Rozdział 11

2.9K 222 6
                                    

Po tych słowach poczułam jego usta na swoich. Nie wiedząc, co robić, stałam i nie ruszałam się. Lecz moje ciało przejęło kontrolę nad umysłem i chyba sama zaczęłam go całować. Nie wiedziałam, czy robię to dobrze, lecz czułam przyjemnie bijące ciepło, które pojawiało się w każdym miejscu, gdzie jego skóra spotykała się z moją. Po jakimś czasie zaczęłam tracić oddech, jednak jeszcze bardziej nie chciałam tracić tego cudownego uczucia.

Niestety nie dane mi było nacieszyć się tą chwilą dłużej, gdyż ciało dające mi tak dużo przyjemnego uczucia zaczęło się powoli odsuwać. Nie zdając sobie sprawy z tego, co robię, zaczęłam podążać za oddalającym się ciepłem.

- Może jednak oboje mamy szczęście. - Mężczyzna zaśmiał się.

Ten przyjemny, rozbawiony i pewny siebie głos był dla mnie jak kubeł lodowatej wody. Czym prędzej oddaliłam się od niego na ponad metr, lecz ten tylko ponownie uraczył mnie promiennym śmiechem i odwróciwszy się do mnie tyłem, zaczął szukać czegoś na ziemi.

- Wytłumacz mi, proszę, jak to jest, że w takiej wiosce wychowała się tak piękna dziewczyna i na dodatek jeszcze nie wyszła za mąż ani nie została splugawiona. Muszę przyznać...

Nie słuchałam dalej tego, co miał do powiedzenia. Powoli, krok po kroku, oddalałam się od niego. Po pewnym czasie, gdy go już nie słyszałam, zaczęłam biec w stronę pobliskiej jaskini. Ciemność i odgłosy leśnych zwierząt wcale mi nie pomagały. Z każdym krokiem bałam się coraz bardziej, moja wyobraźnia płatała mi okropne figle. Wydawało mi się, że słyszę wycie wilka, głośne jakby smocze łopoczące skrzydła i głos grożący mi śmiercią.

Co jest?

W oddali widziałam już jaskinię. Zostało mi może z dwieście metrów do przebiegnięcia. Poczułam jak ogarnia mnie nadzieja. Jak rośnie we mnie radość... Jak coś ostrego wbija mi się w brzuch.

Zawładnął mną szok. Zatrzymałam się, mało co nie wpadając na pobliski kamień. Z wielkim zdziwieniem spojrzałam na krople krwi kapiące na śnieg przede mną ze srebrnego noża wbitego w mój brzuch.

- Nie! - Usłyszałam za sobą krzyk. Nie wiedziałam, czy mam uciekać, czy też nie. Zresztą, nawet gdybym chciała, bałam się ruszyć. - Coś ty, kurwa, zrobiła? Powaliło cię?

- Oj, braciszku, nie wiem, czemu się tak unosisz. - Odparł dziewczęcy głos sztucznie miłym tonem. - Przecież pomogłam ci ją złapać. Wiem, że nie byłbyś zadowolony, gdyby ofiara uciekła. Jej wioska też pewnie nie. Nie przyjęta ofiara prowadzi do klęski swego domu.

- Sarami, wynoś się! Wracaj do domu i lepiej nie pokazuj mi się przez najbliższy miesiąc.

Myślałam, że dziewczyna będzie chciała się kłócić, ale ta tylko spojrzała z wyrzutem na postać stojącą za mną i, rozwijając swe wielkie złoto-brązowe skrzydła, wzbiła się do lotu. Jak to możliwe? Co prawda, dość często w wiosce odpowiadało się o istotach nadprzyrodzonych, lecz to zawsze były tylko opowiadania. Czy ona była aniołem? A jeśli tak, to czemu rozmawiała z upiorem.

Nagle koło jaskini zobaczyłam przechodzącego mężczyznę z wioski. Już chciałam go zawołać, gdy nóż w moim brzuchu zaczął się jakby palić. Ze zdziwienia upadłam na śnieg i jęknęłam z bólu.

- Już spokojnie, pomogę ci. - Usłyszałam głos" upiora" i poczułam jak palce jego prawej ręki głaszczą mój policzek. - Pomogę.

W następnej chwili moje ciało przeszył lodowaty impuls energii, a potem ból się powiększył. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku, gdy nadeszła kolejna dawka mocy. Przecież powiedział, że mi pomoże!

Za trzecim razem poczułam się znacznie lepiej, ale byłam strasznie senna.

- Nie zasypiaj. - Usłyszałam. - Nie zasypiaj, księżniczko. Mam za mało siły, by cię zabrać w bezpieczne miejsce. Zaraz wrócę, ale proszę, nie zasypiaj.

Następnie zobaczyłam ciemną postać, skręcającą kark mężczyźnie z wioski, która po chwili z powrotem skierowała się w moją stronę.

Elain

O Boże, co to było?

Już dawno nie miałam żadnego koszmaru, a ten nie dość, że był porąbany, to jeszcze dziwnie realistyczny.

Chciałam wstać, lecz ciasno obejmujące mnie ręce skutecznie mi to uniemożliwiały. Jak przyjemnie. W pokoju było całkowicie ciemno, ledwo co mogłam zobaczyć swoje dłonie.Zaczęłam bawić się palcami Jacoba. Dziwne, inaczej pamiętam jego dłoń.

W jednym momencie przestałam ruszać ręką i próbowałam dostrzec cokolwiek znajomego. Gdzie moja lampka nocna?!

- Jak się czujesz?

Nie!

Czym prędzej wyskoczyłam z łóżka. Chciałam jak najszybciej znaleźć się jak najdalej od tego człowieka. Niestety, ciemność wcale mi tego nie ułatwiała.

Próbując uciec, nie zauważyłam leżących na ziemi butów.

Kolejną rzeczą, jaką poczułam, był obezwładniający ból w kostce, gdy noga moja wygięła się pod nie naturalnym kątem. Boleśnie upadłam na ziemię.

- Elain, proszę, nie ruszaj się! Zrobisz sobie jeszcze większą krzywdę. - powiedział powoli, powoli do mnie podchodząc.

- Nie zbliżaj się do mnie! - Wykrzyczałam, wyciągając rękę przed siebie jakby miało mnie to uratować.

- Jesteś mordercą!

A teraz małe podziękowania:

> Dziękuję kleopatra26 za to że, chce się jej poprawiać moje błędy.

> Dziękuje Pamix239 i Ninix17 za to, jak mnie dopingują.

> Dziękuję daria0712 i NataliaKurek7 za to, że pokazały mi Wattpada.

> Dziękuję Hapsiu za recenzję.

✒Jak daleko trzeba uciec?✒Where stories live. Discover now