9. Jeśli im coś sie stanie...

6.6K 252 7
                                    

Po dość męczącej nocy wstałam cała obolała. Nie czułam sie dziś najlepiej. Zaczęłam wymiotować i miałam dość wysoką gorączkę. Postanowiłam zejść na dół do salonu i zająć się oglądaniem seriali. Byłam pewna ze nie mogłam zażyć żadnych tabletek, bałam sie ze to moze zaszkodzić dziecku. Po oglądnięciu kilku odcinków teen wolf, postanowiłam wziąć chłodny prysznic, aby zbić gorączkę. Następnie ubrałam sie w dresy i postanowiłam zmierzyć temperaturę. Usłyszałam dźwięk piszczacego termometru niemal automatycznie wyciągnęłam go. 38,9. Raczej nie oznaczało to czegoś dobrego, postanowiłam zjeść śniadanie i zadzwonić do mamy. Kiedy poczułam zapach otwieranej lodówki musiałam zwrócić wszystko to mi jeszcze zostało. Pobiegłam do łazienki.
Miałam zadzwonić do mamy, ale zrezygnowałam z tego zamartwiałaby się. Postanowiłam zamówić taxi i pojechać do szpitala, ale przy pierwszych dźwiękach połączenia. Osunęłam sie na ziemie, czując ze uderzyłam sie o skraj czegoś twardego
P.O.V Jai
Gdy wszedłem, a raczej zostałem wyrzucony z mieszkania Leah. Postanowiłem pójść do własnego. Moze nie był to jakiś piękny apartament jak Lee, ale spać tam było można i miałem kuchnie. To na pocieszenie. Nie było mnie stać na takie luksusy, albo na takie jak mieli Luke i Cassidy. Swoją drogą jednak postanowiłem obrać kierunek w stronę ich przytulonego domku. Na dworze zaczynało sie robić coraz ciemnej. Na końcu ulicy zauważyłem dość młoda kobietę idącą dłoń w dłoń z mężczyzną swojego życia. Widziałem o tym ponieważ ubrana była w białą skromną suknie ślubną, a chłopak w garnitur. Nie wiem co mnie podkusiło ale podszedłem do nich.
- Gratuluje- uśmiechnąłem sie w ich kierunku.
- och dziękujemy- odpowiedziała mi kobieta i uśmiechnęła sie promiennie.
- Właśnie postanowiliśmy zacząć nowy rozdział życia- dopowiedział mężczyzna- jestes pierwszym spotkanym na naszej drodze, ktory pogratulował nam.
- och- zakłopotalem sie.
- O nie nie nie- pokiwala gorączkowo głową dziewczyna- mojemu mężowi nie chodzi o to ze to źle, bardzo sie cieszymy. Jestes pierwszym, nasze rodziny nie popierają tego związku.
-Musze juz iść- przeprosiłem i udałem sie do domu brata.
Doszedłem do nich po kilku minutach. Zadzwoniłem domofonem, ale nikt mi nie odpowiedział. No tak przecież dzisiaj sobota napewno są gdzieś na mieście. Smutny wróciłem do domu. A w drzwiach rzuciła sie na mnie Jess...
Nie wytłumaczyłem wam tej sprawy. Tak to prawda mieszka ze mna Jess, ona jest dość specyficzna. Ale kocham ją. Oczywiście nie tak bardzo jak... No w sensie podbiegła do mnie i zaczęła lizać mnie po twarzy.
- Co maluszku?- zapytałem głaszcząc psa po brzuszku. Niemalże od razu położyła sie na plecach z łapkami ku górze. Jessice znalazłem w kartonie obok śmietnika, zrobiło mi sie żal psiaka wiec zabrałem ją ze sobą. Jest strasznie malutka i brązowawa. Taka krucha martwię sie ze moge zrobic jej krzywdę. Z nadzieją na lepsze jutro położyłem się spać.
Rano wstałem około godziny 11:30. No to sobie pospałem. Postanowiłem zrobic sobie cos do jedzenia i dać cos do zjedzenia Jess. Szybko uwinąłem sie z tym zadaniem i postanowiłem zacząć uczyć się. Takie życie studenta... Nie chciałem zeby rodzice mnie wydziedziczyli, czy coś gorszego.
Po skończeniu nauki postanowiłem pójść do Leah, moze wczoraj mnie wyrzuciła, a dziecko nie jest moje ale w jakiś sposób zależy mi na niej. Zawsze zależało! Z takim postanowieniem wyszedłem na spacer z Jess, po to aby udać sie pozniej do Lee.
Słońce znajdowało sie wysoko ponad horyzontem, wiec było trochę po 13? Tak chyba tak. Doszedłem pod dom i niestety nikt nie odbierał domofonu, na szczescie  jakiś chłopach wychodził z apartamentowca wiec wpuścił mnie do środka. Wszedłem do windy i z niecierpliwoscią oczekiwałem na windę. Kiedy nadjechała wcisnąłem guzik z numerem 23. Po minucie juz stałem pod drzwiami Leah. Pukałem dość głośno ale nikt mi nie otwierał. Pewnie poszła gdzieś z Cass. Zrezygnowany oparłem sie o drzwi i dosłownie wpadłem do środka. Zdezorientowany wstałem i strzepnalem niewidzialny pył z ramion.
- LEAH!- krzyknąłem, ale odpowiedział mi głucha cisza- no to pięknie. Włamałem sie do domu dziewczyny, w sumie to nie było włamanie bo drzwi same sie otworzyły i jakby zaprosiły mnie do środka. Drzwi mnie lubią. Dziwne było jednak to ze zostawiła je otwarte, czyli ona tez mnie tak jakby zaprosiła. Nie zebym sie wcześniej nie włamywał... Ale myśle ze ta opowieść jest  na inną okazje.
Pomyślałem ze skoro los uśmiechnął sie do mnie to moge troszeczkę "pomyszkowac" w tym apartamencie. Oczywiście zacząłem poszukiwania od szuflady z bielizna.
-Gdzie jestes, kochanie?- szepnąłem sam do siebie. Kiedy otworzyłem drzwi moim oczom ukazał się dość kolorowy pokoik. Uśmiechnąłem sie do siebie, gdyż miałem pewność ze to właśnie pokoj jej dziecka.
-Leah sie obrazi?- zapytałem siebie- Watpię.
Szczęśliwy poszukałem markera i zacząłem pisać coś na ścianie pod zdjęciem USG maluszka. Wyglądał tak ślicznie...
Następnie poszedłem do łazienki aby umyć ręce. Na podłodze zauważyłem Lee. W pierwszej chwili nie wiedziałem co mam zrobic, zacząłem panikować. Zadzwoniłem na pogodotowie i podnoslem ją z ziemi. Czułem plus wiec żyła. Połowa sukcesu, niestety była nieprzytomna i strasznie rozpalona. Karetka przejechała po 10 minutach, a ja zacząłem szukać kluczy aby zamknąć mieszkanie. Wbiegłem wprost do taksówki i poprosiłem o to aby kierowca zawiózł mnie do szpitala.
JEŚLI IM SIE COŚ STANIE...

----
KOCHANI
POWRACAM , PRZEPRASZAM ZA OPÓZNIENIE!
Oczywiście dziekuje za gwiazdki ♥️😍😍😍 i komentarz
Proszę abyście komentowali 💛 wtedy tak miło sie pisze.
Ilysm

Baby LoadingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz