ROZDZIAŁ SPECJALNY

1.3K 116 33
                                    

Od wypadku minęły 3 miesiące. Noga Joki zdążyła się całkowicie wyleczyć. Pamięć też jej wróciła. Miałem po tym niezłą jatkę. Wrzeszczała, rzucała we mnie nożyczkami i takie tam.

Po tym co jej zrobiłem to się nie dziwię.

Jak to w zwyczajach bogatych rodzin bywa, że do ślubu nie można mieszkać razem. Podobno tak nie wypada.

Jednak ja się uparłem i chciałem z nią mieszkać .JUŻ. TERAZ. Tata Joki przystał na propozycje. Powiedział, że jeśli dzięki temu jego córka będzie szczęśliwa, to on może nam nawet znaleźć mieszkanie. Mój Ojciec nie mógł przyjąć tej informacji do świadomości.

Wtedy mu się postawiłem. Pokazałem swoją wyższość nad nim. Skończyłem ze słuchaniem się go i wiecznym pomiataniem mną. Mama miała racje, trzeba walczyć o swoje. Po trzech dniach sporu zgodził się.

Znaleźliśmy dom na wzgórzu. Było z niego widać niespokojną toń wody. W ogrodzie rosła piękna wiśnia. Joka często na niej siadała i patrzyła w niebo. Nasze rozmowy przy niej(Wiśni) wyglądały mniej więcej tak:

-Joka złaź do cholery! Jeszcze coś sobie zrobisz!

-ZAMKNIJ SIĘ BAAAAAKA! Niszczysz piękną chwilę. Patrz jak ładnie.-Przy okazji wierzgała nogami, strącała gałązki i straszyła ptaki.

-O jej jak ślicznie,-Te słowa były puste wypowiedziane bez żadnego tonu, ani emocji.

-GIŃ! W takim razie skacze. Już więcej mnie nie zobaczysz!

-Ta jasne. Nie skoczysz!- Co jest? Ona będzie skakać. ( Oko imperatora czasem się przydawało z nią).

Wtedy biegłem idealnie pod miejsce gdzie miała spaść.

To były naprawdę magiczne chwilę. Jak z filmu. A dziś, dziś mamy.....

Wszedłem do jednego z pokojów mojego( naszego) domu. Oparłem się o futrynę. Nie pamiętałem kiedy ostatnio się tak cieszyłem.

-BAŁWANIE NIE PODGLĄDAJ MNIE!- Zaczerwieniła się.- Pomożesz mi zapiąć suknie.

-Jesteś aż taka gruba.- Chwila ciszy...po coś sięgnęła.- NOŻYCZKAMI W PANA MŁODEGO RZUCAĆ. Heehhehe..uważaj jeszcze garnitur mi popsujesz.

-Grrr...pośpiesz się.

-Już, już. Nie wierzgaj tak tymi kopytami.

-Ja mam rączki ..NIE KOPYTA.

-Zapięta.

-Nie patrz na mnie. Pewnie przez ten stres beznadziejnie wyglądam.-I zrozum tu kobiety.

-Wyglądasz jak zawsze.- Już zaczęła zadzierać swój śliczny mały nosek......To na pewno ja to mówię.- Jesteś jak niebo otulone płatkami wiśni. Nie czerwień się tak.

-Ła..Łatwo ci mówić.

Klęknąłem przed nią i zapiąłem jej bukiet do ręki. Ona włożyła mi czarną róże do kieszeni garnituru i poszliśmy na plaże. Miała się tam odbyć ceremonia ślubna.

Wszystko odbyło się bez trudności.

Moment, na który czekałem od początku dnia.

Podniosłem pannę młodą na ręce.

-Nie próbuj się wymsknąć. Znam każdy twój ruch. JESTEM ABSOLUTEM HAHAHAHHA.

-AKASHIIIIII puszczaj mnie!

Potem skoczyłem do wody. Nie zamierzałem puścić jej dłoni.

-Aka...nie puszczaj mnie. Boje się.-Puściłem ją. O.o

No może od teraz nie zamierzam jej puszczać.

Zanurzyłem się razem z nią pod wodę włożyłem jej pierścionek na palec a ona mi.

Potem zanurzyłem się w jej ustach, a ona w moich.

I tak trwaliśmy w naszej Absolutności i obrączkami w kształcie nożyczek.

Do póki nie zabrakło nam tlenu. ^^

***

Ten rozdział był nieplanowany. Powstał  na życzenie LilBooksReader. Dziękuję za spowodowanie chęci do napisania. Mam nadzieje, że ci się podoba? I ogólnie że wszystkim się podoba.

Czekam na opinie w komentarzach. ^^

Za niedługo nowe opowiadanie o Akashim. 

WOJNA ABSOLUTÓWDonde viven las historias. Descúbrelo ahora