*1*

771 40 4
                                    

Mieszkałam w Lothe od dwóch lat. Zdarzyłam się przyzwyczaić, że nic tu w zasadzie nie jest normalne. Wolałam zostać w Los Angeles. Byłam bliżej taty....Choć i tak go nie znałam. Mama tylko raz czy dwa razy o nim wspomniała. Mieszka podobno z dwadzieścia kilometrów od Los Angeles, a teraz ode mnie to chyba jakieś czterysta dwadzieścia.

Przeprowadziłam się do Lothe z mamą, no i Joshem. Nowym partnerem mamy. Jest super. Mogę do niego mówić " tato" i tak też robię, bo prawdziwego nie znam. Nie przeszkadza mi to zbytnio, bo niby czemu? Jest między nami dobry kontakt, więc jest ok!
Z zawodu jest fotografem, więc jest mi to na rękę. Moja mama zajmuje się projektowaniem domów. Na ogół ich zawody wydają się nudne, lecz takie nie są.

Oczywiście podczas tych dwóch lat w Lothe zdążyłam znaleźć sobie przyjaciela. Był to Lu. Nie ogarnięty rockmen. Ubrany zazwyczaj w długie srebrne lub złote naszyjniki przypominające łańcuchy. ( Chociaż zawsze myślałam, że przez ten ubiór jest metalowcem, to jednak też zawsze się myliłam pod tym względem.)
Mam też przyjaciółkę. Ma na imię Margo. Jest trochę roztrzepaną hiszpanką, która wydaje się być upartą, lecz ludzie mają rację mówiąc że po wyglądzie ludzi się nie ocenia. Lubię ja, ale jest jeden problem...zawsze ubierze się lepiej ode mnie.


- Lu przyszedł. - zawołała mnie mama

Nie chciałam schodzić. Wolałam zostać an górze w ciepłym pokoju. Nie chciałam iść do ciemnego ponurego lasu. Były tam wilki, zazwyczaj stada. A ten wyleciał, że ich tu w okolicy nie ma. Oczywiście nie powiem tego rodzicom ( tak napisałam "rodzicom" ), bo nie chcę by się martwili.

Jednak nic w moim domu nie trwa wiecznie. Nawet wymówki nie znalazłam oprócz słowa : WILKI.
- Kler schodzisz? - pytała mama

- Tak, tak idę.

- Tylko nie idźcie w okolice lasu.

- Czemu? - zapytałam się taty dalej. Przecież mnie popierał.

- Tata Margo opowiadał, że są tam wilki. - odparła mama robiąc sałatkę.

Cudownie...w końcu coś cudownego. Jak ja kocham i rodziców moich i Margo!!

- Do lasu nie pójdziemy, ale do sklepu owszem. - powiedziałam wypychając Lu za drzwi.


- Boisz się? - spytał

- No przecież wiesz, ze nie lubię ciemnych miejsc. - odparłam

- No i co? Mam latarkę.

- Po co? I tak nie idę !!!


- Jak chcesz, ale ja idę. - odparł i poszedł, a ja zostałam sama na skraju lasu.

- Dobra czekaj, też idę. - krzyknęłam.

No i poszłam. Las gęsty i ciemny. Zazwyczaj wydawało mi się, że jak oglądam go z okna w kuchni wieczorem to jest jaśniejszy. Teraz nic, żadna różnica. Szliśmy tak do celu już chyba z drugą godzinę, gdy zadzwonił mój telefon...


- Kler, gdzie jesteście? - spytała mama


- Już idziemy do domu.

- Skąd.?

- Byliśmy u Lu. Już wracamy.


- Tylko bądź ostrożna... - powiedziała mama i się wyłączyła.


- Ja wracam - rzekłam do Lu i zawracałam się

- Ok, ja tu jeszcze zostanę.

No i sama szłam przez las. Łamiące się gałęzie pod nogami przyspieszały mi bicie serca. Bałam się jak nigdy. Nawet test z matmy nie jest taki straszny jak to. Strach coraz to się powiększał. Z każdym krokiem. Co minutę też słyszałam jakby mnie wilki z wyciem gonili. Widząc mój dom przyspieszyłam. Wbiegłam do altanki. Uspokoiłam się trochę, by rodzice nie myśleli, że byłam w lesie. Potem poszłam do pokoju jak by się nic nie stało. Na palcach, by nie zwrócić uwagi rodziców.


********************

To dopiero początek. Kontynuacja wkrótce.



Wilk...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz