Rozdział 1

131 12 1
                                    

Perspektywa Rosalin

Nie nawiedzę Sabiny, ona zawsze od 16-nastu lat psuje mi moje urodziny. Ale nie tym razem. Może jeszcze dziś nie były moje urodziny, ale zawsze z wyprzedzeniem patrzyłam na różne święta. Na jutro zaplanowałam sobie, że najpierw pójdę do szkoły, potem z Lucy i Emily na zakupy, a jeszcze potem zaproszę chłopaków na przyjęcie.

W każdym razie muszę czekać jeszcze jeden dzień... Ciekawe co dziś Sabina wymyśli...

Tak jak codziennie wstaje o 6:00, ale dziś wstałam trochę później ze względu na Niedzielne urodziny Emily. Od razu wstałam, bo nie miałam problemu z wstawaniem tylko z zasypianiem. Wziewam ubranie i poszłam do łazienki, która była akurat na przeciwko mojego pokoju. Na szczęście była wolna. Wziewam szybki prysznic, umyłam zęby i wróciłam do pokoju się ubrać. Założyłam czarne dżinsy, biało-czerwoną bluzkę i jak codziennie moje kochane biało-czarne conversy. Uczesałam się w kucyk i ostatnią rzecz, którą musiałam zrobić to umalować sie. Chociaż mi nie przeszkadzało, że nie mam makijażu, tylko wszyscy się na mnie patrzyli. Wybrałam bardziej naturalny makijaż czyli rzęsy i trochę mojej ulubionej czerwonej szminki.

Potem wzięłam torbę, telefon i słuchawki i zeszłam na dół gdzie czekał na mnie Tom ze śniadaniem. W tym domu to Tom robi śniadania, bo Sarah ma prace na 7:00. Dziś zrobił jajecznice z kanapkami z ogórkiem. Jak zjadłam śniadanie była już 6:58. Do szkoły mam na 8:00. Nigdy nie wiedziałam po co ja tak rano wstaje ale już trudno.

Chciałam już wychodzić, ale zapomniałam kurtki z pokoju. Szybko pobiegłam do pokoju i wzięłam czarną kurtkę leżącą w koncie pokoju. Wychodząc drzwi od łazienki otworzyły sią to Sabina.

-Znowu założyłaś tą kurtkę... Przecież ci mówiłam, że nigdy nie będziesz wyglądać jak Pank - Zawsze chciałam się ubierać Rockowo a nie ja Punk, a poza tym skąd jej przyszło na myśl, że chce byś Punkiem. Sabina wyszła z łazienki i poszła do swojego pokoju.

Ja zeszłam na dół żegnając się z Tomem. Do szkoły szłam sama, bo Lucy ,Emily i chłopaki mieszkali w dosłownie innym kierunku. Szłam cienkim chodnikiem słuchając GreenDay. Tak jak codziennie idę też przez las, no chyba że jest 7:50 i zaraz sie spójnie. Ale była dopiero 7:19 więc spokojnie zdążże. Przez las do szkoły prowadziła wydeptana śmieszka. Idąc przez las przypominałam sobie chwile spędzane z chłopakami. Tylko z chłopakami, bo dziewczyny nie chodzą do tego lasu za często no chyba, że jedna albo druga nie chciały, żeby rodzice je zauważyli. Las rozciągnął się aż do boiska szkolnego, a pierwszy miałam w-f więc akurat.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Mam nadzieje, że wam się spodoba... Jestem jeszcze przed szkołą i wzięła mnie taka wena twórcza. A i jeżeli będą jakieś błędy przepraszam. Jeszcze dziś postaram się wrzucić kolejny Rozdział, a jeżeli nie dziś to jutro. Piszczcie też komentarze jeżeli wam się spodobało.


Ukryte pochodzenie |5sosWhere stories live. Discover now