~*~
-Musisz powiedzieć mi jedno. - zacząłem spokojnie, wbijając spojrzenie w przestraszonego chłopaka rozłożonego na mojej masce - jeśli ktoś może wiedzieć gdzie znajduje się Daryl, to tylko ty.
-To trochę grubsza sprawa niż ci się wydaje, Clifford. - bełkocze, wypluwając krew na chodnik - masz go za kompletnie inną osobę niż jest w rzeczywistości. Na nic ci informacje o nim, zaufaj mi, jest kimś kompletnie nieważnym i niewartym zainteresowania.
Upadł po raz drugi od jednego z kolejnych ciosów, który wymierzyłem praktycznie ze znudzeniem.-Wydaje ci się że to coś pomoże. - szydzi ze mnie, ocierając krwawiącą teraz ranę i uśmiecha się delikatnie - twój tatuś też myślał że dzięki temu coś osiągnie. Że dzięki temu jego syn zrobi to, czego od niego wymagał. A że koniec końców jesteś tu, teraz, taki że pękłby z dumy na sam widok, wydaje ci się że każdy zrobi to co każesz. Cóż, Michael, musze powiedzieć ci że dałeś wyprowadzić się w pole.
-Za chwilę go rozpierdolę. - włącza się Calum obracając od niechcenia broń na palcu - mogę?
-Podczas gdy ty próbujesz teraz dowiedzieć się więcej, twoja dziewczyna może być w niezłych tarapatach.
Nie wytrzymuję. Przystawiam pistolet do jego czoła, ale on nadal uśmiecha się w ten irytujący sposób.-Zrobisz to wtedy, kiedy dowiesz się tego czego potrzebujesz, więc nie próbuj mnie straszyć. - mówi z rozbawieniem i odsuwa palcem lufę ze swojego czoła jakby broń była zabawkowa, a ja namolnym pięciolatkiem który chce się bawić.
-Niech ktoś przyprowadzi tu dziewczyny. - cedzę przez zęby i odsuwam się od niego, przysiadając na małym murku naprzeciwko.
-Noah kręci się dookoła nich, zostaw je, niech mają trochę rozrywki. - mówi Luke ostrożnie obchodząc samochód i podpiera sobie rękę z wyciągniętym pistoletem o dach, by w razie czego móc od razu zainterweniować.
-To Calum miał je pilnować. - przypominam sobie i odwracam się w stronę reszty - dlaczego tu jesteś?-Ashton powiedział mu że plany się zmieniły i to on ma ich pilnować, bo ja się do tego nie nadaje. - odpowiada szybko, oskarżycielsko celując palcem w Irwina, który unosi ręce jakbym mierzył do niego z broni, choć na jego ustach czai się wredny uśmieszek.
-Daj spokój, zakręciłyby go tak, że po chwili stałby sam, a one poszłyby dobrze się bawić i koniec końców to jego byśmy szukali. - mówi i klepie szybko Caluma pocieszająco po plecach, gdy ten cały się nabzdycza.
-Nie wiecie. - rechocze zakrwawiony, przerywając tą kompletnie bezsensowną dyskusję i opiera się ze śmiechu i bólu na masce - nie wiecie kto tutaj jest.
-Nawet lepiej. Te sprawy nie dotyczą Noah, tylko nas, może ich pilnować, nie wkurzaj się, Mikey. - wtrąca Luke na widok mojej miny. Wie jak bardzo denerwuje mnie gdy coś, nawet najmniejsza rzecz idzie nie po mojej myśli i jak bardzo potrafi mnie to wyprowadzić z równowagi.-Tylko Noah, Noah, Noah, mam kurwa dosyć. - warczę, wbijając spojrzenie w Ashtona - bierz ze sobą Caluma, idźcie do środka i zawińcie ze sobą dziewczyny. Tego idiotę, który pewnie i tak ich nie pilnuje tak samo. Zostanę tutaj z Lukiem.
-Nie. Poczekajcie. - wypowiada ten przeraźliwie poważnym tonem i dyskretnie wskazuje na tył faceta - on chyba ma...
Wszystko działo się cholernie szybko.
Rozpiął koszulę i zrobił jeden mały ruch, a klub stojący za nami po prostu wyleciał w powietrze, z hukiem, dymem i buchającym ogniem jaki widzi się na filmach.
Drugi ułamek sekundy zajęła Lukowi reakcja; strzela w tył jego głowy, a gość upada jak szmaciana lalka tuż pod nasze stopy ze śmiechem na ustach, ostatkiem sił pokazując w naszą stronę środkowy palec, który Calum ze złością depcze.~*~
Najbardziej w tamtej chwili przeraził mnie chyba fakt, że nie wiedziałam gdzie są chłopacy i nie wiem co się dzieje, a nie tego, że w gruncie rzeczy kompletnie obcy mi facet trzyma mnie w talii i próbuje wyprowadzić na zewnątrz.
-Noah, co się do cholery dzieje? - Scarlett odzyskuje głos i łapie go za wolną dłoń, ciągnąc za sobą Emily - gdzie oni są? Gdzie nas prowadzisz? Dlaczego...
-Nic tu po nas. - wymija jej pytania i wypycha nas wszystkie na ulicę, prosto do samochodu - szybko, nie jesteście na wycieczce w muzeum.
YOU ARE READING
hey girl /hey boy - [m.c]
FanfictionDwudziesty trzeci marzec. Tą kartkę z kalendarza w moim pokoju wyrwałam jako ostatnią. Kiedy wybiła północ, nie wyrwałam kolejnej, sama nie wiem czemu; może dlatego że dawało mi to złudną nadzieję na to, że "dzień w którym zmieni się moje życie" n...