Rozdział VIII

55 4 1
                                    

Chyba nie muszę dodawać, że ostrzeżenie Chikyuu niemalże przyprawiło mnie o zawał.

Po tym, jak to się stało, od razu zabrałam rzeczy i wróciłam do domu. Zamknęłam drzwi na klucz - tak na wszelki wypadek. Próbowałam wezwać Mizu, nalewając wody do miski, ale widać był zajęty, bo nie odpowiedział.

Następnego dnia wyszłam z domu wcześniej i wstąpiłam nad jezioro. Złożyłam ofiarę i pomodliłam się.

„Mizu... Proszę... Potrzebuję z tobą teraz porozmawiać..." - błagałam w myślach, a później też i na głos.

Ale tym razem też nie odpowiedział. Nachyliłam się nad taflą jeziora.

- Uuuch, będziesz czegoś chciał! - zdenerwowałam się i cisnęłam kamieniem w wodę.

Wzięłam torbę i wstałam z ziemi. Czas najwyższy iść już do szkoły.

~*~

Mijały następne dni. Dalej składałam Mizu ofiary, ale wciąż mi nie odpowiadał. Z początku byłam na niego zła, ale potem zaczęłam się poważnie martwić. Jeszcze ta wiadomość od Chikyuu...

Jednak kiedy nastała sobota, szacowny Mizu znów postanowił doprowadzić moje nerwy do granic możliwości.

Byłam wtedy w trakcie sprzątania domu, a zaczęłam od razu po przyjściu ze szkoły. Jutro rodzice mieli wrócić z delegacji, więc chciałam, żeby dom jakoś wyglądał (nie to, że wcześniej było w nim jakoś okropnie brudno, czy coś...). Właśnie ścierałam kurze w salonie wilgotną ściereczką. Yuki drzemała na swoim ukochanym kocyku obok kanapy. Gdy skończyłam, podeszłam do miski z wodą, stojącej na parapecie, by opłukać ściereczkę i wtedy nagle cała brudna woda chlusnęła mi prosto w twarz. Zamrugałam kilkakrotnie oczyma, a gdy w końcu byłam zdolna coś zobaczyć, ujrzałam Mizu, który siedział sobie na parapecie, jak gdyby nigdy nic.

- No siemanko - uśmiechnął się.

Wytrzeszczyłam oczy.

- ...No chyba sobie ze mnie jaja robisz! - zawołałam, po czym porządnie zlałam go mokrą ścierką, którą dalej twardo dzierżyłam w swej dłoni - Przez kilka dni masz mnie gdzieś i mnie olewasz, a teraz znowu wbijasz do mnie bez zapowiedzi i szczerzysz się jak kompletny kretyn!

Kiedy już się nakrzyczałam, przestałam bić go tą szmatką. Stałam naprzeciwko niego, ledwo łapiąc oddech.

- Rany, spokojnie! - poprosił Mizu, po czym zszedł z parapetu i mocno mnie uściskał - Ja też się cieszę, że cię widzę, Izi!

Poczułam wypieki na twarzy i już sama nie wiedziałam, czy to ze złości, czy bardziej z zakłopotania. Odepchnęłam go od siebie.

- Ugh, uważaj, bo dostaniesz jeszcze raz! - zagroziłam, wymachując mu ścierką przed nosem.

Machnął ręką, a brudna woda zniknęła z mojej twarzy i znalazła się z powrotem w misce.

- No, przepraszam... - wydukał - Wiem, zasłużyłem sobie. Ale byłem ostatnio okropnie zajęty przez organizację tego całego ślubu!

Jego słowa mnie zmroziły.

- Chwila... Ten ślub jest dzisiaj, tak?... - przypomniałam sobie, po czym pacnęłam się dłonią w czoło - Ach, kompletnie o nim zapomniałam!

Mizu się roześmiał.

- Widzisz, a zgodziłaś się na niego ze mną pójść. Nieładnie, Izumi Tsuki, oj nieładnie... - zacmokał - I komu teraz należy się atak mokrą ścierą?

Źródło niewiedzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz