5. What!?

1.3K 104 37
                                    

-Ała!- krzyknęłam, kiedy blondyn polał moje rany wodą utlenioną. Nie powiem, piekło jak cholera, ale niewzruszony nadal pakował preparat na krwawiące rozcięcia.
-Hemmings, palancie nie lej tak dużo, zaraz umrę z bólu- syknęłam i kopnęłam go w kolano.

-Przestań się wiercić, bo zaraz wyleję na ciebie całą butelkę- stwierdził i ostrzegawczo pomachał przedmiotem przed moją twarzą. Przygryzłam dolną wargę , żeby powstrzymać się od wrednego komentarza. Pomimo swoich słów blondyn przemywał wacikiem moje rany nadzwyczaj delikatnie, dzięki czemu starałam się nie jęczeć zbyt głośno.

-I co, było aż tak źle?- zapytał chowając rzeczy do apteczki. Przez chwilę zastanawiam się nad odpowiedzią, ale doszłam do wniosku, że lepiej nie odpowiadać. Nie chciałabym, żeby jego i tak wysoka już samoocena wzrosła, a jeśli powiedziałbym coś niemiłego ryzykowałabym zdrowiem. Chociaż, wydaje mi się, że coraz mniej się go boję. Jego delikatność gryzie się ze stereotypem statystycznego mordercy, to prawda.

-Powiedzmy, że było znośnie- mruknęłam, wywołując u niego cwany uśmieszek.

-Mając tak seksownego pana doktora każda dziewczyna byłaby zadowolona- stwierdził jednocześnie sunąc dłonią po moim udzie. Zirytowna strząsnęłam z siebie jego rękę.

-Łapy przy sobie! A co do seksownego lekarza, to nigdzie żadnego nie widzę- odparła oschle i udałam, że przeglądam pokój w poszukiwaniu domniemanego sanitariusza. Luke zmarszczył brwi. Chyba wjechałam na jego samoocenę.

-Kotku, dobrze wiem, że cię pociągam, nie umiesz udawać- wyszeptał mi do ucha, celowo zniżając i tak głęboki głos. Odruchowo zadrżałam, ale nie odsunęłam się. Nie pokażę temu patafianowi, że się go boję. Ale on ładnie pachnie.. O czym ja do jasnej cholery myślę!? O zapachu porywacza, to chyba nie do końca normalne.. Na szczęście odsunął się ode mnie, po raz kolejny szczerząc się zwycięsko.

-Emm... Lucas? Czy mogłabym wziąć prysznic?- spytałam, kiedy blondyn chował preparaty do szafek. Kiedy pochował wszystko wyciągnął dwa beżowe ręczniki i rzucił w moją stronę.

-Pewnie, tylko obawiam się, że nie mam damskich żeli pod prysznic- odparł i podrapał się po karku. Nawet nie rzucił żadnego dwuznacznego komentarza! Jestem pod wrażeniem!

-Przeżyję- mruknęłam. Kiedy wstałam z pralki, blondyn z wyraźną niechęcią opuścił pomieszczenie. Ostrożnie zdjęłam z siebie wszystko i nie patrząc na lustro weszłam pod prysznic. Wolałam teraz się nie oglądać. Ciepła woda przyjemnie koiła nerwy, a szampon Hemmingsa o dziwo pachniał całkiem znośnie. Mogłabym nawet stwierdzić, że mi się podobał. Po skończonej toalecie wytarłam się miłym w dotyku, puchatym ręcznikiem, a drugi zawiązałam w turban. Chciałam zmienić ubrania, ale blondyn widocznie o tym zapomniał. Szczelnie zawinęłam się w materiał i niepewnie wychyliłam głowę przez drzwi.

-Luke?- starając się w miarę cicho zawołałam chłopaka. Gdy się nie odezwał krzyknęłam trochę głośniej.
-Luke! Nie mam w co się ubrać!- podniosłam głos. Tym razem na szczęście usłyszał. Przyszedł z parą bokserek i bluzką z logiem jakiegoś zespołu.

-Nie mam też ubrań dla dziewczyn- odparł podając mi je do ręki. -Jesteś może głodna? Zrobiłem śniadanie, lubisz jajecznicę?- zapytał zerkając na mnie z góry. Ile on żarł, że jest taki wielki?

-Dzięki, mogę zjeść- odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam tolerować dość irytujące towarzystwo Hemmingsa, a nawet, co najdziwniejsze odrobinkę go polubiłam. Kiedy przestawał zachowywać się jak pan całego świata był całkiem normalny. Niestety, robił to dość rzadko. Szybko wróciłam do łazienki i narzuciłam na siebie koszulkę i bieliznę. Włosy wytarłam i zostawiłam rozpuszczone do wyschnięcia. Gdy znaleźliśmy się w kuchni od razu poczułam piękny zapach. Zwykłe smażone jajka, a pachnie w całym domu! Po nałożeniu jedzenia na talerze usiedliśmy obok siebie przy nowoczesnym stole. Zjedliśmy w ciszy, a potem Luke udając gentelmana umył naczynia.

-Może chcesz ciastka czy coś? Chyba mam jakieś w szafce, ale zawsze mogę skoczyć do sklepu...- przerwałam jego słowotok cichym chrząknięciem.

-Nie jem słodyczy- ogłosiłam wstydliwie spuszczając głowę. Chłopak zmarszczył brwi.

-Dlaczego? Są niezdrowe, ale raz na jakiś czas nie zaszkodzą- stwierdził przechylając głowę w prawą stronę.

-Muszę dbać o linię- wymamrotałam lekko się rumieniąc. Waga zawsze była dla mnie czymś peszącym, a w jego towarzystwie było tylko gorzej.

-Co!?

••••••••••••••••••••••••••••••

Na wstępie przepraszam bardzo wszystkich, którzy czytają "You're welcome". Nie dodałam rozdziału przez całe 15 dni i jest mi z tego powodu bardzo wstyd. Nie mam pojęcia, dlaczego nie udało mi się skończyć wcześniej, ale pocieszę Was, że teraz postaram się dodawać nowe w miarę regularnych odstępach czasu :)

Nawet mam "zapas" w postaci 3 kolejnych rozdziałów ;)

Pozdrawiam, miłego czytania i chciałabym pocieszyć wszystkie fanki 5 Seconds Of Summer z powodu braku wygranych na KCA, według mnie chłopaki i tak są najlepsi :/

You're welcome || Luke HemmingsWhere stories live. Discover now