#10 Luke

156 23 3
                                    

Wracałem naprawdę pełen zdziwienia. Ona chyba miała rację. Zbyt szybko skreśliłem jakiekolwiek kontakty z Chelsea. Ale chyba nie powiem Feliksowi o tym wszystkim. Nie znałem go zbyt długo, ale na tyle długo, że zacząłby krzyczeć pewnie na całe pomieszczenie co ja wyrabiam.

Poza tym nigdy nie miałem okazji poznać bliżej żadnej dziewczyny, nawet jako koleżanki czy przyjaciółki. To była całkiem dobra okazja.

Ale w sumie co ja gadam? Jestem beznadziejny w poznawaniu ludzi. To raczej ludzie poznają mnie. Tak było między innymi z Toby'm i Feliksem. Z resztą jego przyjaciółmi też - Calumem i Hanną, która w sumie też jest dziewczyną. Więc mam okazję poznać dwie.

Ale kogo ja oszukuję? Ja nie umiem z nimi gadać i z pewnością nie znajdę wspólnego języka i tematu.

Co jest ze mną nie tak? Chyba wszystko.

~♡~

Kiedy wróciłem do domu, nawet nie zacząłem się rozbierać bo mama już stała w progu wejścia i zacząłem jej opowiadać jak było, żeby mieć już spokój. Rozmowa trwała prawie godzinę...

Czasem mam ochotę uciec z domu...

Ale Luke to nie rebel. Chyba bym się nie odważył. Matka padłaby na zawał. Nie wiem jak to będzie kiedy pójdę na studia.
W końcu udało mi się wyrwać od matki i pójść do pokoju. Teraz za każdym razem sprawdzałem, czy Ben przypadkiem nie wchodzi mi do pokoju przez okno. Wiem, to dziwne, ale nie cierpię sytuacji z horrorów. W życiu bym nie poszedł na horror do kina.

Spojrzałem na swój kalendarz który wisiał nad biurkiem. Jeszcze kilka dni i trzeba będzie wracać do szkoły. Najgorzej, że wpakuję się w środek roku. Ciężko będzie się przyzwyczaić.

Mój laptop był włączony prawdopodobnie przez brata, który nie wiem czemu woli używać mojego lapka zamiast swojego.

Nie widziałem co robić, więc uruchomiłem przeglądarkę i zacząłem przeglądać podręczniki, które muszę kupić, i których będę używać w szkole.

- Jaki nerd... - powiedziałem do siebie.

Sam nie wierzyłem, że oglądam podręczniki do szkoły. Szczególnie interesowała mnie matematyka, z której miałem zazwyczaj najlepsze oceny.

Strasznie się nudziłem...

Zrobiłem kilka zadań.

Potem zadzwonił do mnie Feliks i powiedział, że za pół godziny spotykamy się w "Mountain". Prawie wykrzyczałem do słuchawki, tak się cieszyłem. Ale nie byłbym sobą, gdybym tak zrobił.

Pośpiesznie zszedłem na dół, tak by ominąć mamę, która zadawałaby zbędne pytania dokąd to ja się wybieram i z kim, kiedy wrócę...

Do "Mountain" nie miałem aż tak daleko. Może z piętnaście minut. Miałem sporo czasu. Ale mimo to postanowiłem, że zaczęłam na znajomych już w środku.

Kiedy znalazłem się w środku, zauważyłem, że miejsce, na którym ostatnio siedzieliśmy było wolne. Poszedłem i zająłem stolik.

Zostało jeszcze dziesięć minut do umówionego spotkania. Nie miałem co robić, więc zacząłem przeglądać menu, potem bawić się chusteczką. Zacząłem się przyglądać ludziom w około. Miałem nadzieję, że nie wzbudzam tym podejrzeń.

Na tym miejscu co zawsze, zauważyłem Chelsea. Po dwóch sekundach patrzenia, odwróciła się i spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się, podniosła rękę i pomachała mi. Z lekką niepewnością zrobiłem to samo. Na plus wychodziło to, że mnie rozpoznała. Większość ludzi mnie nie pamięta już po dziesięciu minutach spotkania.

Chelsea wydawała się miła i pomocna. Zupełnie odwrotnie do tego co większość ludzi mówi. Może po prostu zbyt szybko wszyscy ją skreślili, a sama nie może wpaść na właściwą osobę.

Do pomieszczenia weszli znajomi. Trochę przed czasem. Hanna szła na przodzie i uśmiechnęła się szeroko na widok mnie... albo po prostu do mnie, bo chciała być miła.

Podeszli do stolika i usiedli. Hanna obok mnie, a na przeciwko Feliks oraz Calum.

Szybko zamówiliśmy coś do picia.

- Rany - powiedział Feliks - Mam wrażenie, że ta laska jest wszędzie.

- Kto? Chelsea? - odezwał się Calum.

- Taaa. Przeraża mnie.

Wzruszyłam ramionami. Nie mogłem nic przecież powiedzieć. Szczególnie o tym, że akurat ona mnie uczy.

- Jak twoja pierwsza lekcja Luke? - zapytała Hanna, kiedy chłopaki dalej gadali o Chelsea.
- Całkiem dobrze. - wydukałem. - Chyba idzie mi dobrze.

- No to super. - uśmiechnęła się i trochę przysunęła. - A tak zmieniając temat, to gdzie mieszkałeś kiedyś? Opowiedz mi o tym miejscu?

Przygryzłem trochę wargę. Chyba tylko dlatego, że gadała ze mną i na dodatek pamiętała moje imię. Chyba mnie trochę, ta trochę. Ba! Nawet bardzo onieśmielała. Była ładna, lekkie blond loki opadały jej na ramiona, a duże niebieskie oczy wpatrywały się we mnie.

- W Sydney, w Australii.

- Tak wiem, gdzie jest Sydney Luke. Nie jestem głupia. - powiedziała wciąż wpatrując się. Mnie jednak dalej dziwiło, że pamięta moje imię. - Co dalej? - uśmiechnęła się. Musiałem trochę błądzić wzrokiem, bo nie mogłem tak patrzeć jej ciągle prosto w oczy.

- Zupełnie inny klimat niż tutaj. Śnieg właściwie nie pada, ale o tym pewnie też wiesz. - opowiadałem jej trochę i odpowiadałem na pytania. - Tam było tak ciepło... Teraz muszę się przyzwyczaić do tego miejsca.

- No tak. Rozumiem. - jej współczujący głos był naprawdę przekonujący.

Chwilę potem zauważyłem, że Chelsea się nam przygląda, ale kiedy zobaczyła, że patrzę, od razu odwróciła głowę z powrotem do swojego notatnika lub czegokolwiek.

Chwilę potem zniknęła.

×××

Nudnawy ten rozdział i użalający się nad sobą Luke.

Ale jeśli przebrneliście to dobrze xd

Dla tych co nie wiedzą: jutro wyjeżdżam na dwa tygodnie do Holandii, ale jeśli tylko uda mi się coś tam napisać, to z pewnością wstawię ;)

Pozdrawiam xx

Slope 》l.hDonde viven las historias. Descúbrelo ahora