Rozdział Jedenasty

23.3K 1.4K 10.9K
                                    

- Mleko pasteryzowane. Cukier, białka mleka, skrobia modyfikowana kukurydziana, aromat... - mruczy pod nosem, jednak zanim może dokończyć, słyszy szept przy swoim prawym ruchu:

- Weź truskawkowy. 

 Wzdryga się i wystraszony przyciska jogurt do piersi, obracając się i widzi przed oczami Louisa, który jak gdyby nigdy nic własnie przed nim stoi. Nie widział go, właściwie, od trzech dni. 

- Louis - wypuszcza wstrzymywane powietrze z ulgą, ponieważ naprawdę mocno się przestraszył. - Śledzisz mnie? 

- To market? Ludzie przychodzą czasem do marketu. 

- Tak, ale Ty tutaj... nie mieszkasz... nieważne - kręci głową i odkłada opakowanie jogurtu. Czuje się dziwnie swobodnie, ponieważ ich krótka rozmowa jest luźna, a Louis jak dotąd nie rzucił jeszcze żadnym niemiłym komentarzem i Harry nie czuje potrzeby, aby się denerwować. 

- Masz rację, śledzę Cię - dodaje, idąc za Harrym, który ma pusty koszyk. Zgłodniał i postanowił wyjść do sklepu pół godziny wcześniej, ale nadal na nic się jeszcze nie zdecydował. - Długo będziesz tak chodził? 

- Nie wiem, co chcę - rozgląda się po półkach z płatkami śniadaniowymi, bo akurat są w tym dziale. Gdy stoją tak dwie minuty, Louis nie wytrzymuje i wrzuca do jego koszyka pierwsze, lepsze płatki Coco Pops*, pomimo, że są to płatki śniadaniowe, a jest wieczór.

- Już wiesz. 

- Nie chciałem tego - marszczy brwi, ale stwierdza, że może być, bo lubi te płatki , więc idzie do kasy. - Lubisz te płatki?

- Nie jadam śniadań dla dzieci. 

 Harry bardzo chce wywrócić oczami, ale nie robi tego, bo nagle mogłoby przestać być tak miło. Już chce wyciągnąć banknot ze swojej kieszeni, ale wyprzedza go Louis, podając kasjerce swoją kartę i dwa dodatkowe produkty na taśmę. 

- Louis mam swoje pieniądze - mówi cicho, ale nie protestuje, nie chcąc robić scen i pakuje zakupy do reklamówki. - Nie chciałem kanapki i soku. 

- Zjesz je po drodze - chowa kartę z powrotem do kieszeni i bierze od Harry'ego reklamówkę. - Bo nie jedziesz do domu. 

 Harry marszczy brwi. 

- A gdzie?

- Lubisz szybką jazdę? - otwiera Harry'emu drzwi od samochodu i gdy ten wsiada, kładzie mu na kolanach zakupy i siada obok. - Zapnij pasy. 

 Harry posłusznie to robi i nadal czuje się głupio, że Louis za niego zapłacił, ale jest naprawdę głodny, więc gdy ruszają wyciąga z reklamówki kanapkę. 

- Tak. To coś związanego z tym? 

- Taa, trening. Jeśli chcesz. 

 Harry ma ochotę wykrzyczeć mu w twarz,że jeszcze ma czelność pytać. Zamiast tego kiwa głową, bo nie chce odzywać się z pełną buzią.  

- Nie pobrudź tu niczego - dodaje, rzucając mu ostrzegawcze spojrzenie. 

 Gdy Harry wreszcie kończy jeść i bierze łyk soku, o mało nie oblewając nim tapicerki Louisa, szybko chowa śmieci z powrotem do reklamówki, tuż obok swoich upragnionych płatków. 

- Ile masz właściwie lat? - pyta nagle, ponieważ naprawdę chce wiedzieć. 

- Dziewiętnaście. Za cztery miesiące dwadzieścia. 

- To dużo - przyznaje i przeraża go to jeszcze bardziej, bo myślał, że Louis w rzeczywistości nie skończył jeszcze tych dziewiętnastu lat. Jest od niego cztery lata starszy. - Więc jesteś w Masters?

Fast and Dangerous (Larry Stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz