Rozdział 13 "Wszechwiedzące spojrzenie"

4K 354 100
                                    

       Ważna notka!

    Czekałam chwilę przed drzwiami zaciskając pięści. Wystarczy, że mi się uda i będę mogła wrócić do domu babci Marietty. Po chwili drewniane, zwykłe drzwi otworzyły się i stanął w nich mężczyzna w średnim wieku. Jego głowę zdobiły krótkie, zmierzwione włosy w kolorze smoły. Ubrany był w normalną granatową bluzkę i sztruksowe spodnie. Nie tego spodziewałam się po czarnoksiężniku. Mężczyzna machnął ręką zapraszając nas do środka.

- Mówiąc szczerze, wiedziałem że się tu pojawicie - odezwał się grubym, ochrypłym barytonem. Kiedy przed chwilą wydawał mi się miły i bezbronny, teraz dostrzegłam w jego oczach błysk niebezpieczeństwa. Przeszły mnie dreszcze, jednak z zimną krwią ruszyłam za nim i za Aaronem.

 Usiedliśmy na białej sofie na środku niewielkiego, jasnozielonego salonu. Oglądałam ze zdziwieniem wszystkie przedmioty codziennego użytku.

- Co cię tak dziwi? - spytał czarnoksiężnik, a przez jego twarz przemknął cień uśmiechu.

- Nie sądziłam, że ym.. ludzie tacy jak pan mieszkają w normalnych warunkach. - Postawiłam na szczerość. Jeśli mamy dojść do porozumienia oczekiwałam jej z obu stron.

- A co? Myślałaś, że będę mieszkać w samotnej wieży pośrodku strasznego lasu?

- Mniej więcej - przyznałam mu rację zyskując pewność siebie.

- Takie rzeczy tylko w bajkach. Powinnaś to wiedzieć, przecież jesteś wilkołakiem. - Szybko spoważniał, a ja próbowałam opanować swoje zaskoczenie. Skąd wiedział kim byłam?

- Przejdźmy do rzeczy. Pewnie domyślasz się czemu tu jesteśmy, prawda? - zgadywałam. Skoro w jakiś sposób dowiedział się, że tu przyjdziemy i kim jesteśmy, a nie miałam wątpliwości iż znał też tożsamość Aarona, musiał orientować się dlaczego go odwiedziliśmy. Mężczyzna skinął zgodnie głową.

- I muszę przyznać, że popełniasz głupstwo - te słowa skierował do mnie - nie wiesz na co się piszesz. Wzięłaś na siebie za dużo. W końcu ugniesz się pod ciężarem konsekwencji, a muszę cię poinformować, że będziesz cierpieć.

  Nie zajęło mi dużo czasu żeby skapnąć się o co mu chodzi. Ostrzegał mnie przed protoceinami i wojną z nimi. Wiedział, że nie damy rady, ale bez wiary i nadziei na pewno nam się nie uda.

- Sugerujesz, że powinniśmy się poddać bez walki i dołączyć do dzikich wilków?! - uniosłam się na krześle i wpatrywałam się niedowierzającym wzrokiem w najbardziej gburowatego człowieka jakiego spotkałam w całym swoim życiu. Był gorszy nawet od Chrisa, który na pewno by się wściekł gdyby się dowiedział, że tak o nim pomyślałam.

 - A masz rozsądniejszy pomysł? Wolisz dać się pożreć chmarze wilków?! To jest twój plan na życie? - czarnoksiężnik mimo ostrego tonu nadal siedział spokojnie na swoim miejscu i mierzył mnie wszechwiedzącym spojrzeniem. Już chciałam mu wykrzyczeć w twarz co o nim myślę jednak poczułam na ramieniu uspokajającą dłoń. Aaron patrzał na mnie niewinnym wzrokiem i posłał mi pocieszający uśmiech. Odetchnęłam głęboko i z powrotem zajęłam swoje miejsce.

- Tak więc rozumiem, że nie masz zamiaru ściągnąć z obozu zmiennokształtnych czaru? - spytałam lodowatym tonem. 

- Tego nie powiedziałem. Właściwie już dawno postanowiłem zdjąć ten głupi czar. Nic nie mam przeciwko tobie, Aaronie jesteś dużo inteligentniejszy i bardziej rozsądny niż twoi przodkowie. Mam nadzieję, że będziesz dobrze rządził obozem - mężczyzna zwrócił się teraz do chłopaka, a ja przybiłam sobie w duchu piątkę. Dobrze podejrzewałam, że czarnoksiężnik wie kim jest Aaron. - Jeśli chodzi o wojnę zachowam w niej neutralność.

 Po godzinie rozmowy o mało ważnych sprawach w końcu mieliśmy opuścić ten normalny a zarazem dziwny dom. Jednak przed zamknięciem drzwi czarnoksiężnik powiedział do mnie półgłosem tak abym tylko ja usłyszała:

- Wiedz, że poniesiesz konsekwencje swoich czynów. - I zatrzasnął drzwi z hukiem.

    Szliśmy chodnikiem w całkowitej ciszy. Zastanawiałam się skąd ten człowiek może znać przyszłość. Może uprawia jakieś czary? 'Nie to niemożliwe' pomyślałam i odgoniłam od siebie te myśli. Kiedy byliśmy już blisko domku mojej babci, dostrzegłam tą samą kawiarenkę, w której jadłam lody w dzieciństwie.

- Chodźmy tam! - wykrzyknęłam i pociągnęłam Aarona do lodziarni. Zdziwiony chłopak podreptał za mną do budynku. Znaleźliśmy się w mały pomieszczeniu urządzonym w niebiesko-żółtych barwach i stanęliśmy przy ladzie. Podeszła do nas niska blondynka i przyjęła zamówienie po czym wskazała na jeden z wolnych stolików. Podskoczyłam do niego tanecznym krokiem kompletnie zapominając o trapiących mnie problemach. Już chciałam odsunąć dla siebie żółte krzesełko, ale wyręczył mnie Aaron. Podziękowałam mu wdzięcznym uśmiechem i zajęłam miejsce przy okrągłym stole.

 Parę minut potem zajadałam już lody ciasteczkowe i śmiałam się z brunetem. Chłopak co chwilę posyłał mi przyjazne uśmiechy.

***

  Staliśmy na skraju lasu nieopodal mieszkania Marietty. W tym miejscu mieliśmy się pożegnać. W końcu wracałam do babci miłej czy nie, ale jednak babci. Nadal nie miałam stosownego wytłumaczenia na moją nieobecność jednak kto by się tym przejmował?

- To... cześć. Muszę iść - powiedziałam. Chłopak wpatrywał się we mnie chwilę nic nie mówiąc. Zaniepokoiłam się tym, zawsze miał coś do powiedzenia. Wtedy brunet zmniejszył odległość między nami i złączył nasze usta w pocałunku.

----------------------------------------------------

  Hejka Bąbelki!

 Tak rozumiem, że dawno mnie tu nie było. Jest tu jeszcze ktoś? Przede wszystkim chcę wam życzyć Szczęśliwego Nowego Roku! Ja już mam jedno postanowienie noworoczne, a jest nim częstsze pisanie rozdziałów... Jakie są wasze postanowienia? A teraz najważniejsza sprawa: Chris czy Aaron? Tyle czekałam aby zadać wam to pytanie :P. Piszcie w komentarzach!



Wilczy ŚwiatWhere stories live. Discover now