Go!

1K 47 2
                                    

-Obiecaj mi coś Cookie.
-Co?
-Że za rok nadal będziemy razem...
-Nie mogę. Wszystko zależy od tego jak długo jeszcze ze mną wytrzymasz...
-Czyli łatwo się mnie nie pozbędziesz...
-Oby...
-SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU LUDZIE!-zawył Mike przerywając naszą rozmowę. Tak, był sylwester, a to znaczy, że za dwa dni ruszamy w trasę. To znaczy również że odwiedzę moją mamę i zobaczę brata, że zwiedzę trochę świata, no i oczywiście ( w końcu! ) zobaczę znowu Ellie.
Ale sylwester oznaczał również, że mój (pierwszy) związek trwał już prawie pół roku, a znajomość z tymi 4 pacanami ponad rok. Nie mogę uwierzyć, że to tak szybko zleciało. Wydawałaoby się, że ledwo miesiąc temu leciałam z Ellie na koncert! A tu proszę...
-Więc, jakie są wasze noworoczne postanowienia?-zapytał Mike nagrywając filmik prawdopodobnie na Snapchata.
-Ogolić cię na łyso!-odparłam radośnie, na co Calum zakrztusił się swoim piciem. Mike zrezygnował z dalszych pytań i poszedł nagrywać resztę ludzi, którzy przyszli do nas na sylwestra. Wszyscy rewelacyjnie się bawili, a w związku z tym, że po jutrze wujeżdżamy, była to również pożegnalna impreza...
-Chcesz?-zapytał Cal podając mi swojego drinka.
-A Ashton nie zabronił ci dawać mi alkoholu?-zapytałam. Tak, mój kochany kuzyn wyznaczył mi limit do spożycia i wykorzystałam go już ze 2h temu...
-Tak, ale nie ma go tu, prawda...?
-To dawaj, ale jak coś to twoja wina-powiedziałam wychylając zawartość (prawie pełnego) kubka.-Paaskudneeeeee...
-Wiem. Szczęśliwego nowego roku Liz.
-Okropnego nowego roku Calum.-powiedziałam całując go mocno. Ten miniony rok był niesamowityyyyyy! Aż ciężko uwierzyć ile się stało. Moja historia to jakieś zasrane funfiction, może powinnam to zapisać?

-Jesteś pewna, że TO jest wszystko, co jest ci potrzebne na PÓŁ ROKU?-zapytał Ashton, kiedy zeszłam na dół z jedną torbą, laptopem i miśkiem w ręku.
-Tak.
-SERIO?-zawtórował mokemu kuzynowi Luke.-Jedna torba? Co tam masz?
-Bieliznę, którą i tak będę prać, kilka koszulek, spodni i 2 pary butów. Mam też komplet rzeczy do rysowania, kosmetyki i to chyba tyle.
-Calum jesteś pewien, że to DZIEWCZYNA?
-Wal się Michael-powiedziałam stawiając swoją torbę obok reszty-zawsze mogę coś dokupić, albo chodzić w waszych. Na mnie i tak będą wyglądać lepiej...-dodałam wystawiając mu język.
-No niech ci będzie...
Zgodnie z planem odwieźliśmy Berrego do mamy Ashtona i pojechaliśmy na lotnisko. Mieliśmy lecieć samolotem do Hiszpanii, tam dać koncert (to znaczy chłopcy mieli koncert...) 4 stycznia, a 5 stycznia ruszyć magicznym-tur-busem w dalszą drogę (już z Ellie, która 5 stycznia o 11 miała przylecieć). Wszystko było pięknie zaplanowane...nie przewidziałam chyba tylko tego tłumu na lotnisku, zarówno w Australii jak i w Hiszpanii. Chyba nigdy się do tego nie przyzwyczaję...

-TO CHYBA ŻART! Nie ma opcji, że będę tu spała!
-To tylko hotel...
-Tak! Hotel, w którym jedna noc kosztuje kupę hajsu! Nie zgadzam się. Nie ma opcji...
-Mają pyszne żarcie...
-Ok.
Prosto z lotniska, z którego wydostaliśmy się po ponad 2h (tłumy ludzi, autografy itp.) zajechaliśmy do hotelu, jak się okazało najdroższego z możliwych... Oni chyba powariowali! Dobrze, że tym razem nie wykupili mi oddzielnego pokoju... W każdym razie mieliśmu tu spędzić tylko jedną noc, o ile można tak w ogóle powiedzieć, bo dzisiaj o 22 chłopcy mieli grać koncert, a jutro odbieramy Ellie z lotniska i jedziemy dalej.
Koło 16 do naszego pokoju wkroczyła niewysoka kobieta o ciemnoblond włosach, z 13 letnim chłopcem, który był do niej bardzo podobny...
-MAMA!-wykrzyczałam i podbiegłam przytulić ją i mojego młodszego brata-Raannnyyyy! Jak ja za wami tęskniłam! Will! Omg, wyglądasz okropnie.
-Powiedziała dziewczyna z zielonymi włosami! -odpowiedział mi brat, na co oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Przez ponad 2h rozmawialiśmy wszyscy razem, Will bardzo polubił chłopaków, zwłaszcza Caluma, kiedy się dowiedział, że mój chłopak grał w szkolnej drużynie piłki nożnej... Moja mama ochrzaniła chłopaków za moje włosy, kolczyk, no i Calum musiał się bardzo długo tłumaczyć ze swojego świątecznego prezentu... ale ostatecznie wyszło chyba całkiem spoko. Okazało się, że Will świetnie sobie radzi w drużynie, z językiem i w szkole, a mama ma całkiem spoko pracę. Generalnie było ekstra. Tak cholernie za nimi tęskniłam.
Po pewnym czasie pojechaliśmy na stadion, na którym miał się odbyć koncert. Posiedzieliśmy trochę razem, ale później mama i Will poszli zająć swoje miejsca, a ja zaczęłam ogarniać chłopaków...
2,5h później, po zajebistym koncercie, który ja obejrzałam z kolesiem od nagłośnienia (nawet nie miałam pojęcia ile ten koleś ma do roboty w tej budce!), poszłam odszukać mamę i Willa. Znalazłam ich przy głównym wejściu na stadion.
-Kochanie, przekaż chłopcom, że świetnie się bawiliśmy.
-Jasne.
-Ale scena? Lizzy to niesamowite jak świetnie sobie poradziłaś, sama wszystko zaplanowałaś?
-Tak. Światła, układ sceny, to co było wyświetlane, wszystkie dekoracje i...
-To było suuuper! Zwłaszcza, że Calum był ubrany w koszulkę Barcy! Z moim nazwiskiem! Kocham cię siostra!-zawołał mój brat.
-Czyli już się zmywacie?
-Niestety tak kochanie. Mam jutro pracę... Kocham cię. Ale jeśli ty i Calum...
-Ja też cię kocham mamo. I ciebie też śmierdzielu-powiedziałam przytulając ich.
-Możesz wyjść za Cala, lubię go. Wszystkich ich lubię.
-Dzięki Will, przekażę im to.
-Pamiętaj, że jeśli cokolwiek będzie nie tak to dzwonisz! Chociaż widzę,że świetnie sobie radzisz... No i pozdrów Ellie!
-Jasne. Do zobaczenia!-powiedziałam przytulając ich ponownie. Nie cierpię pożegnań!

Cookie (5sos)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz