Epilog

4.2K 380 39
                                    

Był deszczowy wieczór, podczas którego tradycyjnie leżałam w łóżku totalnie nieogarnięta. Moja twarz była opuchnięta od ciągłego płaczu i myślałam, że moja głowa zaraz eksploduje. Mój telefon był wyłączony, bo kompletnie nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, chciałam zniknąć, na zawsze. Zachowywałam się jak wariatka, leżąc cały dzień w łóżku i wpatrując się w jeden punkt przede mną, co jakiś czas wybuchając płaczem, ktoś obserwujący mnie z boku bez wątpienia powinien wsadzić mnie od razu do psychiatryka na silne leczenie. Mój spokój jednak został zakłócony przez ciche pukanie do drzwi na które nie zareagowałam. Może intruz pomyśli że śpię i zostawi mnie w spokoju, jednak tak się nie dzieje. Klamka zostaje pociągnięta na dół, a drewniana powłoka skrzypi delikatnie, dlatego odwracam głowę widząc w wejściu Luke'a, na którego widok nie mam ochoty, na pewno nie w moim obecnym stanie.

-Dessie...

-Zostaw mnie-proszę płaczliwym tonem, ale on jak zawsze nie słucha mnie podchodząc do łóżka. Wpatruje sie we mnie uporczywie co szybko mnie denerwuje, więc momentalnie podnoszę się z miejsca z zamiarem opuszczenia pokoju i znalezienia sobie innego, bezpiecznego miejsca, jednak blondyn toruje mi drogę, a jego niebieskie tęczówki nie opuszczają mnie ani na chwilę.

-Przepuść mnie Luke-wyciągam ręke by chwycić klamkę, ale w porę obejmuje mój nadgarstek palcami, przesuwając je w dół i zaplatając je z moimi i nim orientuje się o co chodzi, jego ciepłe wargi dotykają moich muskając je delikatnie. Nawet jeśli bardzo bym chciała, nie mogę się temu bronić, więc rozchylam wargi, a on, jakby tylko na to czekał, wsuwa język do moich ust i już po chwili całujemy się namiętnie. Jego ręce zatrzymują się na moich biodrach, a moje palce zaś błądzą między jego włosami i czuję się tak cudownie jak wtedy, rok temu, kiedy to wszystko się zaczęło. Jednak szybko przytomnieje odrywając się od niego. Nie chcę znowu rozczarowania, nie chcę żeby zwodził mnie bardziej dając nadzieję.

-Co Ty robisz?-pytam z nieprawdopodobną odwagą patrząc mu w oczy

-Kocham Cie Des-słyszę w tych słowach coś, o czym marzyłam przez ostatnie ponad 300 dni i są to słowa tak piękne, że moje serce rośnie, a w brzuchu szaleje stado motyli, jednak boje się. Jestem przerażona całą otoczką tej sytuacji, że jego słowa znaczą zupełnie coś innego a pocałunek był nic nie wartym aktem z jego strony.

-Ale...

-Kocham Cie, nie jako przyjaciółkę, chcę być z Tobą Des

-A co z Kim?

-Zrozumiałem że tak naprawdę to tylko na Tobie mi zależało, to Ciebie kocham tak jak powinienem, nikt inny się nie liczy.

Nie wierzyłam w to, to było zbyt piękne żeby mogło być prawdziwe, jednak oczarowana tymi słowami uśmiechnęłam się ponownie zatapiając w jego ustach.

~*~

Mamy epilog :) Dziękuje wszystkim którzy czytali, dziękuje za każdą gwiazdkę i komentarz, uwielbiam Was <3 

Drugiej części nie będzie, ale już wkrótce na moim profilu pojawi się nowe opowiadanie! Jeśli chcecie mnie zaobserwować, to zróbcie to śmiało,  tak samo na tt (moretive) :)

No i jeśli ktoś nie czyta Wrong Number, to też zapraszam na mój profil x

Jeszcze raz dziękuje za wszystko! <3


Friendzone ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz