzymam". A może raczej: czy w ogóle się jeszcze trzymam.
Zza drzwi balkonowych dobiegło ciche miauknięcie, które natychmiast przyciągnęło moją uwagę. Na parapecie, tuż za szybą, siedział chudy, czarny kot o intensywnie niebieskich oczach. Od jakiegoś czasu pojawiał się tu regularnie. Nie miał obroży, więc musiał być bezpański, ale trudno było go uznać za dzikiego, bo ktoś chyba jeszcze oprócz mnie, go dokarmiał. Otworzyłem drzwi na oścież. Wślizgnął się do środka z kocią gracją, miaucząc z wyrzutem, jakby chciał mi wytknąć, że wcześniej zostawiłem go na zewnątrz.
– Spałem, wiesz? Nie możesz mieć mi tego za złe.
Uklęknąłem obok niego i przesunąłem dłonią po jego miękkiej, czarnej sierści. Kot zamruczał z zadowoleniem w odpowiedzi.
"Jasmine by go polubiła" – pomyślałem z ciepłym uśmiechem.
– Chodź, nakarmię cię.
Na dźwięk słowa „nakarmię" kot wpadł w prawdziwą ekstazę. Zaczął biegać wokół mnie, miaucząc jak opętany. Można by pomyśleć, że nie jadł od miesięcy, choć przecież zaledwie dwa dni temu najadł się do syta.
Otworzyłem lodówkę i wyciągnąłem kilka plasterków szynki. Rzuciłem je na podłogę. Kot rzucił się na jedzenie z takim zapałem, jakby to była uczta życia. Jego ogon unosił się w górę i radośnie drgał, gdy pochłaniał posiłek.
– Smacznego – rzuciłem w pół uśmiechu, obserwując, jak wcina z pełnym zaangażowaniem.
Nigdy nie zostawał na długo. Pojawiał się, kiedy miał na to ochotę, i znikał, gdy tylko poczuł taką potrzebę. W pewnym sensie przypominał mi... mnie samego. A przynajmniej tego starego mnie.
– Casanova – zaśmiałem się, potrząsając głową, po czym odszedłem, by dać mu spokój podczas jedzenia. – Balkon jest otwarty, więc jeśli masz ochotę, możesz wyjść – dodałem, wskazując gestem uchylone drzwi, przez które wpadało świeże powietrze.
Posłał mi krótkie spojrzenie, po czym znów skupił się na pochłanianiu posiłku. To może wydawać się głupie, ale czasami miałem wrażenie, że naprawdę mnie rozumie. Jako jedyny, spośród wszystkich, potrafił mnie zrozumieć.
Rzuciłem okiem na wysokie lustro wbudowane w drzwi szafy, stojącej tuż przy wyjściu. Biała koszulka, lekko zmięta, oraz szare, dresowe spodnie, które znalazłem w stercie ubrań czekających na złożenie.
Nie dbałem o siebie. Ani o swoje zdrowie, ani o to, jak wyglądam. O nic nie dbałem, poza regularnymi wizytami w szpitalu, żeby odwiedzić Jasmine. To było jedyne, o co jeszcze dbałem.

YOU ARE READING
Healing Hearts [ZOSTANIE WYDANE]
RomanceZasada nr 1: Żadnych romantycznych relacji między współlokatorami. Co mogło pójść nie tak? Jasmine Thompson, ambitna studentka prawa na Uniwersytecie Stanford, miała jeden cel: wyrwać się z toksycznej przeszłości, z dala od okrutnej macochy i demonó...