Prolog

403 33 1
                                    

 Mała, czarnowłosa dziewczynka spała w swoim małym, różowym łóżku. Wyglądała wyjątkowo słodko ze swoją miną. Na sobie miała piżamę z długimi rękawami o kolorze fioletowym, która sięgała do kolan. Pod sobą miała krótkie, niebieskie spodenki. Miała dziesięć lat. Gdy się budzi, ukazuje piękne, lśniące, błyszczące, niebieskie oczy. Zieje. Pociera oczy swoimi małymi rączkami. Rozgląda się po swoim różowym pokoju. Panowała niezręczna cisza. Dziewczynka wychodzi z łoża. Podchodzi do dużego okna. Słyszy śpiew. Piękny śpiew kobiety. Był czysty i śpiewany bez fałszu. Dziewczynka zadrżała. Postanawia wyjść z pokoju. Gdy zamyka drzwi, nadal słyszy głos kobiety. Rozgląda się ponownie. Skręca w lewo, a następnie schodzi po długich schodach. Znajduje się w salonie. Jej oczy rozszerzyły się. Zobaczyła rodziców leżących w czerwonej cieczy. Nie wiedziała co się stało.

- Mamo? Tato? Czemu śpicie? - mówi, po czym dodaje: - Obudźcie się! Proszę! Co się stało? Mamo, tato? Proszę... - niewiadomo dlaczego, spogląda na obraz z krajobrazem łąki i rzeki, a w oddali można ujrzeć góry. Jednak jest coś nie tak. Na łące leży kobieta w białej sukni z długimi rękawami. Jej włosy są czarne. Nagle kobieta porusza głową i patrzy się na dziewczynkę swoimi zielonymi oczami. Uśmiecha się. Kobieta z obrazu znika. Pojawia się przed dziewczynką i straszy ją. Niebiesko-oka piszczy. Upada na ziemię i patrzy się nadal na kobietę ze przestraszonymi oczyma.

- Oj, dziewczynko. - jej twarz łagodnieje, ale widać w jej oczach rząde krwi. - Jeśli chcesz przeżyć... - podśpiewuje.

- Musisz uciec z tego domu jak najszybciej... I nigdy tu nie wracać... Ale przed tym... Dam ci moc... A raczej klątwę...

- Której się nie pozbędziesz... - w jej ręce pojawia się złoty sztylet ozdobiony rubinami. Dziewczynka nie wie co robić. Na jej ręce tworzy ogromną ranę. Chwilę potem zmienia się ona w tatuaż. Czarna lilia wodna. - Te spotkanie... Będzie cię dręczyć... We wszystkich twych snach... Nic miłego ci się nie przyśni... A twą mocą będzie... - nie dokańcza.

- Co? - szepcze. Kobieta piorunuje ją wzrokiem.

- Cholerna dziewucho! Sama dowiesz się w swym czasie! - jej postać zaczęła zanikać. - Daję ci czas do jutra do północy. Masz uciekać! Inaczej zginiesz. Zgniesz z mych rąk! - wyciąga przed siebie ręce i uśmiecha jak psychopata a jej twarz zmienia się w... Twarz potwora. Dopiero teraz to dziewczynka zauważyła, ale jej ręce były splamione krwią. Wściekła się.

- Cze~! - chciała coś powiedzieć, ale ona znikła. Ugryzła wargę i spojrzała wściekłym wzrokiem w podłogę, po czym popatrzyła się w sufit i krzyknęła w niebogłosy: - Jestem Aiko! I obiecuję, że się zemszczę! - z jej oczu zaczęły płynąć liczne łzy, który wnikały w jej koszulę nocną. Pobiegła na górę i poszła spakować najpotrzebniejsze rzeczy, oraz się przebrać...

* * *

-Teraźniejszość-

Aiko obudziła się w swoim łóżku na pokładzie. Ciężko oddychała.

- Znowu... Ten głupi sen. Czemu to musiało się stać? - Aiko ubrana była w tę samą piżamę co 8 lat temu, tyle że większą. Włosy miała rozpuszczone i sięgały jej do bioder. Podeszła do komody i otworzyła szafkę na jej dole. Wyciągnęła z niej czarny płaszcz, krótkie, dżinsowe szorty oraz czerwony golf bez rękawów. Ubrania na łóżku i zaczęła ściągać ubrania. Po chwili w pokoju była półnaga. Ubrała najpierw golf a następnie spodenki. Podeszła jeszcze raz do komody, na której stało niebieskie pudełko. Znajdował się tam naszyjnik z zieloną koniczynką. Łańcuszek był złoty. Jedyna pamiątka po jej rodzicach... Po sekundzie już go miała na sobie. W pudełku znajdowała też się niebieska gumka do włosów. Więc użyła ją do związania swoich długich włosów, które przedtem wyczesała. Pozostały jej jeszcze tylko codzienne buty. Białe adidasy. Nałozyła na siebie makijaż przy kosmetyczce. Gdy była gotowa, załozyła jeszcze tylko czarny płaszcz, zakrywając większą część stroju nie zakrywając głowy. Postanowiła kaptur założyć gdy już wysiądzie ze statku. Na pokładzie nie było potrzeby zakładania jego. Każdy ją poznał bardzo dobrze przez te 8 lat. Gdy uciekła, zaczęła podróżować z nimi. Jakiś rok później poznała swoją moc i zaczęła ją trenować z innymi. Dowiedziała się też, że niektórzy na statku, którzy są w jej wieku, są sierotami. Zaprzyjaźniła się z nimi mocno. Ale tego dnia miała już dotrzeć do Magnolii.

