***

164 12 2
                                    

Miasteczko z każdą minutą coraz bardziej wypełniało się ludźmi. W gospodach huczało aż od głośnej muzyki, a w pobliskich barach słychać było wystrzały z pistoletów.
Całe Táxen... Pomyślałem w duchu bez większego entuzjazmu.
-A kogo my tu mamy?- podszedł do mnie mężczyzna w średnim wieku, z flaszką w prawej ręce. -ptaszyna nam powróciła.- zacharczał ze śmiechu, opluwając przy tym długą, ciemną brodę.
-Dark, gdzie znajdę resztę?- zapytałem, nie chcąc wysłuchiwać jego opowiastek na temat każdej "niezmiernie interesującej" chwili jego jakże fascynującego życia.
-Wiesz, widziałem ich tam, gdzie niedawno spędzałem noc z młodziutką blondyneczką. Powiem ci, piękny, słodka jak miód, a do tego...
-Zamknij się już.- nakierowałem konia w stronę Gospody pod Czerwoną Różą.
Poklepałem Demona po grzbiecie, dając mu znak, żeby się zatrzymał. Przede mną ukazał się piętrowy budynek z charakterystycznym drewnianym wejściem. Nie zwlekając, zszedłem dumnie z wierzchowca i poprawiłem kapelusz.
W środku pomieszczenie było zadymione, a rozmowy mężczyzn akompaniowała muzyka przygrywana na pianinie. Zapaliłem papierosa. Mocno się zaciągnąłem i rzuciłem na drewnianą podłogę, od razu przygniatając niedopałek butem. Rozejrzałem się po stolikach. Na środku przy barze siedziało sześciu dobrze zbudowanych facetów. Byli starsi ode mnie, a może po prostu dłuższe brody dodawały im tych kilkanastu lat więcej. Pewnym, lecz opanowanym krokiem podszedłem do blatu. Nachyliłem się do barmana i zamówiłem najlepsze whiskey. Jeden z brodaczy zauważył moją obecność, po czym szturchnął siedzącego obok.
-No proszę, proszę, Max Collins. Zbierano cię wczorajszego dnia? A może tygodnia?- uniósł wysoko brwi tak, jakby oczekiwał odpowiedzi. Ja jedynie zmrużyłem powieki. -whiskey odebrało ci mowę? A może za dużo zioła, hę?- nadal pozostałem opanowany. -może przy okazji odebrało ci rozum? Byłby z ciebie większy pożytek.- cała szóstka wybuchnęła śmiechem. Powędrowałem wzrokiem po gospodzie, aż natrafiłem na wzrok jednego z szóstki. Ten wyprostował się i gwałtownie wstał. -będziesz odpowiadać na moje pytania, czy nadal patrzeć, lalusiu?
Nastała cisza w całej gospodzie. Wszyscy gapili się na całą sytuację wiedząc, że zaraz coś się wydarzy.
Odczekałem chwilę, biorąc łyk zimnego whiskey. Wstałem i ponownie zapaliłem papierosa. Pogładziłem lekki zarost i ze znudzeniem w głosie mu odpowiedziałem:
-Zadajesz za dużo pytań, Clen. Aby to wiedzieć, nie potrzeba mieć takiego rozumu jaki masz ty. Wystarczy posłuchać. Wiesz, nie chcę nic mówić, ale prawie zasnąłem, brodaczu.
-Licz się ze słowami, ścierwojadzie, albo wpakuję ci w łeb kulkę i zobaczymy, jak wtedy zaśpiewasz!
-Nie zaśpiewałbym, półgłówku, bo bym nie żył.- zaśmiałem się pod nosem dodając-o ile byś trafił z trzech metrów.- Clen zacisnął pięści tak mocno, że zrobił się cały czerwony. Oparłem ręce na pasie i wypuściłem dym z papierosa.
-Co tu się dzieje?- po schodach zeszła młoda kobieta, z długimi, o kolorze węgla włosami. Jej delikatne loki opadały na białą i zwiewną sukienkę, która opasała jej jakże drobne ciało.
-Twój "ukochany" szuka guza, złociuśka.
-Dlaczego to robisz, Max?
-Spędziłem z tobą tylko jedną noc. Nie jestem twoim ukochanym.
-I nigdy nie będziesz- dodał Clen, szczerząc swoje złote zęby w jej kierunku. Ona poprawiła tylko pasmo opadających na jej czoło włosów i spojrzała mi w oczy. Dopiłem whiskey i zgasiłem papierosa.
-No cóż. Nic tu po mnie. "Genialna szóstka" nie chce współpracować. Zabraliście wszystko dla siebie, a mnie zostawiliście samego na Wielkiej Równinie. Czekaliście na to. Niech teraz wszyscy wiedzą, jacy jesteście odważni. Zabiłeś szeryfa Dougala, Clen.- ostatnie zdanie zaakcentowałem tak mocno, że każdy z siedzących w gospodzie usłyszał moje słowa. Zapewne zadawali sobie w duszy pytanie, czy to ci, którzy obrabowali banki w West Hood i Carté Rio. Na wypowiedziane nazwisko Dougle, zrobili się niespokojni. Teraz szóstka stała się rozpoznawalna. Każdy wiedział kim są, gdzie byli i jak wyglądają. W gospodzie zrobił się szum.
-Zapłacisz mi za to, Collins. ZAPŁACISZ!
Kiedy to mówił i rzucał przysłowiowym mięsem w moją stronę, wsiadałem na Demona. Usłyszałem tylko głośne Za nim!, kiedy galopowałem już w stronę Rio Bonté.

Mściciel. W Pogoni Za ZemstąWhere stories live. Discover now