Jeszcze nigdy tak dobrze nie spałam. Harrego nie ma obok mnie, nie ma go w sali. Może poszedł do szkoły. Coś jest w mojej łazience.
- Harry to ty?
- Tak. To ja. - idzie do mnie - Jak się spało?
- Nie wiem dlaczego w końcu się porządnie wyspałam, a ty?
- Normalnie, w końcu się wyspałaś? Nie spałaś tutaj?
- Spałam ale to nie było to. Budziłam się w środku nocy. W domu lunatykuje.
- Wow, nie wiedziałem że jestem taki cudowny. - bo jest.
- Nie po prostu byłeś przy mnie, kiedy wiem że ktoś jest albo jak z kimś śpię to wtedy się normalnie wysypiam.
- Jestem głodny, a ty?
- Umieram z głodu. - zjadłabym cokolwiek.
- Na dole widziałem jakiś sklep, zaraz coś nam przyniosę. - zabiera portfel i wychodzi.
- Harry czekaj, jak spotkasz po drodze House to powiedz mu żeby przyszedł bo chce z nim pogadać.
Oczami Harrego:
Jaka ona jest cudowna. Mamy ten sam problem ze spaniem. Ja tak samo dobrze spałem jak Emily. Po prosty dobraliśmy się idealnie. House gdzie on jest. Biedam po całym szpitalu i nie mogę go znaleźć. Widzę go.
- House.
- Tak, chłopaku Emily.
- Skąd pan wie?
- Ma swoje źródła, mów co chcesz bo trochę mi się śpiesz.
- Emily chce z panem gadać. - nie czekam na odpowiedź, idę na dół. Mój żołądek daje mi znak że jest głodny po raz setny tego ranka.
Wchodzę do sklepu. Nie lubię robić zakupów. Szukam czegoś do jedzenia, mają drożdżówki. Dla siebie biorę z czekoladą a dla Emily z... Co ona lubi jeść? Wczoraj jadła jabłko, więc wezmę jej z jabłkami. Coś do picia. Na korytarzy widziałem automat z kawą. Płaca za drożdżówki, kupuję kawę i biegnę do niej szybko, żeby nie musiała długo siedzieć sama.
Oczami Emily:
- Jesteś wreszcie. Co tak długo? Nie było cię pół godziny.
- Przepraszam ale nie mogłem znaleźć Housea. Był u ciebie? - jest zduszany. Biegł?
- Nie, nie było go tutaj jeszcze. Co mi kupiłeś? - jestem strasznie głodna.
- Kawę i drożdżówkę z jabłkami, lubisz?
- Uwielbiam. - dokładnie na to miałam ochotę. Rozumie mnie idealnie.
- Wiedziałem. Pójdziemy gdzieś później? - czy on zwariował.
- W takim stanie? Czekaj, zapytam się Housa, idzie tu.
- Dzień dobry gołąbeczki. Dobrze się wam razem spało. - ignorujemy go. House zaczyna się śmiać. - Po południu wezmę cię na kontrolę, zmienię ci gips i takie tam głupoty. - wyciąga z marynarki pudełko z tabletkami i daje mi jedną. - To jakby cię dalej noga bolała, ale nie powinna.
- Ja i Emily chcieliśmy wyjść do parku, możemy dostać jakiś wózek?
- Na korytarzu jakieś stoją, weźcie sobie jeden, tylko musi tu być przed drugą. - wychodzi.
- Nie lubię go. - narzeka Harry.
- Ja też, to idziemy teraz? - nie chce tu siedzieć.
- Zjedzmy najpierw, bo umrę. - pochłania swoją drożdżówkę błyskawicznie szybko, jeszcze szybciej pije kawę, która zdążyła wystygnąć.
- Gdzie się tak spieszy?
- Nigdzie. Po prostu chce szybko stąd wyjść. Nie przepadam za tym miejscem.
- Masz racje. Idź po ten cholerny wózek a ja się ubiorę.
Harry wychodzi. To miłe że jest tutaj ze mną, ta noc była wspaniała. Wyciągam bluzę z szafki, ubieram ją.
- Gdzie mnie zabierasz? - jestem ciekawa co wymyśli.
- Obok jest park, mam nadzieję, że lubisz szum drzew? - Harry jest takie romantyczny.
Zostaw komentarz. Proszę! :)
CZYTASZ
Do góry nogami.
RandomHej kochani, Chciałam stworzyć coś dla Was. I oto jestem. Ta książka, będzie odzwierciadlać mnie jak i moje życie. Pisałam wcześniej wiersze. Tak, jestem romantyczką ale mam nadzieje, że to Wam nie będzie przeszkadzało. Chciałam coś publikować ale n...