Spakowała wszystkie swoje rzeczy niechętnie. Ale musiała. Pościeliła łóżku i kajutę doprowadziła do porządku. Duży plecak rzuciła na łóżko i rozpromieniona wybiegła z kajuty. Trzasnęła drzwiami, lecz jak to mówi: "To był tylko przeciąg!" W ciągu dnia zapomina o przeszłości. I chodzi szczęśliwa. Przy barierze stał jeden z załogi. Podbiegła do niego i wychyliła się za poręcz. Zamknęła oczy i cieszyła się ze świeżego powietrza. W jej oczach pojawiły się gwiazdki.

- Aiko, coś się stało? - uśmiechnął się przystojny brunet. Jego tęczówki były zielone. Ubrany w zieloną bluzę z kieszeniami u góry i podwiniętymi rękawami. Kaptur był biały. Bluza była lekko rozpięta, przez co było widać czarną koszulkę. Nosił czarne spodnie oraz adidasy.

- Nie. - spojrzała na niego. - Wszystko w porządku!

- A ty znowu w płaszczu. - zachichotał. Aiko spirunowała go wzrokiem

- Ja po prostu lubię w nim chodzić! Czuję się bezpiecznie... - odwróciła od niego swój wzrok lekko zarumieniona.

Statek był duży. Liczył 15 piratów-magów. Podłoga drewniana. (aut.: Nie chce mi się tego opisywać, więc może dodam jakiś obrazek, ok? Z góry przepraszam.)

- Ren... Jak, odejdę...

- Nie zapomnimy ciebie. - wyciągnął ze swojej kieszeni paczkę papierosów i wziął jednego. Schował i następnie z drugiej wziął zapalniczkę. Zapalił papierosa i włożył do ust.

- Palisz? - zdziwiła się.

- Tylko gdy się zastanawiam...

- To nad czym się zastanawiasz? - spytała. Spojrzał w jej oczy.

- O... O niczym ważnym. - wyszczerzył zęby. Aiko odpowiedziała na uśmiech.

- Tak jest, kapitanie! - trącnęła go ramieniem.

- Ech... Po śmierci ojczulka, jakoś się do tego nie przyzwyczaiłem... - posmutniał.

- Oj... Przepraszam... Ja nie chciałam.

- Wiem. Dla całej załogi był dla nas jak ojciec. - jakąś godzinę obserwowali morze. Przez ten czas nic się nie pojawiało, tylko woda. Ale w końcu na horyznocie pojawiła się Magnolia. - Tylko 2 kilometry, a już będziemy w Magnolii! Przyśpieszyć statek! - rozkazał. Wszyscy zasalutwali i wykonali polecenie. - Będziemy najwyżej za 20 minut. Po dwudziestu minutach byli już w Magnolii. Wszyscy się cieszyli, że dotarli. Ale potem sobie uświadomili, że ich przyjaciółka ich opuszcza. Posmutnieli. Każdy chciał ją pożegnać. Podchodzili do niej i próbowali się pożegnać. Ta ich skarciła.

- Co wy, myślicie, że się już nigdy nie zobaczymy?! Pajace! - poszła dużymi krokami po swój plecak. Minuta wystarczyła i wróciła. Przyniosła ze sobą książkę. A raczej album. - Proszę! Nie żegnajcie się ze mną na zawsze! - podała im przedmiot i zapłakała. Ale po tym się ogarnęła. Zeskoczyła ze statku i założyła kaptur. Nagle usłyszeli:

- Ej! To załoga piratów czarnej lilii! Macie jakieś pieniądze dla nas, czy skarby?! - krzyknęli mieszkańcy Magnolii.

- O cholera! Uciekamy! Szybko! - wrzasnął Ren i popłynęli jak najszybciej od Magnolii. - Do zobaczenia! Aiko!

- 'No to... Dokąd teraz?' - myśli.


Zjawa - Fairy TailWhere stories live. Discover now