Obudziłam się owinięta kocem w łóżku Karola. Nigdy nie zapomnę mu tego, że wytrzymał ze mną tyle godzin pocieszając mnie i tłumacząc wiele rzeczy. Musiałam zasnąć w łazience, bo nie pamiętałam momentu, żebym przechodziła do sypialni. Biedaczek musiał mnie przenosić. Uśmiechnęłam się, bo taki przyjaciel to skarb. Usłyszałam kroki w moim kierunku, więc zamknęłam oczy udając, że nadal śpię.
-Tak Julka, nie martw się. Jest u mnie i śpi. Przyszła wczoraj po sytuacji z Mateuszem. - szeptał - Nie słyszałaś? Sama Ci pewnie opowie. Okej, okej. Pa.
Usiadł blisko mnie i czułam jego wzrok na sobie. W wyobraźni widziałam jego niebieskie oczka i mimowolnie się uśmiechnęłam. Zaśmiał się, a ja odwróciłam w jego stronę.
-Dzień dobry Karol.
-Dzień dobry Apolonio.
-Lepiej? - zapytał podając mi kawę.
-O wiele. Tylko boję się konfrontacji z nim, a tego nie uniknę. - opuściłam głowę
-Hej, bez stresu malutka - objął mnie ramieniem.
-Muszę Cię o coś spytać... O co chodzi z Sylwią?
-A, no. Hmm. Tak... - jąkał się - Sam nie wiem.
-Okej. Rozumiem.Tak naprawdę nic nie rozumiałam. Ona go całuje, on unika, jakby się wstydził.
Dziwne, ale trudno. Nie bede płakać, jeśli im nie wyjdzie.-Ja już będę spadać. Dziękuję Ci za wszystko.
-Nie ma za co - był lekko zmieszany.Wstałam z łóżka i podeszłam w jego stronę, by go objąć, ale nagle ujął moją brodę i pocałował w czoło. Nigdy nikt nie pocałował mnie z taką czułością. Zrobiło mi się ciepło na sercu, ale postanowiłam nie psuć chwili i po prostu wyszłam z mieszkania.