Rozdział 41

2K 168 166
                                    

Gdy Lilly znalazła się na zewnątrz, zimny wiatr schłodził jej rozgrzaną skórę. Zadrżała. Narzuciła na ramiona trzymany w dłoniach sweter i spojrzała niepewnie na Cartera, który bez słowa pakował jej walizki do bagażnika. Wzięła głęboki wdech, tłumiąc w sobie łzy i nie czekając na jego polecenie, wsiadła do samochodu. Po kilku sekundach, mężczyzna wskoczył do auta. Pospiesznie zajął miejsce kierowcy.

— Jesteś pewna, że wszystko spakowałaś? Jeśli o czymś zapomniałaś...

Przerwała mu.

— Nie... Wzięłam wszystko. — odparła drżącym głosem.

Potaknął głową, po czym odpalił silnik i bez namysłu ruszył.

Lilly z bólem serca obserwowała, jak automatyczna brama otaczająca kryjówkę zamykała za nimi swoje potężne wrota. Czuła ogromny ucisk w klatce piersiowej. Wpatrywała się w bocznym lusterku na oddalające się za nimi znajome, leśne widoki. Nigdy nie pomyślałaby, że to tak się skończy. Jeszcze dwa miesiące temu, gdy po raz pierwszy tu przyjechała, z ogromnym strachem i lękiem, niepewna tego, co się wydarzy, rozglądała się wokoło. Była pewna, że spotka ją tu prawdziwy koszmar. Teraz, odjeżdżając z kryjówki, miała ochotę się rozpłakać.

Gdyby tylko Carter pozwolił jej tu zostać... w jednej chwili wybiegłaby z samochodu.

Jednak to prawda, że los potrafi być przewrotny. Czasem przynosi nam zupełnie niespodziewane scenariusze.

Zaciskała mocno powieki, by się nie rozpłakać. Patrzyła na znajome drzewa, które towarzyszyły jej przez te wszystkie chwile. Gałęzie poruszały się pod wpływem wiatru, a ona czuła się tak, jakby las właśnie się z nią żegnał. Będzie za tym tęskniła. Za zapachem żywicy, porannej rosy i śpiewem ptaków. Wszystko to zdawało się być teraz ostatnim tchnieniem wspomnień, które zabierała ze sobą.

Tutaj, wśród drzew, przeżyła najpiękniejsze chwile, ale i... najboleśniejsze rozczarowanie. Las spowity był przez cień wieczoru. Każdy kolejny kilometr oddalał ją od szczęścia, które już nigdy miało nie powrócić.

Dwa miesiące, które odmieniły jej życie - właśnie się kończyły. Teraz, czekała ją niepewna przyszłość.

Powinna się cieszyć... Nareszcie będzie mogła być daleko stąd. Rozpocznie nowy rozdział, tak jak od zawsze marzyła.

Tylko, dlaczego czuła teraz jeszcze większy strach od tego, który nawiedzał ją w dniu, w którym jechała w odwrotnym kierunku? Czemu jakieś dziwne przeczucie sprawiało, że miała wrażenie, iż za chwilę wydarzy się coś złego?

Przymknęła oczy, próbując się uspokoić.

To wszystko na pewno przez nerwy i to nieszczęśliwe zakochanie, z którym teraz przyjdzie jej się zmierzyć. Wiedziała jedno - nie będzie jej łatwo zapomnieć o uczuciu, jakim obdarzyła Cartera. To on miał być tym, który zakończy jej żywot, a stał się obrońcą, który uratował jej życie.

Stał się... miłością jej życia.

Ból był nie do zniesienia. To wszystko było cholernie pokręcone, ale ona potrzebowała go niczym tlenu. Żadne spokojne życie nie zastąpi jej tego, co czuła przy nim. Tego, czego w głębi serca tak bardzo pragnęła.

Przez całą drogę jechali w kompletnej ciszy. Carter czuł ulgę, że ich rozstanie pozbawione było wyrzutów i zbyt wylewnej emocjonalności. Stwierdził, że tak będzie im dużo łatwiej przez to przebrnąć. Bez pożegnań i smutnych rozmów.

Gdy dojechali na miejsce, zaparkował samochód na jednym z wolnych miejsc parkingowych, tuż pod wysokim żywopłotem. Lilly wzdrygnęła się, rozglądając wokoło. Wszędzie panowała teraz ciemność, ale kilka latarni, które widziała z daleka, oświetlało niewielki budynek obok którego znajdował się pas startowy dla samolotów.

Zlecenie. Serce Zabójcy. | +18 [ZAKOŃCZONE] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz