ROZDZIAŁ 7

3.7K 249 11
                                    

Następnego dnia, niemal zaraz po przebudzeniu, zadzwoniłam do Johna- mojego najlepszego przyjaciela który nauczył mnie hakować i umówiłam się z nim na spotkanie. Chciałam po prostu pogadać. Dziesięć minut później, byłam już w kawiarni ,, Taste" i go zobaczyłam. Nie zmienił się. A nawet jeśli- to zdecydowanie na lepsze. Jeżeli chcecie wiedzieć jak wyglądał, to był wysokim brunetem o gęstych, brązowych włosach, posiadał duże, niebieskie oczy i coś, co go wyróżniało: całkiem sporych rozmiarów blizna nad ustami. Jak torpeda wystrzeliłam do łazienki. ,, Poprawić włosy.. Za ucho czy na ucho?"- bawiłam się kosmykami ze zdenerwowaniem. ,, Na ucho. Dobra, teraz jeszcze przypudrować... Kurde!! Co to jest??!"- palcem przejechałam po małej, czerwonej plamce na nosie.
,, Shit!! Nie mogłeś wyjść później?! Głupie pryszcze!!" Z torebki wyjęłam puder, korektor i szminkę. Po użyciu każdego z kosmetyków, przećwiczyłam w lustrze mój ,, zalotny uśmiech". ,, Jest ok. Do boju!!". Przez chwilę szłam pewnie do stolika, aż do momentu, kiedy jego niebieskie oczy napotkały moje. Poczułam się jak z waty, a kiedy podszedł do mnie i przytulił, myślałam że zemdleję. Uśmiechnął się i powiedział:
- Kathia!! Ile to już czasu.. ( cztery miesiące od ostatniego spotkania).- Gestem ręki zaprosił mnie do stolika.
,, Stęskniłem się". Wlepiłam wzrok w jego bliznę na twarzy. Nie wiem czemu, ale kręcą mnie chłopaki z bliznami.
- Ja też.. Ja też.. Co tam u ciebie??- mój wyćwiczony uśmiech mi nie wyszedł, ale to go nie zniechęciło.
- Cały czas zajmuję się tym, no wiesz.. - wiedziałam, o co mu chodzi. John zajmował się hakowaniem, włamywaniami na zamówienie, albo po prostu- czarnym rynkiem. Nie, nie ćpał, nie palił. Czasem zdarzało mu się trochę wypić. ( tak jak mi 😆😋)
- A ty?- jego głos wyrwał mnie z zamyślenia. Głupio mi było powiedzieć na pierwszym spotkaniu, że nocami morduję ludzi, więc skłamałam:
- Dorabiam sobie w barze, a tak to wykorzystuję umiejętności- wykorzystanie uśmiechu.
- Heh, nie zapomniałaś?
- Nie.
- Chcesz coś do picia? Albo do jedzenia?
- Ekhm.. To może szklankę niegazowanej wody.
- Oki doki!! - zawołał kelnerkę, zasłaniając przy tym nadgarstek. Co on na nim miał? Blizny? Pocięcia? Tatuaż? No nic, moja woda została z głośnym chlupnięciem postawiona przede mną. Połowa jej zawartości wylądowała na mojej koszulce. Jakaś nieogarnięta ta baba. Widząc to, John zawołał ją ponownie. Kiedy podeszła, chłopak wykrzyczał:
- Oblałaś ją!! Co ty sobie myślisz?! Wody nie umiesz postawić?! Idź i skombinuj jakieś chusteczki, a nie stój tu i się gap!!
,, Chyba jej się podobał, widać to było po jej oczach. Wybuchłam śmiechem. Brunet ze zdziwieniem mi się przyglądał, po czym do mnie dołączył. Po chwili obydwoje przestaliśmy.
- A tak właściwie, z czego się śmiałaś?- spytał, przeczesując włosy. Wygląda wtedy tak przystojnie.... Chociaż w sumie nawet z potarganymi włosami jest śliczny!!
- Nie widziałeś? Nie widziałeś, jak ta dziewczyna się na ciebie patrzyła??
- Nie... Jak?
- Tak, jakby była w tobie.. ZAKOCHANA!!- zachichotałam.
- A ty??
- Z ciebie. Kiedy się śmiejesz, masz taką śmieszną minkę.- uśmiechnął się szarmancko. Korzystając z tego, że miał podwinięty rękawek i skubał swoje ciastko, dokładnie przyjrzałam się jego ręce. Jedna wielka blizna, a obok niej pozostałości po rozcięciach? Delikatnie przejechałam palcem po nadgarstku. Odwrócił głowę, ale nie odepchnął mojej dłoni. Z mojego spojrzenia odkrył, że nie wiem skąd pochodzą te szramy i chcę się dowiedzieć.
- Zostałem postrzelony. O tu- wskazał na największy ślad. Dwa miesiące temu. Te małe to pozostałości po wypadku przy pracy.
- Przy pracy? Klawiatura ci się rozsypała czy co?- kiepski żart, ale John się nie wkurzył, wręcz przeciwnie- zaśmiał.
- Wiesz, nie powiedziałem ci, ale oprócz siedzenia przed kompem i sprowadzaniem pistoletów zza granicy, należę też do gangu.
- Jakiego?
- Dwóch twarzy. Porządny z niego gość. Nie złościsz się?- kiedy usłyszałam pseudonim Denta, przypomniałam sobie tort z jedną świeczką i monetę zarysowaną na kartce. To był on.
- Niby czemu miałabym się gniewać? Przecież to twoje życie.
- To dobrze.- szybkim ruchem podwinął rękaw mojej koszuli, odsłaniając przykre ,, wspomnienia" sprzed pięciu lat. Zrobił zdziwioną minę.
- To po... Utracie rodziców. Nie lubię o tym gadać. - zasłoniłam rękę.
- Przepraszam.
- Nic nie szkodzi. Nie mogłeś wiedzieć.. - czułam się przy nim tak pewnie, że mimo smutku, opowiedziałam mu wszystko ( no, prawie wszystko)- stratę, spotkanie Batmana, Jokera, dostanie listu i tortu.. Pominęłam jednak moje
,, nocne życie". ,, Nie, jeszcze nie teraz. Mógłby się do mnie zrazić."

W kawiarni przesiedzieliśmy niesamowicie długo, a wychodząc, zobaczyłam że kelnerka która mnie oblała, robiła ,, maślane oczy" do Johna! Pod pretekstem, że zapomniałam telefonu wróciłam do stolika, na chusteczce napisałam ,, Nie masz szans" i opuszczając lokal, wepchnęłam ją dziewczynie. Złapałam Johna za rękę ( spodobało mu się to, bo splótł swoje palce z moimi) i wyszliśmy.

Taki luźny rozdział dzisiaj 😁
Dziękuję wszystkim za gwiazdki i pozytywne komentarze, nawet nie wiecie ile one dla mnie znaczą!!

Mam nadzieję, że rozdział jest ok.
Papa 😁😁

Przemiana | zakończone|Where stories live. Discover now