|| 13 ||

1.1K 146 14
                                    

Atmosfera panująca na sali konferencyjnej, gdy lekarze wciąż omawiali, a może po prostu kłócili się o wybór dalszej metody leczenia Harry'ego, była bardzo napięta. Kolejna chemia mogła zmniejszyć guz, jednak część specjalistów nie dawała mu większych szans na przeżycie jej.

- Powinniśmy operować! - krzyknął jeden z neurochirurgów. - Dalsza chemioterapia nie ma najmniejszego sensu. Kolejna dawka go wykończy, o ile wcześniej nie zrobi tego ten guz. To tykająca bomba. Może zacząć krwawić w każdej chwili!

- Zastanówmy się lepiej nad konsekwencjami nieudanej operacji - wtrąciła się młoda lekarka. - Utrata pamięci, zanik zdolności mowy, śpiączka, no i oczywiście w najlepszym wypadku śmierć. Bo przecież możecie go otworzyć, narazić na ten cały stres związany z kolejną operacją, a po chwili zorientować się, że nie jesteście go w stanie uratować! Ten zabieg nie jest konieczny! Nie jesteście cudotwórcami za jakich się macie. Spróbujmy jeszcze raz chemioterapii.

Louis z niecierpliwością wyczekiwał na wynik konferencji. Wiedział, że bez względu na to co zadecydują lekarze, ostatnie słowo należeć będzie tylko i wyłącznie do Harry'ego. Usiadł obok niego na łożku i pocałował w czoło. Odruchowo chciał odgarnąć opadający kosmyk włosów, jednak po jego bujnych lokach nie było już śladu.

- Louis? - wyszeptał Harry, spoglądając na męża przekrwionymi od płaczu i podkrążonymi od braku snu oczami. - Powiedz mi co powinienem robić.

- Nie potrafię zadecydować za ciebie - powiedział Lou, całując delikatnie jego usta. - Nie mogę, Harry. To ma być twoja decyzja. Poprę cię we wszystkim co postanowisz.

- Zaglosujmy - postanowił Harry.

- Nie będziemy głosować - warknął Zayn, chowając twarz w dłoniach. Liam delikatnie poklepał go po plecach.

- Uspokój się - powiedział cicho.

- Przepraszam, Harry. Nie powinniśmy głosować. To nie ma być demokratycznie podjęta decyzja - Zayn uśmiechnął się do przyjaciela i przytulił go mocno. - Zrobisz to co uważasz za słuszne, a my będziemy u twojego boku cokolwiek postanowisz.

- Dlaczego nie chcecie mi pomóc?! - jęknął Styles, wtulając policzek w ramię ukochanego.

- Nie rozumiesz, że nie chcemy potem do końca życia obwiniać się o twoją śmierć? - wypalił Niall. - Chcesz żebyśmy każdego dnia budzili się z myślą, że gdyby nie ten wybór mógłbyś być z nami?!

Usta Lou otworzyły się szeroko. Harry na chwilę przestał oddychać. Liam przestał bujać się na krześle. Zayn rozłożył szeroko ręce. Oczy całej czwórki wlepione były w Irlandczyka. Na szczęście, dla blondyna, wtedy właśnie do sali weszli lekarze. Zaczęli wyjaśniać im wszystkie "za" i "przeciw" operacji oraz dalszej chemioterapii.

- Leczenie zachowawcze jest dużo bardziej ryzykowne niż usunięcie guza. Jeśli operacja się uda, wróci pan do zdrowia. Będzie pan mógł normalnie funkcjonować! - tłumaczył starszy mężczyzna.

- Panie Styles - młoda lekarka podeszła bliżej, spojrzała mu prosto w oczy i zapytała. - Czy wie pan kto teraz trzyma pana za rękę? - Harry zaśmiał się cicho i skinął głową, ściskając mocniej dłoń Lou. - Jeśli coś pójdzie nie tak jak powinno, pan Tomlinson będzie dla pana nieznajomym. Może pan bezpowrotnie stracić pamięć. Czy tego pan właśnie chce? Nie znać swoich bliskich?

- To są tylko komplikacje, które mogą, jednak nie powinny wystąpić! - bronił swojej metody neurochirurg.

- Chirurdzy są jak rzeźnicy. Pierwsi do cięcia wszystkiego tam gdzie nie trzeba - warknęła kobieta.

Harry był zupełnie zdezorientowany. Miał mętlik w głowie. Mógł zapomnieć kim dla niego był Louis? Mógł nie znać imion swoich dzieci? Mógł minąć swoją rodzinę na ulicy i ich nie poznać? Jego przyjaciele mogli stać się obcymi ludźmi? Bał się tego. Jednak dużo bardziej obawiał się, że mógłby nie doczekać nowego roku. Że mogło ominąć go tyle ważnych uroczystości, ale także tyle zwykłych, prostych czynności. Chciał zobaczyć jak Lily i Henry idą do szkoły, na studia, odkrywają swoje pasje, zakładają rodziny, chciał uczestniczyć w ich życiu.

- Wybór należy do pana - oznajmili zgodnie i wyszli z sali. Louis pobiegł za nimi, a zanim Harry zdążył cokolwiek wykrztusić, Niall i Liam także znajdowali się już za drzwiami. Payne wyprowadził Horan'a jak przedszkolaka za ucho. Wtedy właśnie oczy Harry'ego spotkały wzrok Zayn'a. Mulat nachylił się nad jego łóżkiem ze łzami w oczach. Wtedy po raz pierwszy pozwolił Harry'emu zobaczyć swoje prawdziwe emocje.

- Nie pozwolę, żebyś miał tą operację, Styles - oznajmił Zayn, gładząc policzek Harry'ego. - Nie chcę udawać, że się nie znaliśmy. Pomyśl o dzieciach. Przyjdą do ciebie i zawołają "tatusiu", a ty nie będziesz wiedział kim są. Przeżyjesz, ale to nie będziesz ty Hazza. Co z tego, że zobaczysz jak kończą szkoły? Skoro nie będziesz wiedział, że to twoje dzieci!

Na drugim końcu korytarza, Lou udało się zatrzymać na chwilę jednego z lekarzy.

- Musi mi pan powiedzieć co mam robić - zażądał Lou. - Muszę mu pomóc, a nie wiem jak.

- Nie mogę podejmować takich decyzji za swoich pacjentów! Zwariował pan?!

- Błagam pana - jęknął Louis. - Gdyby to nie był mój mąż, a pańska żona, albo ktoś bliski. Gdyby był pan w mojej sytuacji... Proszę...

Mężczyzna po dłużej chwili milczenia, oznajmił - Wszystko zależy od tego czego pan chce. Patrzeć na jego cierpienie, spędzić z nim jakiś miesiąc, góra dwa i pozwolić mu odejść, czy do końca życia trwać u boku kogoś kto wygląda jak pański mąż, ale już nim nie jest? Oczywiście jest trzecia opcja. Operacja może się udać i za tydzień wrócicie razem do domu i dobrowolnie zapomnicie o tym co się tu wydarzyło.

Louis zamknął oczy, spod powiek spłynęły mu kryształowe krople słonej cieczy. Przyzwyczaił się już do nich. Były nieodłączną częścią każdego kolejnego dnia. Budził się i zasypiał w ich towarzystwie.

- Gdyby to była moja żona, chciałbym, żeby miała operację. Wolałbym do końca życia patrzeć na jej zagubione oczy, niż nie widzieć ich wcale - wymamrotał lekarz i odszedł w drugą stronę korytarza.

Tears in Heaven || larry stylinson ✓Where stories live. Discover now