8 « Amen »

3.8K 293 3
                                    

Gdy tylko zeszliśmy ze sceny po pierwszym koncercie, poczułam, że autentycznie kocham tych ludzi.
Uwielbiałam to z jaką radością rozmawiali z fanami po prostu będąc sobą.
A oni ich za to kochali.
Właśnie za bycie złośliwymi, dziecinnymi, a nawet wrednymi, jednak sobą.

- Jesteście świetni. - powiedziałam gdy wieczorem siedzieliśmy w małym barze w centrum Omaha.
Trójka chłopaków się zaśmiała.
- A ty nie jesteś taką suką jak myśleliśmy. - odparł Nate po czym otrzymał uderzenie w głowę od Sam'a siedzącego obok. - Taka prawda! Wszyscy tak myśleliście!
- Nie prawda. - zaczął się tłumaczyć Gilinsky. - Za dużo wypił!
Zaśmiałam się głośno.
- W porządku. - powiedziałam zwracając na siebie ich wzrok. - Jestem suką i o tym wiem, nie martwcie się.
- Najważniejsze jest to wiedzieć. - powiedział Johnson unosząc szklankę do góry i biorąc z niej łyka. - I się z tym pogodzić.
Spuściłam wzrok na swoje dłonie gdy mój telefon po raz kolejny tego wieczoru zaczął wibrować.
Odrzuciłam połączenie od Harry'ego bo nie chciałam z nim rozmawiać i irytował mnie ciągle wibrujący w mojej kieszeni telefon.
Parsknęłam cicho wracając do rozmowy i uniosłam szklankę, zderzając ją z naczyniem blondyna.
- Amen.
- Ktoś jest zainteresowany? - gwałtownie odwróciłam wzrok słysząc głos za plecami.
Wilkinson zajął miejsce obok mnie uśmiechając się i unosząc do góry coś czego nigdy bym się nie spodziewała.
Jointa.
Najzwyklejszego jointa.
- Nie, dziękuję. - odmówiłam gdy blondyn zaoferował mi bucha.
- Och, daj spokój! - zawołał śmiejąc się. 
Spojrzałam mu w oczy, a on posłał mi wyzywający uśmiech. - Chociaż raz nie chciałaś zrobić czegoś przeciwko światu?
Prychnęłam lekko.
- Robię to cały czas. - oznajmiłam jednak udało mu się mnie sprowokować.
Chwyciłam skręta, zaciągając się nim i starając się nie zgubić w czarnej dziurze jaką wywołał w mojej głowie.

Narkotyk wywołał w moim organizmie nagłą falę nieopisanej radości, sprawiając, że bawiło mnie absolutnie wszystko i każdy.
Tańczyłam na przemian z chłopakami, pijąc, skacząc i śpiewając znane mi piosenki.
Co było najdziwniejsze, czułam, że żyję.
Nagle ciepłe dłonie, które pojawiły się na moim odsłoniętym brzuchu (moja koszulka w dole jakimś cudem była podarta) sprawiły, że się uśmiechnęłam i w normalnej sytuacji odepchnęłabym nieznajomego, wracając dalej do tańca. Teraz nie zrobiłam nic, robiąc to co robiłam.
- Powinnaś się ubrać. - znajomy głos wymamrotał mi do ucha, a jego ręce mocniej zacisnęły się na mojej talii.
Wiedziałam kto to.
Jak mogłabym się nie domyślić?
Był przewidywalny.
To było oczywiste, że jak nie będę parę dni odbierać telefonu to dowie się gdzie jestem aby dać mi nauczkę.
Odwróciłam się szybko, nic nie wyjaśniając, tylko przyciągnęłam jego twarz do swojej, całując gwałtownie.
Nie miałam pewności, że to był Styles jednak gdyby nie, musiałabym się najprawdopodobniej gęsto tłumaczyć.
Odsunęłam się szybko, chwytając jego rękę i ciągnąc w miejsce w którym moglibyśmy mieć odrobinę prywatności.

- Rosie. - Harry wysapał gdy zaczęłam całować go tak, że nie mógł złapać tchu.
Opierał się o łazienkową ścianę, a moje ręce błądziły po jego ciele.
Odzywał się jednak nie wydawał się protestować, przyciągał mnie do siebie mocniej. - Przyjechałem nie bez powodu.
- Może poczekać. - wymamrotałam chcąc znowu go pocałować jednak chwycił moją twarz w dłonie i uważnie mi się przyjrzał.
Po chwili zmrużył oczy, a ja byłam spalona.

Only Lies » styles ✓ [book three]Where stories live. Discover now