Rozdział 3

1.3K 109 12
                                    

Miłego czytania! :*

Przeklął cicho, wpatrując się w wiadomość. Czemu akurat teraz ten pieprzony prawnik nawalił? Musiał jechać do innego, by naprawić to, co tamten zepsuł i załatwić wszystkie papiery. Nie mógł jednak zostawić tu Małej. Niani też nie posiadał, gdyż jedną właśnie wylał za to, że kiedy dziecko płakało, ona oglądała sobie telewizję. Co miał robić? Madzi zabrać ze sobą nie mógł, bo w końcu udaje się do poważnej kancelarii. Cholera.

Kiedy Mała smacznie spała w kołysce, wyszedł z gabinetu. Rozejrzał się, a jego wzrok natrafił na rozwiązanie problemu. Słyszał kiedyś, że młody biolog uwielbia dzieci. Zdążył go już poznać i wiedział, że można na nim polegać. Od czasu do czasu wychodził gdzieś z grupą nauczycieli, w której był też Radosław Świerk. Nie zastanawiał się długo, tylko zawołał:

- Radek, chodź na chwilę. Masz teraz okienko, prawda?

- Tak, coś się stało? - Nie odpowiedział, tylko chwycił mężczyznę za ramię i delikatnie pociągnął do swojego gabinetu. Dyrektor zamknął za nimi drzwi, uważając, by przechodzący obok uczniowie, nie zajrzeli do środka.

- Mam do ciebie ogromną prośbę. – Resztka obrócił się w stronę swojego rozmówcy. Radek jednak już na niego nie patrzył. Z uśmiechem na ustach podszedł do kołyski i pogłaskał dłonią leżące w nim dziecko. Po chwili zmarszczył brwi i skierował wzrok na blondyna.

- Ona może tu być? Dyrektorka chyba tego zakazała.

- Powiedzmy, że trochę ustąpiła ze względu na sytuację.

- Więc, czego ode mnie potrzebujesz? - Rudzielec właśnie bawił małą, która otworzyła już zaspane oczka.

- Właściwie to potrzebuję ciebie – palnął, zanim zdążył się zastanowić. Nie był pewny co do orientacji Świerka. Na początku zdawało mu się, że Radek woli mężczyzn, jednak szybko pozbył się tego przeczucia. On sam był gejem i nie zaprzeczał, gdy ktoś go o to pytał. Dlatego wiedział, jak dwuznacznie to zabrzmiało.Szczególnie, że dla niektórych, nawet normalnie rozmawiając, geje usiłują się do kogoś "dobrać". Odchrząknął, kiedy Radek tylko spojrzał na niego z rozbawieniem i się uśmiechnął. - Chodzi o to, że muszę wyjść. Właściwie, to już nie powinno mnie tu być.

- Więc co tu jeszcze robisz? Idź, wezmę małą na siebie.

- Naprawdę? Jesteś wielki – miał ochotę go ucałować. Z wdzięczności oczywiście. Wszedł jeszcze na elektroniczny dziennik i wpisał Radkowi nieobecność na następnej lekcji. Tak się świetnie złożyło, że panna Kałaput miała okienko. Bez zahamowań wcisnął jej zastępstwo i wyłączył komputer.

- Nie wiem, czy zdążę w godzinę, więc zwolniłem cię z następnej lekcji. Jeszcze raz dzięki i rozgość się tu. A, i żeby nikt się nie dowiedział o Małej. Taki warunek od dyrektorki – podszedł do Radka i pocałował w czoło dziewczynkę, którą ten miał na rękach, po czym pożegnał się raz jeszcze i wyszedł.

Miał nadzieję, że Radek dobrze zaopiekuje się Madzią. Mimo, że znał go na tyle, żeby wiedzieć, że jest roztrzepanym, ale odpowiedzialnym rudzielcem, ciężko było mu powierzyć komuś siostrzenicę. Czuł się teraz bardziej jak jej ojciec. Od kiedy ten sukinsyn zwiał, podrzucając mu małą "na godzinkę", opiekował się nią codziennie, nie licząc tych dni, kiedy musiał wezwać nianię, bo coś ważnego mu wypadło. Jego szwagier dosłownie rozpłynął się w powietrzu. Nigdzie go nie było, nikt nie wiedział, że zniknie, a jego znajomi milczeli. Nie rozumiał jak można zostawić własne dziecko. Gdyby nie był gejem, zapewne miałby ich gromadkę. Dlatego starał się o adopcję i w tym celu udał się do najlepszego prawnika w mieście. Nie mam mowy, żeby zostawił Madzię u ojca, jeśli w ogóle ten wróci. Co jeśli kiedyś znów zniknie, a Mała zostanie sama w domu? Przecież coś mogłaby sobie zrobić. W dodatku była dla niego pamiątką po siostrze, którą kochał całym sercem. Ledwo pozbierał się po jej śmierci. Kiedy po trzech miesiącach nieoczekiwanie dostał dziecko pod opiekę, widział w nim swoją siostrzyczkę. Ona także zawsze chciała mieć dzieci, ale niestety zdążyła tylko wziąć małą na ręce i zapewnić, że zawsze przy niej będzie. On to wszystko obserwował i nie mógł powstrzymać łez. Widział jak ulatuje z niej życie i nie mógł nic na to poradzić. Dlatego przyrzekł jej, że choćby nie wiadomo co, będzie pilnował, żeby Madzia była szczęśliwa. Był przekonany, że będzie jej z nim lepiej, niż z ojcem, którego jego siostra kochała, a on nie akceptował. Hazardzista, a teraz także alkoholik nie zasługiwał na jego siostrzyczkę, a co dopiero na Madzię.

Nie wszystko straconeWhere stories live. Discover now